Rodziny i strażacy już na szlaku

Joanna Jureczko-Wilk Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 05.08.2018 14:48

Z Mińska Mazowieckiego, spod Łodzi, a nawet z dalekich Chin pochodzą pątnicy, którzy wyruszyli z praską pielgrzymką.

Z Witolina wyszła też pielgrzymka strażaków i ich rodzin Z Witolina wyszła też pielgrzymka strażaków i ich rodzin
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość

Po burzy i ulewie, która przeszła rankiem nad Warszawą, zaświeciło słońce. Akurat wtedy, gdy po Mszy św. odprawionej przez bp Romualda Kamińskiego w parafii Narodzenia Pańskiego na Witolinie, pielgrzymi formowali cztery grupy (żółtą, niebieską, zieloną i amarantową). Piąta: biała, dołączy do nich w Karczewie. W sumie 5 sierpnia sprzed witolińskiego sanktuarium, w drogę wyruszyło blisko pół tysiąca osób.

Czuwają nad nimi: dyrektor pielgrzymki ks. Dariusz Bala (proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Otwocku), ks. kanonik Grzegorz Kowalczyk -moderator diecezjalny Kościelnej Służby Porządkowej "Totus Tuus" (proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego), ks. Janusz Kopczyński - opiekun duchowy (proboszcz parafii św. Antoniego z Padwy w Mińsku Mazowieckim). Podczas Eucharystii modlono się też o zdrowie dla Bogdana Niewiadomskiego, przewodniczącego Kościelnej Służby Porządkowej i wieloletniego organizatora praskiej pielgrzymki.

Galeria z wyjścia praskiej pielgrzymki - TUTAJ

- Jak w życiu, raz słońce, raz deszcz. Wszystko trzeba przyjąć. I tego uczy mnie pielgrzymowanie. Żeby nie wiem, co się działo, trzeba rano wstać i iść - mówi Stanisława Morek, która przyjechała z Pułtuska i na szlak wyruszyła ze swoją koleżanką z Gocławia.

- Idę tylko jeden dzień, bo w tym roku miałem problemy z urlopem. Ale cieszę się chociażby z tego małego kawałka rekolekcji w drodze, oderwania się od codzienności i wyjścia naprzeciw szukającego nas Boga - przyznaje Łukasz Gaj z Warszawy.

Do pokonania pozostało 315 km   Do pokonania pozostało 315 km
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
Pod hasłem "Rodzina przeniknięta Duchem Świętym", wraz z 35. Pieszą Praską Pielgrzymką Rodzin, na Jasną Górę wędrują też strażacy. Członkowie Państwowej Straży Pożarnej oraz Ochotniczych Straży Pożarnych wraz ze swoimi rodzinami wyruszyli nieco wcześniej. O godz. 6 modlili się w bazylice katedralnej św. Michała Archanioła i św. Floriana, gdzie znajdują się relikwie ich patrona, św. Floriana. Potem autokarem przyjechali na Mszę św. na Witolin.

Biskup Romuald Kamiński porównał pielgrzymowanie do drogi, w jaką wybrał się pierwszy pielgrzym Biblii - Abram, późniejszy Abraham. Droga było konieczna, żeby patriarcha zostawił dotychczasowe życie, wyszedł z powiązań, "uwikłań" codziennego życia. Dopiero, kiedy Abram oderwał się od wszystkiego, wyruszył w nieznane, ucząc się całkowicie polegać na Bogu, był gotów na przymierze z Panem.

Wychodzących pątników żegnał bp Romuald Kamiński   Wychodzących pątników żegnał bp Romuald Kamiński
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
- Pielgrzymka różni się od turystycznej wycieczki, która jest ukierunkowana na zwiedzanie okolic, zwraca uwagę uczestników na to, co ich otacza, a wiedzę czerpie z dzieł ludzkich, opisujących wydarzenia, historię, geografię. Pielgrzymi nie rozglądają się za tym, co ich otacza, tylko usilnie starają się wejść do własnego wnętrza, badają stan ducha. "Informacji" szukają w słowie samego Boga - podkreślił biskup warszawsko-praski. Dodał, że pielgrzymka jest czasem, kiedy szczególnie dociera do nas prawda, że na ziemi jesteśmy tylko na chwilę, jak pielgrzymi w drodze. Dlatego nie warto "inwestować" w to, co nietrwałe, tak głęboko "zakotwiczyć się w sprawach ziemskich", że one nas pochłoną.

- Musimy się ruszać, bo jeśli będziemy się "okopywać" sprawami doczesnymi, zgubimy zdolność patrzenia szerzej, głębiej, mądrzej. Życzę wam, żeby te najbliższych kilka dni było mocnym wejrzeniem w to, co jest sprawami Bożymi. One bowiem są fundamentem naszego życia - ostrzegał duchowny.

Specjalnie na pożegnanie praskiej pielgrzymki, z Żarnowicy z województwa łódzkiego, przyjechała strażacka orkiestra. Zagrała pielgrzymom i sama przeszła z nimi kawałek drogi.

- Żeby tylko pierwszego dnia nie narobić odcisków, a potem już jest "z górki". Czasami przychodzą kryzysy, wydaje się człowiekowi, że nie da rady, że nie zrobi kroku dalej. A wtedy trzeba to przemodlić. I wszystko mija - mówią Małgorzata Paszkowska i Klara Kesler z Mińska Mazowieckiego. I dodają: - Bardzo lubimy tę pielgrzymkę, bo nie jest duża, wszyscy się znają, jest wspaniała atmosfera, pomagamy sobie wzajemnie.... Znamy już naszych księży, kontaktujemy się ze sobą przez cały rok, składamy świąteczne i imieninowe życzenia. Jesteśmy pielgrzymkową rodziną.

O praskich pielgrzymach z Chin czytaj  TUTAJ