Tysiące powodów, by iść

Joanna Jureczko-Wilk, Tomasz Gołąb

|

Gość Warszawski 33/2019

publikacja 15.08.2019 00:00

Z dziecięcymi wózkami, o kulach, z bagażem cierpienia i jeszcze większym plecakiem podziękowań. Warszawa poszła na Jasną Górę, przed obraz Tej, która cierpliwie słucha.

▲	500 osób niepełnosprawnych, ich przyjaciół, więźniów i osób bezdomnych po raz 28. wyruszyło pieszo i na wózkach inwalidzkich do Częstochowy. ▲ 500 osób niepełnosprawnych, ich przyjaciół, więźniów i osób bezdomnych po raz 28. wyruszyło pieszo i na wózkach inwalidzkich do Częstochowy.
Zdjęcia Tomasz Gołąb /Foto Gość

Intencji mnóstwo, jak zawsze. Obok tych indywidualnych, znanych tylko Bogu, także 40. rocznica pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II, spodziewana beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego i dziękczynienie przed ogłoszeniem kościoła paulinów sanktuarium Matki Życia. Oczywiście wychodzący pielgrzymi nie mogli zapomnieć o tym, że 75 lat temu wybuchło Powstanie Warszawskie.

Jesteście jak powstańcy

– Gdy ktoś pyta, czy dzisiejsze pokolenie byłoby stać na podobny zryw jak wtedy, 1 sierpnia, mówię: „Przyjdźcie zobaczyć pielgrzymkę”. Nie jesteście gorsi od waszych rówieśników z 1944 roku. Waszą bronią są jednak różaniec i modlitwa – mówił ks. Jan Sikorski, emerytowany proboszcz parafii św. Józefa na Kole, który 5 sierpnia odprawił Mszę św. i pobłogosławił pielgrzymkowy krzyż przed wyruszeniem 28. Pielgrzymki Niepełnosprawnych. W pięciu grupach na Jasną Górę wyruszyło prawie 500 osób. Wśród nich Paweł, 29-latek z czterokończynowym porażeniem mózgowym. Przykuty do wózka, skazany jest na opiekę najbliższych do końca życia. Ale na tę pielgrzymkę czekał cały rok. Ubrany w furażerkę i biało-czerwoną opaskę z powstańczą kotwicą chce upamiętniać powstańców warszawskich, którzy byli gotowi oddać życie za wolność. To pomysł jego mamy Elżbiety Opolskiej, która kolejny raz z dwoma niepełnosprawnymi synami ruszyła sprzed kościoła św. Józefa na Kole na pielgrzymkowy szlak.

Dziękowali za cud

Joasia i Paweł Kulawikowie z Radzymina ruszyli z trójką dzieci – 8-letnią Kornelią, 6-letnim Adasiem i 2-letnią Manią. W wózku zmieścili torbę kajzerek, wodę, owoce, warzywa, czapeczki, ubrania dla dzieci na zmianę, coś od słońca i coś na deszcz, lalki, koniki... – To fenomen pielgrzymowania z dziećmi. Nie wiem, jak to się udaje, ale gdy chodziłam sama, wszystko mi dokuczało. Z dziećmi idzie się bezproblemowo – mówi Joasia, łapiąc w ostatniej chwili przewracający się wózek. Jej mąż idzie w pielgrzymce 27. raz. – Nawet gdy kiedyś nie udało się pójść, serce było na pielgrzymce – dodaje. Oni też mają za co dziękować. Dwa lata temu doświadczyli cudu. – Uznaliśmy, że Mania była za mała na pielgrzymkę. Ledwie zostaliśmy, dostała wirusowego zapalenia mózgu. Trzy tygodnie leżała w szpitalu, a za jej zdrowie modliła się niejedna pielgrzymkowa grupa. O tym, że córka cudem wyszła z choroby bez żadnego upośledzenia, zaświadczyło pięciu lekarzy – twierdzą.

Nie tylko studenci

W tym samym czasie z pl. Zamkowego ruszyło 20 grup Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymki Metropolitalnej pod hasłem „Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”, nawiązującym do pierwszej pielgrzymki św. Jana Pawła II do ojczyzny. Kardynał Kazimierz Nycz prosił jednak, by 3 tys. pielgrzymów modliło się gorliwie o nowe powołania. Z WAPM ruszyli, jak zwykle, żołnierze, a także – po raz pierwszy – grupa czarna o charakterze medytacyjnym, prowadzona przez jezuitów. Jej przewodnikiem został o. Paweł Kowalski SJ z Duszpasterstwa Akademickiego „Winnica” w Gdańsku. Niektóre grupy poprowadzili po raz pierwszy tegoroczni neoprezbiterzy archidiecezji warszawskiej. Drugi rok z rzędu z akademikami pielgrzymowała na Jasną Górę grupa biało-niebieska, w której szli m.in. młodzi z Rosji, Ukrainy i Białorusi wraz z franciszkanami posługującymi w tych krajach. Kiedy z Warszawy wyruszały pielgrzymki akademicka i niepełnosprawnych, z sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej na Grochowie wychodziła 36. Piesza Praska Pielgrzymka Rodzin. Wraz z nią szła 13. Ogólnopolska Piesza Pielgrzymka Strażaków.

Z biskupim krzyżem

Z własnym plecakiem i namiotem, w słomkowym lednickim kapeluszu na głowie szedł w niej bp Marek Solarczyk. W poprzednich latach, jako biskup pomocniczy diecezji warszawsko-praskiej, odwiedzał pielgrzymów na trasie. Na zakończenie ubiegłorocznej wędrówki praskich rodzin obiecał, że może wreszcie przejdzie ją całą. Słowa dotrzymał i wyruszył w 315-kilometrową drogę. – Chodziłem pieszo na Jasną Górę jako uczeń szkoły podstawowej, średniej, jako kleryk. Teraz powracam na znany szlak. Zawsze jest to wielkie przeżycie, kiedy się wychodzi, i cudowne doświadczenie wejścia na jasnogórski szczyt, do kaplicy obrazu Matki Bożej. Ale tak samo ważne jest to wszystko, co jest po drodze, kiedy spotyka się ludzi niosących ogromną życzliwość, serdeczność, otwartość – tych, którzy nas przyjmują, i tych, z którymi się idzie. Pod względem fizycznym nie jest łatwo. Dobrze, że pielgrzymi mają dużą pogodę ducha – mówił bp Solarczyk. Żegnając praskich pielgrzymów i strażaków, bp Romuald Kamiński zaznaczył, że człowiekowi potrzebna jest chwila odosobnienia, wyjście na pustynię, poza własną codzienność i domowe zacisze. Po to, żeby mieć czas na przemyślenie swojego życia, spojrzenie na nie z innej perspektywy. – Potrzebujecie uporać się z wieloma sprawami waszej codzienności, w atmosferze modlitwy, mając u boku ludzi, którzy też mają pragnienia rozważania rzeczy duchowych. Zadbać najpierw o królestwo Boże – to jest nasz cel – mówił bp Kamiński.

Ślub w Mstowie

5 tys. pielgrzymów wyruszyło z kolei w najstarszej warszawskiej pielgrzymce. Z paulinami dziękowali za sanktuarium Matki Życia, którym 8 grudnia stanie się kościół przy ul. Długiej. Błogosławiąc pątników, kard. Nycz podkreślił, że pielgrzymka jest znakiem życia Kościoła i świadectwem, którego dziś potrzebuje świat, by mógł otwierać drzwi Chrystusowi. Dodał, że chrześcijanin powinien pamiętać nie tylko, jaki jest początek jego drogi, ale także, co jest jej celem. Na sercu pielgrzymów szczególnie położył modlitwy o beatyfikację kard. Wyszyńskiego, którego warto naśladować w miłości do Kościoła, głębokiej wierze i umiłowaniu Maryi oraz trosce o sprawy ojczyzny. – Módlcie się po prostu o to, by przyszłoroczna pielgrzymka była pielgrzymką dziękczynienia za to, że Kościół tego wielkiego pasterza wyniósł na ołtarze jako błogosławionego – prosił metropolita warszawski, dostrzegając niesiony po raz 12. na Jasną Górę 2-metrowy portret Prymasa Tysiąclecia. Z paulinami na Jasną Górę wędrowali od lat także Dominika Kania (zaczęła jeszcze w beciku, 22 lata temu) i Adam Łapiński (po raz 18.). Dla obojga jednak 308. pielgrzymka z ul. Długiej była wyjątkowa, bo oprócz wygodnych butów tym razem musieli wziąć jeszcze białą suknię i garnitur. W Mstowie zapragnęli stanąć na ślubnym kobiercu. Część ich weselnych gości, w tym rodzice, szła zresztą razem z nimi.

Świat potrzebuje świadectwa

6 sierpnia o świcie z kościoła akademickiego św. Anny wyruszyło również prawie tysiąc uczestników 308. Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej Akademickich Grup „17”. Na kolejnych postojach liczba piechurów rosła i na Jasną Górę dotarło ich prawie dwa razy więcej. – Pielgrzymowanie przez duże miasto jest uciążliwie, potem nasza trasa wiedzie polami i lasami. Trzymamy się tradycji pielgrzymowania przez Warszawę, ponieważ w ten sposób chcemy dać świadectwo naszej wiary – podkreślał Wojciech Socha, kierownik pielgrzymki. Kiedy 15 rozśpiewanych, kolorowych grup szło al. Rzeczypospolitej w kierunku Świątyni Opatrzności Bożej, pozdrawiało je wielu mieszkańców Miasteczka Wilanów.

– Z „siedemnastkami” wyruszam po raz 14., ale co roku pielgrzymka jest inna, idzie się z różnymi prośbami, podziękowaniami i tęsknotami. Pan Bóg obdarza łaskami, dobrymi ludźmi na trasie i pogodą ducha. Przyprowadza osoby, których intencje mamy ponieść na Jasną Górę. Kiedy w aptece kupowaliśmy środki opatrunkowe, aptekarka prosiła nas o modlitwę za jej synka z zespołem Downa. To piękne, że tak wzajemnie możemy siebie nieść w sercu – mówiła Katarzyna Kretkiewicz z wielopokoleniowej grupy „żółto-biało-żółtej”, potocznie zwanej „jajecznicą”.

Metropolita warszawski prosił pielgrzymów, żeby dla tych, których spotkają na swojej drodze, dla przyjmujących ich w parafiach i na noclegach, byli „świadkami życzliwymi, serdecznymi, wdzięcznymi”. – Pielgrzymka ma swoje trudności, wymaga wyrzeczeń. Przyjmujcie je pogodnie po to, by w czasie tych rekolekcji w drodze otwierać swoje serce na Pana Jezusa i bliźnich, by było widać wasze życie Ewangelią na co dzień – zaznaczył kard. Nycz.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.