Ponad 6,2 tys. wolnych miejsc w warszawskich szkołach średnich. 470 w renomowanych liceach

Joanna Jureczko-Wilk Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 25.07.2019 16:18

Sytuacja w stołecznych szkołach po pierwszym etapie rekrutacji jest zaskakująco dobra. Nawet wiceprezydent Warszawy miała problemy, żeby to wyjaśnić.

Wiceprezydent Kaznowska podziękowała pracownikom samorządu i dyrektorom szkół za "wielką determinację i ciężką pracę", dzięki której placówki przyjęły większą liczbę uczniów. Wiceprezydent Kaznowska podziękowała pracownikom samorządu i dyrektorom szkół za "wielką determinację i ciężką pracę", dzięki której placówki przyjęły większą liczbę uczniów.
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość

W czwartek szkoły ponadpodstawowe i ponadgimnazjalne w Warszawie ogłosiły listy wolnych miejsc dla podwójnego rocznika starającego się o przyjęcie. Po pierwszym etapie rekrutacji kandydaci mieli potwierdzić chęć nauki w placówkach. W sumie nie potwierdziło jej, a tym samym zwolniło miejsce ponad 6,2 tys. osób zakwalifikowanych. Najwięcej wolnych miejsc jest w liceach: 3514  (na 2619 kandydatów, którzy teraz będą się o nie starać), w szkołach branżowych - 728 wolnych miejsc, a w technikach zwolniło się ich 1979.

- Mamy 900 więcej miejsc w liceach aniżeli potrzeb - przyznała wiceprezydent Renata Kaznowska, która na konferencji prasowej w ratuszu musiała trzykrotnie tłumaczyć dziennikarzom dopytującym o to, ile miejsc zabraknie w warszawskich placówkach.

Okazało się, że 3587 nastolatków, którzy zakwalifikowali się do stołecznych placówek, nie zdecydowało się ostatecznie na naukę. - Wśród zakwalifikowanych do liceów, którzy jednak nie złożyli wymaganych dokumentów, 60 proc. stanowią młodzi spoza Warszawy - tłumaczy wiceprezydent Kaznowska. Według niej, uczniowie rezygnowali z nauki w stolicy, bo nie udało im się znaleźć miejsca w bursie.

- Nie mogliśmy upchnąć łóżek w bursach i prawie pół tysiąca dzieci, które dostały się do warszawskich szkół średnich, nie dostało miejsc w bursach. Mogliśmy w tym roku przyjąć tylko 169 osób i tyle przyjęliśmy. Cała reszta nie potwierdziła nauki w warszawskich szkołach średnich, bo po prostu nie miała gdzie mieszkać. Więc jeśli to jest sukces, to gratuluję, panie ministrze! - ironizowała wiceprezydent, zwracając się za pośrednictwem mediów do Dariusza Piontkowskiego, nowego ministra edukacji narodowej.

Jednak na stronie Urzędu Miasta zamieszono informację o wolnych miejscach także w bursach. - Tak, mamy kilkanaście wolnych miejsc w jednej z burs - przyznaje Joanna Gospodarczyk, dyrektor Biura Edukacji Urzędu m. st. Warszawy.

O godz. 15 w serwisie edukacyjnym miasta pojawiała się lista szkół z dostępnymi miejscami w rekrutacji uzupełniającej. Będą mogli aplikować o nie nie tylko ci, którzy nie dostali się do żadnej ze szkół, a tych było 3173 osób, ale także ci, którzy potwierdzili naukę w placówce, a teraz zwolniło się miejsce w innej, do której woleliby uczęszczać.

 W rekrutacji uzupełniającej od 26 lipca od godz. 8 do 30 lipca do 12.00 kandydaci składają dokumenty bezpośrednio w wybranych szkołach, które dysponują wolnymi miejscami. Rekrutacja uzupełniająca odbywa się bez użycia elektronicznego systemu, jednak obowiązują te same zasady przyjęć. Listy kandydatów zakwalifikowanych pojawią się 19 sierpnia o godz. 12, a listy przyjętych komisje rekrutacyjne opublikują 28 sierpnia o godz. 10.

Wiceprezydent rozpoczęła jednak konferencję prasową od krytyki reformy edukacji. - Mówimy o setkach tysięcy dzieci w całej Polsce skrzywdzonych reformą edukacji. Mówimy o upychaniu młodzieży w szkołach i to jest najbardziej bolesne. Mamy uczniów, którzy dostawali się na 197. pozycji swojego wyboru, i to jest dobre podsumowanie sytuacji, w której się znaleźliśmy - mówiła wiceprezydent. - Problem był z liceami, bo młodzież nie chciała słuchać pani minister Anny Zalewskiej i chciała uczyć się w liceach, a nie w technikach czy szkołach branżowych. W najlepszych szkołach rankingowych nie byliśmy w stanie podwoić liczby oddziałów. A to oznacza, ze znakomici uczniowie, z czerwonymi paskami na świadectwach, w tym roku w liczbie 1400 przesunęli się w tej kolejce trochę niżej, do liceów z kategorii "średniaków".

Chwilę później przyznała, że w liceach zajmujących pierwsze 20 miejsc w rankingach pozostało 470 wolnych miejsc. Uczniowie mają więc jeszcze szansę dostać się do najlepszych placówek m.in. do „Staszica", „Batorego”, „Czackiego”, „Hoffmanowej”, „Jeziorańskiego”. - Zanim pan minister Piątkowski ogłosi wielki sukces reformy oświaty, bo uczniowie gdzieś się dostali, to słowo gdzieś w pamięci młodzieży zostało na pewno. Jest oburzona, rozczarowana i czuje się oszukana. Słowo "gdzieś" jest dla mnie kwintesencją tej deformy - podsumowała R. Kaznowska.

W krytyce wtórowała jej Dorota Łoboda, przewodnicząca Komisji Edukacji w Radzie Warszawy: - Pan minister nie martwi się tym, że nasze dzieci są w rankingach najbardziej nieszczęśliwymi dziećmi w szkole na 49 badanych państw. 1 września pójdą do szkół średnich uczniowie i uczennice, którzy będą nieszczęśliwi, zbuntowani, sfrustrowani, że znaleźli się nie tam, gdzie chcieli. Będziemy mieli pokolenie nieszczęśliwych dzieci, które swojej szkoły jeszcze bardziej nie będą lubiły niż do tej pory.