Skazani na… nawrócenie

Tomasz Gołąb

|

Gość Warszawski 31/2019

publikacja 01.08.2019 00:00

Grypsujący twardziele po kilkudziesięciu kilometrach miękną. – Przed tobą otworzy się kiedyś brama więzienia, a ja na tym wózku spędzę dożywocie – mówi im Irek z Legionowa, któremu skazańcy pomagają dotrzeć na Jasną Górę.

▲	Więź między przestępcami i niepełnosprawnymi podczas drogi sprawia, że mieszkańcy zakładu karnego nie wracają z niej już tacy sami. Do tej pory wędrowało tak już kilkuset z nich. ▲ Więź między przestępcami i niepełnosprawnymi podczas drogi sprawia, że mieszkańcy zakładu karnego nie wracają z niej już tacy sami. Do tej pory wędrowało tak już kilkuset z nich.
Tomasz Gołąb /Foto Gość

Mówi, że złamał chyba wszystkie paragrafy Kodeksu karnego. Jednak dziś Piotr jest kierowcą w Belgii, a jego życie pokazuje, że cuda się zdarzają. Siedem lat starał się, by pójść na pielgrzymkę z niepełnosprawnymi.

Pielgrzymka wolności

Dla części skazanych pierwsza pielgrzymka to odskocznia od monotonnego więziennego życia. Piotr zdał sobie sprawę, że po 15-letnim wyroku coś zmieni albo wróci za kraty. W więzieniu na Rakowieckiej trafił na Marka Łagodzińskiego, założyciela fundacji „Sławek”, zajmującej się początkowo jedynie pomocą więźniom, a dziś wszystkim wykluczonym. To on zabrał go na pielgrzymkę z niepełnosprawnymi. Był 2007 rok.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.