Siostra ekstremalna

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

publikacja 10.03.2018 19:13

Ma 100 lat i idzie na Ekstremalną Drogę Krzyżową. Siostra Regina Mizgier nie da się przekonać, że w tym wieku EDK to zbyt duży wysiłek.

Siostra ekstremalna Tę bluzeczkę siostra Beata zrobiła w więzieniu w Nowogródku na drewnianym szydełku i z nitki po sprutej halce Tomasz Gołąb /Foto Gość

Jej życie jest tak niezwykłe, jak rocznica urodzin, którą obchodzić będzie za miesiąc. S. Regina, franciszkanka Rodziny Maryi 18 kwietnia skończy 100 lat. Jej życie w przedziwny sposób splotło się z historią Polski Niepodległej.

Przyszła na świat... w pociągu, który wiózł rodzinę Mizgierów ze zsyłki, z Syberii do upragnionej ojczyzny. Był niespokojny rok 1918. Dla Polski nadchodziła upragniona wolność. 4 lutego Rada Regencyjna powołała Radę Stanu Królestwa Polskiego.

9 marca rząd bolszewicki przeniósł stolicę Rosji z Piotrogrodu do Moskwy. Siostra Regina w dokumentach do dziś, jako miejsce urodzenia, ma wpisane "Żudzidłowo k. Moskwy". To mała wioska ze stacją kolejową, 50 km za Briańskiem.

Czytaj także:

10 stacji dalej, w Klińcach, od września 1917 r. do sierpnia 1918 r. proboszczem był ks. Ignacy Skorupka. Być może ktoś doniósł mu, że w pociągu urodziło się dziecko, może sam będąc na stacji usłyszał jego płacz i polską mowę rodziców.

- To on mnie ochrzcił, bohater cudu nad Wisłą - mówi zakonnica, choć nie brzmi to jak przechwałka. To ks. Skorupka, który poległ w Ossowie, podczas bitwy warszawskiej 1920 r., dał jej imię Regina. Po łacinie: królowa. W zakonie została siostrą Beatą, znaczy szczęśliwą, a nawet błogosławioną.

Takie było dzieciństwo spędzone w Lidzie, niedaleko Wilna, 700 km od miejsca urodzenia. Pamięta, jak biegała po łące. Albo po torach kolejowych, na wyścigi z chłopakami, dwa i pół kilometra do szkoły. Chciała się nauczyć żąć sierpem. Do dziś ma ślad na palcu.

Mało jej było w domu: młodość i radość. Aż do wybuchu II wojny światowej. Harcerka włączyła się w działalność podziemia niepodległościowego. Ale gdy ją dziś spytać o cokolwiek z tego czasu, odpowiada: "Nie pamiętam". Tak nauczono ją w domu, a potem w konspiracji. Ojciec był w AK, ona prowadziła tajne nauczanie. Potem, już w zakonie, też całe życie pracowała z dziećmi. A pamięć wciąż ma świetną.

Przeżyła dwukrotne więzienie. Najpierw w Lidzie, potem w Nowogródku. Cela była tak ciasna, że 24 więźniarki przewracały się na drugi bok w nocy na komendę. S. Beata pamięta, że 10 marca rozstrzelano grupę księży.

Raz w paczce do więzienia dostała buty z grubą zelówką. W niej, w schowku, były tajne dokumenty. Rosyjscy strażnicy bardzo chcieli jej te wygodne buty zabrać. Powiedziała, że chętnie by oddała, ale ma egzemę na stopach. Przestraszyli się.

Działała pod rozkazami Stanisława Jerzego Sędziaka, cichociemnego, który na początku grudnia 1942 r. objął w Lidzie funkcję szefa sztabu Okręgu Nowogródzkiego Armii Krajowej (AK). To on kierował akcją odbicia Reginy Mizgier z więzienia w Nowogródku. I to on pierwszy dowiedział się od niej o ślubie, jaki za wrócone życie złożyła Bogu. Czekając na niechybną śmierć z rąk niemieckich żołnierzy obiecała Mu, że wstąpi do zakonu.

To dzięki Stanisławowi Sędziakowi Okręg Nowogródzki AK dysponował dobrze uzbrojonymi oddziałami partyzanckimi, które wykonały wiele akcji zarówno przeciw okupantowi niemieckiemu, jak i radzieckim oddziałom partyzanckim. 

Czytaj także:

W 1946 r. podpułkownik Sędziak poślubił potajemnie młodszą siostrę Reginy, Wandę. 4 miesiące później został aresztowany i po śledztwie mokotowskim skazany na śmierć za przynależność do AK i WiN-u. Po oczekiwaniu na wykonanie wyroku, kara została zamieniona w 1956 r. na dożywocie, a rok później na 12 lat więzienia.

Obie, Regina i Wanda, były łączniczkami w AK. Siostra Regina doszła do stopnia porucznika. Siostry śmieją się, że s. Beata do dziś jeździ wszędzie z teczką. Zawsze pod ręką miała pieczątki, potrafiła wyrobić bezpieczne dokumenty, które niejednemu ocaliły życie.

W celi w Nowogródku powstała cudna bluzeczka, udziergana wystruganym drewnianym szydełkiem, nitką ze sprutej halki. Jakim cudem przetrwała 75 lat? Bóg raczy wiedzieć. I siostra Regina, która powtarza, że ten okres działalności ma już rozliczony z ludźmi i z Panem Bogiem.

- Może przynajmniej siostra powie, jaki ma stopień?
- Nie pamiętam - mówi, chociaż w bystrym oku widać błysk. Modliła się, żeby zapomnieć, co widziała.
- Jest porucznikiem - szepczą siostry za plecami.

Mówi, że wzrok wysiada, słuch szwankuje, ale tak nie jest. Pasjami jeszcze wykonuje robótki ręczne: cudne aniołki z włóczki na szydełku, serwetki i bombki, a na Wielkanoc - jajka, które pieczołowicie okręca żółtą włóczką.

- Sama sprząta pokój, a nie daj, Boże, żeby ktoś chciał po niej pozmywać - śmieją się siostry. Chociaż przełożona zabroniła jej wchodzić na drabinę i myć okna, przyznaje, że jeszcze w ubiegłym roku robiła to osobiście. Wierzy, że jej patron św. Józef już szykuje jej inną drabinę, do nieba.

W tym roku wybiera się na Ekstremalną Drogę Krzyżową w Markach. Gdyby tylko jej siostry pozwoliły, to poszłaby całą 22-kilometrową trasę. Ale młodsze franciszkanki Rodziny Maryi, dla których będzie to kolejna EDK, wiedzą, ile wysiłku kosztuje.

- Pójdzie siostra z nami, ale tylko dwie stacje, dobrze? Musi być siostra w dobrej formie na urodziny.
- A ja jestem w złej? - dworuje stulatka. I pokazuje, że potrafi złożyć dłonie nie tylko z przodu, ale i z tyłu, na wysokości swoich łopatek.
- Może być różnie z pogodą.
- Ale ja mam dobrą kurtkę - próbuje jeszcze s. Regina. - I mam dużo siły, bo się dużo modlę - przekonuje, idąc do kaplicy, poklęczeć przed Panem Jezusem.

Wygląda na to, że najstarszej uczestniczki Ekstremalnej Drogi Krzyżowej nic nie przestraszy. Samo jej spojrzenie mówi: "Nie takie rzeczy przeszłam".

EDK w Markach będzie miała dwie trasy. Obie rozpoczną się przy parafii Matki Bożej Królowej Polski przy ul Jutrzenki 26. Krótsza - Ekstremalny Święty Marek - liczyć będzie 22 km. Pątnicy dłuższej - "100-lecia niepodległości RP - Ignacego Skorupki", przejdą w nocy 41 km, m.in. szlakiem cudu nad Wisłą, przez Radzymin i Ossów.

Ekstremalna Droga Krzyżowa wyruszy w kilkuset miejscach w Polsce 16 marca. Trzeba pokonać trasę minimum 40 km w nocy. "Samotnie lub w skupieniu. Bez rozmów i pikników. Musi boleć, byś opuścił swoją strefę komfortu i powiedział Bogu: jestem tutaj nie dlatego, że masz coś dla mnie zrobić, jestem, bo chcę się z Tobą spotkać" - zachęcają organizatorzy.