Nie wyrzucaj, oddaj na "śmieciarce"! Może komuś jeszcze posłuży

Joanna Jureczko-Wilk Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 07.09.2019 07:54

Nietrafiony prezent, za ciasne ubrania, niemodne meble po babci, niekompletny serwis do kawy, nadmiar śliwek z działki czy stary komputer nie muszą lądować w śmieciach. Ucieszą się z nich ci, którzy zamiast kupować wciąż nowe rzeczy wolą dać starszym drugie życie.

Na śmietnikach lądują też rzeczy niepotrzebne, zepsute, które inni chętnie naprawią i zagospodarują. Na śmietnikach lądują też rzeczy niepotrzebne, zepsute, które inni chętnie naprawią i zagospodarują.
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość

Dwie siatki podręczników i słowników do nauki angielskiego i hiszpańskiego. Odebrane.

Drapak dla kota (bez kota). Zabrany.

Grzejnik stalowy z mieszkania w stanie deweloperskim. Nieużywany. Zarezerwowany.

Stół rozkładany, z 4 krzesłami. Czeka na nowego właściciela.

Takich ogłoszeń na facebookowej grupie „Uwaga, śmieciarka jedzie” dla Warszawy pojawia się miesięcznie 10 tysięcy. Bo w wielu domach zalegają w szafach i piwnicach za ciasne już ubrania, puste słoiki, przeczytane książki, czasopisma, nietrafione prezenty, zabawki po dzieciach, za bardzo wyrośnięte rośliny, talerzyki z wytłuczonego serwisu, stary i powolny komputer….

I jakoś szkoda wyrzucić, bo przecież dobre i komuś jeszcze mogłyby się przydać. Ale jak w wielkim mieście znaleźć na nie chętnego?

- Przyświeca nam idea dzielenia się tym, co mamy, nie marnowania, nie kupowania ciągle nowych rzeczy, kiedy możemy skorzystać z używanych, podarowanych przez innych czy naprawionych – podkreśla Agnieszka Kasza, administratorka „śmieciarki”.

Dominika Szaciłło jest założycielką grupy i główną administratorką. Zawodowo zajmuje się projektowaniem użytkowym. Z okna swojego mieszkania na Saskiej Kępie widziała, co ludzie wynoszą na śmietnik.

Serce jej pękało, gdy lądowały na nim solidne meble z lat 50. i 60. - sztandarowa robota polskich projektantów. Takich nie dostanie się w meblarskich sieciówkach, nie rozlecą się po paru latach, a odnowione mogą być stylową ozdobą mieszkania. Opisywała więc gabaryty, robiła zdjęcia i rozsyłała wici do znajomych.

Tak sześć lat temu powstała grupa „Uwaga, śmieciarka jedzie”. Żeby ratować to, co jedni uważają za nieprzydatne śmieci i wyrzucają, a inni chętnie by reanimowali i przygarnęli. Żeby dać rzeczom szansę na drugie życie.

Wkrótce okazało się, że w Warszawie jest więcej zapaleńców, których ściska w gardle na widok stojących obok kontenerów mebli ogrodowych, dziecięcych rowerków i sanek, stert książek, całkiem dobrych jeszcze półek. Wiedzą, że za chwilę śmieciarka wywiezie te skarby w niebyt.

Kiedy więc idąc do pracy albo na spacer z psem, wypatrzą przy śmietnikach porzucone sprzęty, robią zdjęcie i wrzucają na Facebooka, podając adres. W wielotysięcznej rzeszy członków warszawskiej  grupy na pewno zajdzie się chętny, który podjedzie i uratuje.

- Dla naszych babć było jasne, że to, co się rozpruło, trzeba zaszyć, oderwane - warto podkleić, a dziurawe - zacerować. Ubrania po starszych dzieciach w rodzinie nosiły młodsze, a kiedy te wyrosły, to dawało się dzieciom sąsiadów. Teraz wielu nie ma na to czasu i nie chce zawracać sobie głowy. Woli wyrzucić i kupić nowe. Ja świadomie wybieram rzeczy z drugiej ręki - mówi Ewelina, zwolenniczka recyklingu, która wyczarowuje dywany z kolorowych starych rajstop i kwietniki z drewnianych, pomalowanych palet. Oczywiście półprodukty zdobywa na „śmieciarce”.

- W kontenerach można znaleźć perły designu, obrazy, także religijne i wiele cennych zdobyczy. Ja sama znalazłam szkatułkę z Powstania Warszawskiego z wygrawerowaną dedykacją. Cieszę się, że ją uratowałam - opowiada Agnieszka Kasza.

W facebookowej grupie można pokazać to, czego ktoś już się pozbył, ale można również zaproponować skarby z własnego mieszkania. Planujesz wymianę mebli, czeka cię opróżnienie mieszkania po zmarłej cioci, robisz sezonowy przegląd ubrań czy po prostu chcesz odgruzować pokój z bibelotów - nie wyrzucaj, daj znać! Komuś może się to przydać.

Na „śmieciarce” i w grupie „Oddam/przyjmę za darmo - Warszawa” przekazuje się wszystko z wyjątkiem tego, co nielegalne, leków, zwierząt oraz rzeczy obrażających uczucia religijne, nawołujące do agresji czy agitujących politycznie.

Cenne zdobycze, jak robot sprzątający, sprawny sprzęt komputerowy, AGD i RTV znajdują chętnych w ciągu kilku minut. Zawsze ochoczo przyjmowane są ubranka po dzieciach, zabawki, sprzęt sportowy, książki. Pasjonaci renowacji, tapicerowania, malowania wyszukują stylowe meble, nawet mocno zniszczone, żeby zrobić z nich prawdziwe cuda.

„Obrodziły mi morele. Chętni o godz. 20 na Polu Mokotowskim” - pisze działkowiczka. „Szkło hartowane i etui do Huawei y6 2. Nowe, ale za duże, a może ktoś szuka” - oferuje Magda. „Dostałam chrzan z wiejskiego ogródka. Właśnie skończyłam kiszenie ogórków i tyle mi zostało. Może ktoś planuje przetwory, z chęcią oddam” - ogłasza Ewa z Olszynki Grochowskiej, wstawiając zdjęcie sporego koszyka z korzeniami. „Może ktoś przygarnie konia na biegunach. Wydaje nawet odgłos paszczą (jak mu się chce). Bemowo” - zachęca mama, pozbywająca się zabawek po dzieciach. „Mam do oddania blachę ciasta. Jakoś za dużo mi się upiekło” - proponuje dobra kucharka, w sam raz na niedzielny poranek.

W Warszawie posty „śmieciarki” śledzi ponad 60 tys. osób. Grupa „Oddam/przyjmę” ma prawie 40 tys. członków. I w ich liczbie jest siła. Bo w takiej rzeszy obserwujących zawsze znajdzie się ktoś, kto potrzebuje manekina krawieckiego, chętnie odbierze sześć motków włóczki albo kilkanaście kafelków pozostałych po remoncie mieszkania, ucieszy się z albumów o sztuce, z czarnej sukni wieczorowej, która pani Małgosi z Zielonki już się nie przyda, lub przygarnie zaschniętą palmę, wystawioną przed śmietnikiem na Bielanach.

Wieloletni bywalcy już się dobrze znają. Jeśli gdzieś pojawi się dobra okazja, znajomi w różnych dzielnicach mogą sprawnie odebrać i przechować zdobycz. Wiadomo też, że kiedy pojawi się post z gramofonem, stara lampą lub telefonem, warto zaalarmować trzech kolekcjonerów, którzy właśnie na „śmieciarce” polują na ciekawe okazy.

W grupie znane są osoby, które zbierają zabawki i zanoszą je do Centrum Zdrowia Dziecka, ubrania - do ośrodków pomagających bezdomnym, a wystawione sprzęty dla psów i kotów - do domów tymczasowych i schronisk. Ofiarodawca może wystawić rzeczy i wybrać, komu je przekaże.

Podstawową zasadą „śmieciarki” w Warszawie i w ponad 100 innych miejscowościach w Polsce jest oddawanie rzeczy za darmo. Żadne sugestie wymiany, oczekiwanie „odwdzięczenia się” czy nawet tabliczki czekolady za darowaną rzecz nie wchodzą w rachubę. Wszystkich próbujących w opisie przemycić sprzedaż, reklamę produktów, administratorzy od razu usuwają z grona szperaczy.

Grupa walczy też z handlarzami polującymi na w miarę nowe sprzęty i ubrania, które później w innych miejscach wystawiają do sprzedaży. Żeby uniknąć przykrych sytuacji, administratorki weryfikują konta użytkowników i nie przyjmują osób wzbudzających wątpliwości.

- Nasza grupa nie powstała w celach zarobkowych, ale jest społecznością chcącą sobie wzajemnie pomagać. Tutaj wszystko dzieje się pro publico bono. Oczywiście można pozyskane przedmioty sprzedać, jeśli ofiarodawca się na to zgodzi. Często w postach jest informacja, że wystawione rzeczy nie są na sprzedaż. Właściciel sam wybiera osobę ze zgłoszeń. Nie obowiązuje zasada „kto pierwszy ten lepszy” - wyjaśnia A. Kasza.

„Zawsze coś brałem, to teraz daję. Mam całkiem sprawną pralkę - zacina się tylko na programie 4, ale może ktoś naprawi” - pisze Krzysztof z Ursusa. Chętnych nie brakuje, bo w grupie zebrało się wiele „złotych rączek”, potrafiącym pozyskanym rzeczom przywrócić młodość. Wieczorem pralka pierze już u nowego właściciela.

- Pierwszy raz wystawiłam coś do oddania i byłam zaskoczona, bo po pół godzinie już zjawiła się osoba po odbiór ekspresu ciśnieniowego i drukarki. Stały w biurze od dawna nieużytkowane i w końcu postanowiłam z nimi zrobić porządek. Nie wyobrażałam sobie, żeby je tak po prostu wyrzucić. Cieszę się, że jeszcze komuś posłużą. Wiele osób na „śmieciarce” na pewno stać na nowe rzeczy, ale wolą dać drugie życie używanym - dzięki temu oszczędzą pieniądze i nie generują odpadów - mówi Magdalena Szczepaniuk, która o „śmieciarce” dowiedziała się od koleżanki wystawiającej na niej swoje ubrania.

„Pół godziny temu lodówkę w jadłodzielni przy Stawki 5/7 napchałam przepysznym jedzeniem z mojego wesela. Ktoś chętny? Porcje są wielkie, więc myślę, że warto by się podzielić z innymi, biorąc tylko część. Przychodźcie z własnymi pojemnikami i czymś do nabierania” - napisała Krysia, a pod jej postem oprócz zgłoszeń pojawiło się kilkaset życzeń dla nowożeńców.

Pani Elżbieta uważa, że obdarowując się różnymi rzeczami, często poznaje się miłych i dobrych ludzi. Ona sama poluje na materiały papiernicze. Zeszyty, częściowo zużyte bloki do rysowania, kredki, plasteliny przydadzą się w świetlicy środowiskowej, w której pracuje.

- Pojechałam na Wolę odebrać tablice korkowe, kolorowanki i książki dla dzieci. Na miejscu okazało się, że mąż pani, która przekazywała mi przedmioty, prowadzi hurtownię spożywczą i może podarować nam soki. Następnego dnia przywiózł do świetlicy kilka zgrzewek - mówi pani Elżbieta.

Agnieszka Kasza, która moderuje też podstronę „Poszukiwacze”, (dla tych, którzy poszukują konkretnych rzeczy), jest przekonana, że na „śmieciarce” można znaleźć wszystko, wystarczy tylko chwilę poczekać.

- Kiedyś potrzebowałam dla mojej córki 50 metrów liny pryczówki. Kupienie jej wiązało się z wyprawą do składnicy harcerskiej. I akurat ktoś wstawił post z dokładnie 50-metrową taką linką. Pojechałam po nią i od ofiarodawczyni dostałam jeszcze ekwipunek po jej córce, jak się okazało, dawnej harcerce. I o taką życzliwość i pomoc w tym wszystkim chodzi - mówi administratorka.