Bóg nikogo nie wyklucza

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

publikacja 05.08.2018 10:05

W 27. pielgrzymce niepełnosprawnych poszli zdrowi i chorzy, wolni i więźniowie, ci którym niczego nie brakuje i ci, którzy nie mają dachu nad głową.

Bóg nikogo nie wyklucza

Dla Roberta pielgrzymka była momentem zwrotnym podczas 12-letniego wyroku. Dziś chętnie by poszedł na Jasną Górę, ale nie może. Wyszedł z więzienia, założył rodzinę, pracuje. Odprowadził więc pierwsze kilka kilometrów pięciu innych więźniów, którzy postanowili sprawdzić się w nowej dla nich dyscyplinie, duchowych zmaganiach o nowe życie. Jacek Jakubowski odsiaduje 4-letni wyrok w Pionkach. Zostało mu 15 miesięcy.

- Chciałbym się zrehabilitować, może Pan Bóg mi coś w głowie odwróci, a może nawet nawróci - myśli wyruszając w ponad 300-kilometrową drogę z XXVII Pieszą Pielgrzymką Niepełnosprawnych wraz z Irkiem Błuszakiem z Legionowa, przykutym na stałe do wózka inwalidzkiego.

- To jedna z najlepszych dróg resocjalizacji - mówi Marek Łagodziński z Fundacji Sławek, opiekującej się osadzonymi.

Oprócz więźniów, którzy będą wspierać niepełnosprawnych, w pielgrzymce wyruszyło także 22 bezdomnych.

- Od czterech lat jestem bez dachu nad głową - zwierza się Wojciech Bartkiewicz. - Chciałbym, żeby i w moim życiu coś się zmieniło - dodaje 40-latek z Płońska, pchając wózek niepełnosprawnego pana Edka.

W sumie z kościoła św. Józefa na Kole wyruszyło ponad 500 osób, w tym wiele rodzin.

Magda Kurzacz współtworzy grupę muzyczną w grupie św. Kamila. Z wózka wychyla się sześcioletnia Renata. - Mamo, zobacz co dla ciebie narysowałam.

Obok wędruje 15 letni Kacper. Tata Szymon musi w tym roku zostać w pracy. Oboje z żoną mają poczucie, że pielgrzymka porządkuje ich życie. I jest największym świętem w roku, obok Wielkanocy i Bożego Narodzenia.

Swoje święto celebruje dziś Hania. Dlatego do wózka Wojtek i Marlena Buczyńscy ze Starych Babic przytroczyli wielki balon ze złotą czwórką.

- Ktoś zapytał naszego Stasia na placu zabaw, kiedy mają urodziny. Odpowiedział, że nie pamięta dokładnie, ale jego siostra przed pielgrzymką, a on - po - śmieje się Marlena.

- Idziemy dziękować Panu Bogu za wszystko. Nic innego nam nie zostało - dodaje mąż. Z ich wózka wychyla się dwuletnia Tośka. - Chcemy pokazać dzieciom, że w życiu nie liczy się, by było wygodnie. Chcemy ich uczyć wrażliwości na potrzeby innych. Nie ma lepszego miejsca niż ta pielgrzymka - mówi Wojtek Buczyński, na co dzień fotograf.

Uczestnikom pielgrzymki towarzyszy hasło "JESTEŚMY".

- My jesteśmy: dziećmi Bożymi, zakochanymi w Czarnej Madonnie; ludźmi, jak inni, choć pozbawionymi pewnych sprawności, katolikami, mającymi prawo do uczestniczenia w zbiorowych formach kultu, obywatelami Polski, cieszącymi się wolnością wyznawania wiary, przemieszczania się swobodnie po kraju i korzystania ze wszelkich możliwości spędzania wolnego czasu. I dlatego nie w autokarze, nie w pociągu, nie na ramionach innych braci pielgrzymów, ale na piechotę, w drodze do Częstochowy JESTEŚMY - mówi ks. Stanisław Jurczyk, organizator pielgrzymki, który w tym roku wyruszył na szlak o kulach. - Miałem operację kolana, więc wyruszam w gipsie. Choć trochę poczuję się, jak ci z którymi wędruję na Jasną Górę po raz 27 - uśmiecha się.