Bohaterki w habitach. Poznaj "Wojenne siostry"

Joanna Jureczko-Wilk Joanna Jureczko-Wilk

publikacja 15.10.2019 16:02

Siostra Damascena rozminowała kościół, Lauretta zamieniła habit na żołnierski mundur, Józefa była szefem wywiadu, a matka Matylda zorganizowała siatkę zakonnej pomocy, która w okupowanej Warszawie uratowała kilkuset Żydów.

- Tytuł książki jest symboliczny, bo jej bohaterki walczyły przede wszystkim o godność człowieka. Robiły to w czasach wojny, ale i pokoju - podkreślała Agata Puścikowska. - Tytuł książki jest symboliczny, bo jej bohaterki walczyły przede wszystkim o godność człowieka. Robiły to w czasach wojny, ale i pokoju - podkreślała Agata Puścikowska.
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość

Boromeuszka s. Damascena, charakterna Ślązaczka, w swoim zgromadzeniu zajmowała się prostymi pracami. Była też zakrystianką w kościele św. Antoniego w Rybniku. Kiedy wojska niemieckie w kościele zorganizowały punkt obrony, boromeuszka, mimo decyzji przełożonej o ewakuacji, spokojnie sprzątała naczynia liturgiczne, zabezpieczała święte obrazy. Gdy rozgorzała walka, pomagała rannym i grzebała zmarłych. Ale kiedy zobaczyła, że czerwonoarmista łomem próbuje otworzyć drzwi tabernakulum, z krzykiem skoczyła ku niemu i zasłoniła Najświętszy Sakrament. Napastnik uciekł, a siostra w tobołku wyniosła spod ostrzału konsekrowane hostie.

Książkę  „Wojenne siostry” można zamówić TUTAJ.

Kiedy wróciła, kościół był już zaminowany. Wraz z miejscowym rzeźnikiem, przekupili żołnierzy kiełbasą, żeby zablokowali detonator. Wtedy Damascena wróciła do kościoła i poprzecinała druty prowadzące do umieszczonych na wieżach materiałów wybuchowych. Niezwykłą odwagą siostra wykazała się także później, gdy Rosjanie próbowali okraść kościół. Rzuciła się na napastników, krzycząc: "Wy diabły!". I chociaż wycelowali w nią lufy karabinów, nie strzelili. Posłusznie się... wycofali.

Bohaterki w habitach. Poznaj 19 "wojennych sióstr"

Takich historii niezwykłych, bohaterskich zakonnic jest w książce Agaty Puścikowskiej "Wojenne siostry" aż 19. "Aż", czy tylko? Bo chciałoby się poczytać więcej o takich postaciach, jak elżbietanka s. Elżbieta Król, która własnymi rękami wyniosła bombę zegarową z kościoła, czy s. Józefa Kozieł, która troskliwie opiekowała się schorowanym kard. Stefanem Wyszyńskim, a w czasie wojny była odważną, nieustępliwą komendantką powiatu sandomierskiego i szefem tamtejszego wywiadu. Spośród bohaterek książki czasu jej wydania dożyły dwie.

- Podczas pisania miałam wielkiego "kaca moralnego", co wybrać, czyją historię umieścić w książce, bo materiału było tak dużo. O samych dzielnych szarytkach mogłabym napisać dwa tomy - mówiła autorka podczas prezentacji książki w Centrum Medialnym KAI w Warszawie.

Wyraziła jednak nadzieję, że publikacja zachęci zakony do odkrywania, pogłębiania i ujawnienia pięknych kart ich historii i wyjątkowych postaci. Przyczyni się też do sprostowania krzywdzącego stereotypu cichego i niejako biernego życia w zakonie. A przede wszystkim będzie oddaniem bohaterkom w habitach należnego miejsca w naszej historycznej pamięci.

- Jest to książka o kobietach: energicznych, często bardzo dobrze wykształconych, ze zdolnościami menedżerskimi, doskonałych organizatorkach i prekursorkach, niejednokrotnie wyprzedzających swoją epokę - ocenił prowadzący spotkanie Marek Zając.

Losy niektórych bohaterek są tragiczne. Za wiarę, ojczyznę, a także za życie innych, poświęciły swoje własne. Jak s. Adelgunda ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej, która słysząc krzyk czterech nastolatek, zapędzanych do piwnicy przez radzieckich żołnierzy, stanęła w ich obronie. Dziewczętom udało się zbiec. W piwnicy znaleziono ciało bestialsko zamordowanej zakonnicy.

Niezłomna szarytka s. Zofia Łuszczkiewicz w czasie wojny była łączniczką, sanitariuszką i organizowała transporty oraz pomoc dla rannych. W 1948 r. została oskarżona o szpiegostwo na rzecz Watykanu, okrutnie torturowana przez UB i sądownie skazana na śmierć. W 1956 r. wyszła na wolność skrajnie wycieńczona, z gruźlicą kości, nowotworem głowy w miejscu pobić. Wkrótce zmarła.

Agata Puścikowska opisała też losy nazaretanek - męczennic z Nowogródka, zmartwychwstanki bł. s. Alicji Kotowskiej oraz matki Matyldy Getter ze Zgromadzenia Franciszkanek Rodziny Maryi, która zorganizowała w okupowanej stolicy siatkę pomocy i ratowania Żydów, pomagała uchodźcom, prowadziła jadłodajnię dla głodnych, a także niepokalanek s.Marty Wołowskiej i s. Ewy Noiszewskiej, rozstrzelanych w czasie wojny za pomoc Żydom.

- Tytuł książki jest symboliczny, bo jej bohaterki walczyły przede wszystkim o godność człowieka. Robiły to w ekstremalnych warunkach, podczas wojny, ale  także w czasach pokoju, w zwykłej codzienności - podkreślała Agata Puścikowska.

Książka "Wojenne siostry" ukazała się nakładem wydawnictwa "Znak".