Idź własną drogą

publikacja 24.03.2017 01:15

Po latach zdobywania szczytów, Marek Kamiński przyznaje, że najważniejszą wędrówką, którą trzeba w życiu przejść, jest ta w głąb siebie. W swojej najnowszej książce odsłania duchowe zmagania, źródła intuicji i odkryty sens istnienia.

Idź własną drogą Książka uzupełniona jest zdjęciami. Na jednym z nich widać spotkanie polarnika z Franciszkiem. Marek Kamiński zabrał do Rzymu kamienną tablice z dekalogiem, którą w czasie Światowych Dni Młodzieży w 2016r. wniósł na Giewont Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto Gość

Podróżnik w intymnej rozmowie z Joanna Podsadecką przekonuje, że w życiu istotne jest to, co możemy dać światu.- Bieguny uświadomiły mi, że można robić coś więcej. To, co wydawało się kresem życia, stało się jego początkiem. Świat polarny spowodował, że zamknąłem się i zobaczyłem, co jest we mnie. Można powiedzieć, że moje pierwsze wyprawy były poza zasięgiem możliwości. Najważniejsza była pielgrzymka do Santiago de Compostela i wyprawa z Jaśkiem Melą. Ale one nie byłyby możliwe dzięki tym wcześniejszym – mówił na spotkaniu autorskim promującą książkę „Idź własną drogą”.

Wskazał na wielką rolę intuicji, której z biegiem lat ustępuje miejsca rozum. - Intuicja to duchowe DNA. W jej usłyszeniu pomaga mi pokora wobec świata, modlitwa i rozmowa z Bogiem, Pismo Święte, cisza, wdzięczność oraz akceptacja – wyliczał.

Obecna na spotkaniu Joanna Podsadecka przyznała, że w Marku Kamińskim najbardziej interesowała ją jego droga wewnętrzna. - Gigantyczny sukces w wieku 30 lat może zaszumieć w głowie, a Marek już wtedy zastanawiał się, jak przekuć go w coś sensownego. Nie odcinał kuponów od tego, co zrobił, ale każdego dnia, budował na nowo - mówiła.

Wskazała też na inspirujący walor publikacji. - Ta książka motywuje do spełniania marzeń najbardziej szalonych. Podpowiada, jak się odważyć. Marek przekonuje, że warto robić rzeczy tylko niemożliwe – przyznała. Odniósł się do tego sam podróżnik. - Nigdy nie słuchałem świata. Świat nas konfrontuje, ale nie identyfikuje. Nie narodziliśmy się po to, by spełniać jego oczekiwania, ale coś mu dać. Nie jestem zwolennikiem kontrolowania świata, bo wtedy nie ma miejsca dla Boga. Studia nauczyły mnie, że świat jest prosty, ale wymyka się przez logikę serca – mówił.

Przyznał, że choć w jego życiu wiele się działo, to stara się żyć chwilą obecną i rzadko wraca do historii. - Dwa tygodnie temu byłem w grocie Eremos, w której modlił się Jezus. Pomyślałem, że będę wracał do tego momentu, szczególnie w momentach trudnych. Ale generalnie żyję teraźniejszością - mówił.

- W czasie pracy nad książka zdałam sobie sprawę, jak bardzo Marek interesuje się kulturą. Byliśmy w sklepie z płytami. Opowiadaliśmy sobie o książkach, które ostatni czytaliśmy. Idąc na spotkanie ze mną, Marek zauważył szkołę salsy i później zastanawiał się nad zapisaniem się tam na kurs. To wszystko otworzyło przestrzeń na szczerą rozmowę – przyznała.

Książka ukazuje polarnika jako osobę bardzo skromną i ufającą Bogu. Marek Kamiński otwarcie stwierdza, że jego wyprawy czasami są tak fizycznie ciężkie, że bez wsparcia „ z góry” nie dałby rady. Przekonuje, że Bóg wysyła człowiekowi znaki i w dwójnasób wynagradza szczere zaangażowanie. Podpowiada też jak zidentyfikować i dojść do swoich życiowych biegunów.

Publikacja ukazała się nakładem Wydawnictwa WAM. Od 29 marca będzie w księgarniach.