Do prawdy o zmartwychwstaniu trzeba dojrzeć

jjw, KAI

publikacja 16.04.2017 12:42

Warszawscy biskupi w procesjach rezurekcyjnych z Najświętszym Sakramentem.

 - Wielkanoc to największe święto w dziejach kosmosu, w którym Chrystus Baranek Boży wyprowadza nowy Izrael z Egiptu grzechu i śmierci i prowadzi do domu Ojca - mówił bp. M. Janocha w par. bł. Władysława z Gielniowa na Natolinie.  - Wielkanoc to największe święto w dziejach kosmosu, w którym Chrystus Baranek Boży wyprowadza nowy Izrael z Egiptu grzechu i śmierci i prowadzi do domu Ojca - mówił bp. M. Janocha w par. bł. Władysława z Gielniowa na Natolinie.
Joanna Jureczko-Wilk/ Foto Gość

W homilii podczas Mszy rezurekcyjnej w parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Komorowie, kard. Kazimierz Nycz zachęcał do tego, by zmartwychwstanie stawało się osobistym doświadczeniem każdego z chrześcijan, pomimo trudności w wierze. Nawiązując do słów Ewangelii, przypomniał, że także ewangelicznym świadkom Zmartwychwstania, towarzyszyły chwile zwątpienia, a wiara w zmartwychwstanie była owocem drogi duchowego rozwoju.

- Apostołowie po tym, co się wydarzyło w Wielki Piątek, byli zupełnie rozbici. Zawiódł nie tylko Judasz: nie było ich pod krzyżem, z wyjątkiem św. Jana (…) Zaczęli się zbierać dopiero trzeciego dnia, ale nie dlatego, że pamiętali, co im Pan Jezus obiecał, nie dlatego, że zrozumieli, co zapowiadały Pisma – mówił kardynał. Podkreślał, że uczniowie Chrystusa stopniowo dochodzili do wiary w Jego zmartwychwstanie i zachęcał, by na ich wzór podjąć ten sam wysiłek.

„Prawda o zmartwychwstaniu Chrystusa nie jest taką łatwą i prostą, nie tylko do zrozumienia, ponieważ pozostaje tajemnicą, ale też do uwierzenia (…) bo tutaj nie chodzi o takie opuszczenie grobu, jakie stało się w przypadku Łazarza” - wyjaśniał kardynał. Nawiązując do postawy Marii Magdaleny, przypomniał, że z początku nie zrozumiała ona przesłania pustego grobu i dlatego udała się do apostołów Piotra i Jana.

Podkreślił, że, na wzór apostołów, droga wiary współczesnych chrześcijan wiedzie od empirycznego uznania, że grób jest pusty, do przyjęcia z wiarą prawdy o zmartwychwstaniu. Dodał też, że źródłem zmartwychwstania każdego człowieka, jest zjednoczenie z Bogiem, na wzór zjednoczenia Jezusa z Ojcem. Zjednoczenie to, ja mówił kardynał, dokonuje się mocą Chrztu św., który włącza każdego ochrzczonego w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.

„To jest ta nasza nadzieja i to jest radość, do której musimy dojrzeć i przekonać się o tym, dlatego, że właściwie to, co się wydarzyło w Dzień Zmartwychwstania, to, co przeżywamy dzisiaj w liturgii i uobecniamy w ten wielkanocny poranek – to się dzieje w naszym życiu przez wiarę i przez chrzest” - mówił kard. Nycz.

Ponawiając zachętę do podjęcia, na wzór apostołów, trudu dochodzenia do wiary, przypomniał, że sam Chrystus umacniał apostołów, ukazując im się przez 40 dni, po to, aby oni sami stali się głosicielami zmartwychwstania i jego świadkami.

Nawiązując do procesji rezurekcyjnej, która rozpoczęła poranną Mszę św., kardynał przypomniał o konieczności dawania świadectwa zjednoczenia z Chrystusem i wiary w zmartwychwstanie. Ponowił też zaproszenie by szukać „tego, co w górze”, które wybrzmiało w dzisiejszym drugim czytaniu. Jak mówił, w codziennym życiu chrześcijanina powinno być widać jego wiarę w zmartwychwstanie i w życie wieczne w Domu Ojca.

Metropolita warszawski przypomniał także słowa papieża Franciszka o wstydzie i nadziei, towarzyszących spojrzeniu na krzyż, wypowiedziane na zakończenie wielkopiątkowego nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Za ojcem świętym, kardynał wymienił postawy i sytuacje, będące źródłem wstydu wobec krzyża i tajemnicy Odkupienia, m.in. trwające wojny, śmierć niewinnych ludzi, dramat uchodźców, osobiste niewierności i wypieranie się Jezusa w codziennych sytuacjach. Przypomniał też o nadziei, której źródłem jest zbawienie biorące swój początek właśnie z krzyża.

„Trzeba, żebyśmy, idąc za Chrystusem Zmartwychwstałym (...) wyrażali naszą radość i wiarę w zmartwychwstanie całym sposobem naszego życia” - ponowił zachętę kard. Nycz na zakończenie homilii.

Procesji rezurekcyjnej, której w parafii patrona stolicy, błogosławionego Władysława z Gielniowa na Natolinie, poprowadził bp Michał Janocha towarzyszył dźwięk "największego dzwonu Warszawy". W homilii biskup przypomniał, że obchodzone żydowskie święto Paschy, czyli przejścia, ma swoje początki w wydarzeniach Starego Testamentu, kiedy Bóg w cudowny sposób wyprowadził naród wybrany z niewoli egipskiej. Także podczas ostatniej wieczerzy Jezusa, uczta paschalna przebiegała jak od wieków. Jezus, biorąc do reki chleb i wino wypowiada tradycyjne formuły, wypowiadane przez ojca rodziny, ale dodaje słowa szokujące dla ówczesnych żydów: "Bierzcie i jedzcie, to jest ciało moje.... Bierzcie i pijcie z niego wszyscy to jest bowiem kielich krwi mojej nowego i wiecznego przymierza".

- To była pierwsza komunia święta - mówił bp. Janocha. - Uczniowie spożywają chleb, piją wino, nieświadomi tego, że była to tajemnicza i prorocza zapowiedź tego, co się za chwile wydarzy.

Biskup podkreślił, że w przeddzień Paschy, kiedy żydzi zabijali baranki, by złożyć je w ofierze dziękczynnej za wyjście z niewoli do wolności, Chrystus został zabity na krzyżu, a z Jego boku wypłynęła krew i woda. Św. Jan, który skojarzył te fakty, przypomniał jeszcze słowa Jana Chrzciciela wypowiedziane nad Jordanem: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata". Jak zaznaczył bp. Janocha, krew Jezusa Chrystusa wybawia nas, nowy Izrael, Kościół, który nie jest już ograniczony do jednego ludu, ale obejmuje wszystkie narody.

 - Wielkanoc to największe święto w dziejach kosmosu, w którym Chrystus Baranek Boży wyprowadza nowy Izrael z Egiptu grzechu i śmierci i prowadzi do domu Ojca - mówił z naciskiem duchowny. - To jest Nowy Testament, dobra nowina. Śmierć i grzech zostały pokonane.

Dlatego, jak zaznaczył biskup, chrześcijanin włączony poprzez chrzest, w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, jest wezwany do tego by odrzucić w sobie starego człowieka, skupionego na sobie, starającego się podkreślić swoją pozycję, goniącego za przyjemnościami. Chrześcijanin to ktoś, który zdaje sobie sprawę, że wszystko co ma jest łaską Boga, że jego życie jest krótkie i ulotne, że jest słaby i grzeszny, a mimo to jest umiłowanym dzieckiem Boga. Świadomość tego "wyzwala z niewoli własnego ja, z lęku o zachowanie swojego znaczenia, z lęku przed śmiercią". 

Żyjmy nieustannie zmartwychwstaniem - zaapelował abp Henryk Hoser, przewodnicząc w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego uroczystej Mszy św. rezurekcyjnej w parafii Dobrego Pasterza w Warszawie-Miedzeszynie. W homilii przypomniał, że ostatecznym celem ziemskiej wędrówki jest życie wieczne wraz z Bogiem. - Nie zapominajmy, że naszym przeznaczeniem jest niebo. Stąd wszystkie przywiązania do rzeczywistości doczesnej są względne - stwierdził abp Hoser.

Podkreślił, że zadaniem uczniów Chrystusa jest życie w oparciu o Boże Prawo. - Mamy być nowym stworzeniem wyzwolonym z grzechy. W zawiązku z tym zamiast kierować się złością, niechęcią, nienawiścią, przewrotnością czy wzbudzeniem konfliktów, szukajmy raczej dobra w drugim człowieku, nawet jeśli jest ono malutkie. Każdy bowiem człowiek został stworzony na obraz Boży i nosi w sobie Jego życie - przypomniał biskup warszawsko-praski.

Zachęcił też do nieustannego odkrywania obecności Zmartwychwstałego Pana pośród codziennego życia. - On cały czas jest z nami i możemy odnaleźć Go w Słowie Bożym, w sakramentach oraz w Duchu Świętym, którego nam udziela - tłumaczył abp Hoser.

Biskup pomocniczy diecezji warszawsko-praskiej Marek Solarczyk w wielkanocny poranek odprawił Mszę św. w kościele Najczystszego Serca Maryi na placu Szembeka w Warszawie. W homilii podkreślił, że Bóg żyje i nieustannie działa. Wystarczy tylko otworzyć się na Jego obecność. - W tak wielu różnych sytuacjach, słabościach, chorobach, a może zwyczajnie marzeniach czy tęsknotach które już się zrealizowały zostało obronione, ochronione czy wręcz odbudowane to co jest żywe, to co niesie miłość i wiarę - zachęcał do refleksji bp Solarczyk.

Podkreślił, że poprzez odważne dawania świadectwa swojej wiary człowiek niesie innym nadzieję podobnie jak 'Dzwon Zwycięscy' na oddziale onkologii w Centrum Zdrowia Dziecka, który bije kiedy młody pacjent wyzdrowieje. - Bądźmy zatem dla tych, którzy są wokół, jak ten dzwon ogłaszający zwycięstwo nad chorobą, bo oni też tęsknią by móc powiedzieć: 'Ten rozdział moje życia został zamknięty. Ruszam w nową drogę.'- zaapelował bp Solarczyk.

Przekonywał jednocześnie że przeżywając z radością i przekonaniem swoją wiarę, człowiek staje się inspiracją dla drugiego. - Uwierzmy, że inni zapragną, by ta tajemnica także w ich życiu stała się faktem – zachęcał duchowny.