Papież niezwykle zwykły

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

publikacja 06.12.2018 15:31

Franciszek dopuszcza latanie talerzy w domu, byleby dzień kończyć gestem pojednania. Nie chce, by konfesjonał był salą tortur, a Kościół urzędem celnym, który bardziej niż miłość, ceni faryzejską skrupulatność. O papieżu na nasze czasy dyskutowano w Collegium Bobolanum.

Papież niezwykle zwykły Ks. prof. Dariusz Gardocki SJ wymieniał najbardziej charakterystyczne sformułowania papieża z Argentyny: "konfesjonał nie powinien być salą tortur", "Kościół nie jest urzędem celnym", "zapach owiec", czy też "zapach Ewangelii". Tomasz Gołąb /Foto Gość

- Papież Franciszek przypomina w swoim nauczaniu to, co od zawsze charakteryzowało Kościół i chrześcijaństwo. Przy czym czyni to w nowy sposób i za pomocą nowego języka, gestów i sposobu życia - mówił ks. prof. Dariusz Gardocki SJ podczas debaty „Franciszek - papież na nasze czasy”.

Wymieniając najbardziej oryginalne sformułowania papieża z Argentyny: "konfesjonał nie powinien być salą tortur", "Kościół nie jest urzędem celnym", "zapach owiec", czy też "zapach Ewangelii", jezuita przekonywał, że podobnie jak poprzednicy papież chce służyć wierze i ją umacniać.

Nie zmienia, ani też nie chce zmieniać tego, co stanowi samą istotę wiary chrześcijańskiej, ale wskazuje konieczność podjęcia przez Kościół rozeznania pomiędzy tym, co stanowi centrum i istotę przepowiadania chrześcijańskiego a tym, co jest w nim drugorzędne, jak i tym, co w przeciągu historii uległo deformacji i oddaliło się od prostoty przepowiadania Jezusa.

Wskazuje on zwłaszcza na potrzebę misyjnego i pastoralnego nawrócenia Kościoła. - Na konieczność przyjęcia przez Kościół "opcji misyjnej" i "dynamizmu misyjnego", który sprawia, że Kościół nie będzie koncentrować się na sobie i zajmować się tylko sobą, lecz będzie stawał się Kościołem w drodze, Kościołem otwartych drzwi, Kościołem wychodzącym na peryferie i poszukującym odpowiednich dróg do ewangelizowania współczesnego świata - tłumaczył ks. Dariusz Gardocki.

Uczestnicy debaty podkreślali główne akcenty nauczania Franciszka: sprawiedliwość jako prymat życia społecznego i politycznego, miłosierdzie chrześcijańskie, troskę o ubogich oraz obecność w miejscach, gdzie brakuje miłości i panuje dehumanizacja i przemoc.

Papież łączy w sobie radosną franciszkańską duchowość biedy i wolności z jezuicką odwagą, by podążać za najbardziej złożonymi problemami. Chce Kościoła, który jest "szpitalem polowym", a nie "zamkiem z piasku", który zajmuje się tylko sobą i zamyka się w gąszczu obsesji i procedur. Nawet jeśli z tej misji wyjdzie poturbowany, poraniony i brudny.

W konferencji zorganizowanej przez Papieski Wydział Teologiczny Collegium Bobolanum swoje referaty przestawili także: ks. Jacek Poznański SJ (Ekoteologia po encyklice „Laudato si”), ks. Artur Filipowicz SJ (Moralność według Franciszka) i ks. Tadeusz Kotlewski SJ (Ignacjańskie korzenie duchowości Papieża Franciszka). Debatę poprowadził ks. Marek Blaza SJ, który odczytał także wystąpienie ks. prof. Roberta Skrzypczaka, poświęcone papieskiej teologii małżeństwa.

- Obrosło już legendą słynne twierdzenie Franciszka o dopuszczalności latania talerzy w domu, byleby tylko kończyć dzień gestem pojednania. Nie potrzeba w takich sytuacjach „wzywać Organizację Narodów Zjednoczonych". Sprawę załatwi czułe przytulenie. Sekret rodziny polega na, zdawałoby się, niepozornych gestach. Tymczasem za nimi kryje się cała teologia małżeństwa - mówił ks. Skrzypczak. Jego zdaniem, gramatyka rodzinna odmienia się według papieża przez dwa przypadki: wzajemną dbałość o siebie oraz braterstwo.

- Być może wielu zaskakuje podejście papieża Franciszka, który nie uważa za swą wiodącą powinność podejmowanie wciąż na nowo tak zwanych zagadnień „gorących", jak aborcja, związki homoseksualne czy sięganie po antykoncepcję. Wyjaśniając proboszczom sztukę spowiadania penitentów, papież Franciszek przyznał, że postawa rygorysty, jak i niefrasobliwego laksysty są obciążone tym samym błędem: nie interesuje ich spowiadająca się osoba. Rygorysta proponuje lekarstwo, które ostatecznie zabija chorego, laksysta natomiast wmawia choremu, że jest zdrowy, nie proponuje mu więc niczego, co de facto pozwala nadal rozwijać się chorobie i niewidzialnie toczyć człowieka od środka. Dziś, natomiast, zwłaszcza w odniesieniu do problemów, jakie dotykają rodziny Kościół winien reagować współczuciem w dosłownym znaczeniu tego pojęcia, to jest: zanim osądzi, winien wspólnie pocierpieć, wczuć się i pochylić nad raną. Dlatego Franciszek porównywał Kościół do szpitala potowego. W jego obrębie rodzina stanowi szczególny oddział terapeutyczny, pełen pacjentów zainteresowanych kuracją - mówił ks. prof. Robert Skrzypczak, opisując zalecenia papieża dotyczące przygotowania do małżeństwa, czy osób zagrożonych rozpadem sakramentalnego związku.

Ks. Skrzypczak przypomina trzy słowa potrafiące czynić cuda, które według papieża "należy wypowiadać stale, trzy słowa, które muszą być obecne w domu: proszę, dziękuję i przepraszam. Trzy słowa magiczne. Proszę - aby nie rozpychać się w życiu małżeńskim. Dziękuję - za to, co zrobiłeś dla mnie. A ponieważ wszyscy popełniamy błędy, jeszcze inne słowo, nieco trudne do wypowiedzenia, ale potrzebne - przepraszam.

Wraz z tymi trzema słowami, modlitwą wzajemną za siebie, pojednaniem uskutecznionym zawsze przed nadejściem nocy, małżeństwo ocaleje".

- W słowa Franciszka można się wsłuchiwać jak w nauczanie papieża, a jednocześnie rozpoznawać w nich głos życzliwego i zaprzyjaźnionego proboszcza z rodzinnej parafii. To prosty pasterz zwracający się do małżonków, których ma przed sobą: „Życzę wam szczęścia, mimo że pojawią się krzyże. Oj, pojawią się. Ale Pan jest przy was, aby wam pomagać" - dodał warszawski teolog.