Plac Zwycięstwa Ducha

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

publikacja 01.06.2019 10:51

Propaganda ostrzegała przed dantejskimi scenami, które będą rozgrywać się na placu Zwycięstwa. Mówiono o trumnach, które przygotowano dla ofiar, i o miejscach, które zabezpieczono w szpitalach dla rannych, stratowanych przez tłum.

Plac Zwycięstwa Ducha Powitanie Jana Pawła II na dziedzińcu kurii warszawskiej przy ul. Miodowej. Archiwum Archidiecezji Warszawskiej

Telewizja pokazywała papieża, ale nie tłumy, które mu towarzyszyły. Dlatego tak zaskakują dziś zdjęcia z tego czasu, pokazujące niekończące się tłumy nie tylko na samym pl. Zwycięstwa, gdzie zgromadziło się wówczas ponad 600 tys. osób, ale także na trasie przejazdu, usłanej z Okęcia na Stare Miasto tysiącami wiązanek kwiatów. Także na trasie do archikatedry, gdzie papież modlił się m.in. przy krzyżu w Kaplicy Baryczków, oraz w drodze do Belwederu, na powitanie z przedstawicielami władz państwowych.

Ci, którzy przyszli na spotkania z Janem Pawłem II, a było to nawet 10 mln wiernych, zobaczyli po raz pierwszy, że to oni są większością, a nie służba bezpieczeństwa - choć peerelowska propaganda unikała szerokich planów, a pokazywała głównie osoby starsze i zakonnice, omijając starannie ludzi młodych. KC PZPR z dumą odnotowała po pielgrzymce, że Kościołowi nie powiodły się apele o masową frekwencję. Zdjęcia Ryszarda Rzepeckiego, które można dziś oglądać między innymi na stronach powstającego Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, pokazują, jak bardzo marzenia partii komunistycznej rozminęły się z rzeczywistością. 2 czerwca 1979 r. był jakby pierwszym dniem wolności w okresie komunistycznego ucisku.

Zobacz: Specjalny Serwis Papieski

Uczestnicy przeżywali spotkanie z papieżem z nabożeństwem, choć zapewne nikt nie zdawał sobie sprawy z wagi wydarzeń, które zapoczątkowały słowa wypowiedzianej na koniec modlitwy o zesłanie Ducha Świętego i odnowienie oblicza tej ziemi. Ks. Jan Sikorski, odpowiedzialny podczas celebry za rozdzielanie Komunii św. na pl. Zwycięstwa, pamięta, że gdy w czasie kazania przechodził obok jednej z uczestniczek, dostał burę za to, że przeszkodził jej w słuchaniu słów papieża.

- Jestem jej do dziś wdzięczny, bo uzmysłowiła mi, w jak wielkim misterium uczestniczyliśmy - wspomina.

Kościół chciał uniknąć ewentualnych prowokacji przy okazji pielgrzymki i powołał w archidiecezji warszawskiej Kościelną Służbę Porządkową, do której zapisało się 10 tysięcy mężczyzn. Pierwsze spotkania przed wizytą Ojca Świętego odbywały się w parafii Świętej Trójcy w Ząbkach, gdzie ksiądz Tadeusz Karolak przygotowywał ich do pełnienia służby. Symbolami rozpoznawczymi były furażerka i identyfikator ze zdjęciem, które do dziś noszą z dumą członkowie Totus Tuus, którzy pilnują grobu ks. Jerzego Popiełuszki na Żoliborzu i pomagają w organizacji licznych kościelnych uroczystości.

Biskup Tadeusz Pikus w 1979 roku był na czwartym roku warszawskiego seminarium. Przypadła mu rola akolity w asyście pontyfikalnej. Zakrystia, a właściwie dwa namioty, stanęła obok Grobu Nieznanego Żołnierza, przy którym dłuższą chwilę modlił się Jan Paweł II po przybyciu na pl. Zwycięstwa. Kleryk Tadeusz Pikus trzymał dzban z wodą do obmycia rąk dla głównego celebransa. Ręce mu się trzęsły.

- Może nawet przez nieuwagę oblałem nieco papieskie buty - wspominał dla Centrum Myśli Jana Pawła II. Ale prawdziwy szok przeżył wówczas, gdy po wyjściu papieża do namiotu wpadła grupka świeckich, którzy wypili wodę, w której ręce umył następca św. Piotra. A potem podarli na małe kawałeczki ręczniczek, którym wycierał dłonie.

Warszawscy klerycy służyli też do Mszy św. Gdy papież po celebrze obchodził papieski ołtarz, błogosławiąc niezmierzone tłumy, dzisiejszy ordynariusz diecezji drohiczyńskiej miał wrażenie, że papież kilkakrotnie długo mu się przygląda.

- Potem mówiłem kolegom o niezwykłym przywileju, który mnie spotkał. Ku mojemu zdziwieniu oni doświadczyli tego samego. Każdy z nas miał wrażenie, że papież patrzył tylko na niego - wspomina.

Następnego ranka służył również podczas spotkania młodzieży przy kościele św. Anny. Podobno było ono jeszcze silniej infiltrowane przez służby bezpieczeństwa. Dlatego młodzi otrzymywali w swoich parafiach krzyże, które później wznosili podczas spotkania z Janem Pawłem II, wypełniając każdą wolną przestrzeń między pl. Zamkowym a kościołem Świętego Krzyża.

- Mszy z pl. Zwycięstwa słuchałem z okna mieszkania mojej babci, Ireny. Kończyłem wówczas studia na Wydziale Ekonomiczno-Społecznym SGPiS. Już sam wybór Karola Wojtyły był dla mnie przełomem, ale pierwsza pielgrzymka rozbudziła mnie duchowo - wspomina Zdzisław Bielecki, prezes fundacji Dzieło Odbudowy Miłości DOM i współzałożyciel Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów. - Pierwszy raz widziałem wówczas takie tłumy. Jeszcze w nocy pobiegłem przed kościół św. Anny. Rano papież zobaczył las rąk z uniesionymi krzyżami. Także mój. Stałem na gzymsie wieży św. Anny, a w oczach miałem łzy. Powietrze falowało modlitwą dziesiątek tysięcy młodych. Potem byłem na pl. Zwycięstwa, zanim rozebrano ołtarz. I wielokrotnie przychodziłem w miejsce, gdzie układano krzyż z kwiatów i z którego Warszawa żegnała po śmierci wielkiego Prymasa Tysiąclecia. Do dziś zatrzymuję się tam na chwilę - mówi Zdzisław Bielecki, pokazując pamiątkę sprzed 40 lat.