Powrót prymasa

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

publikacja 28.10.2019 08:26

O uwolnienie kard. Stefana Wyszyńskiego modliły się tysiące osób. To za to dziękował 63 lata temu przede wszystkim.

Powrót prymasa Prymas wyszedł na balkon i po raz pierwszy od trzech lat publicznie pobłogosławił. archiwum

„Prymas Wyszyński całą swoją działalnością i postawą dążył do obniżenia znaczenia i powagi Władzy Ludowej” - pisało SB jeszcze w czerwcu 1956 r., trzy miesiące po śmierci Bolesława Bieruta.  A jednak 26 października 1956 r. o 9.00 rano, do klasztoru nazaretanek w Komańczy zapukało dwóch przedstawicieli Władysława Gomułki. Zaledwie pięć dni wcześniej został I sekretarzem KC PZPR.

- Trzy lata na nich czekałem, niech teraz oni poczekają na mnie - powiedział kard. Stefan Wyszyński, po czym poszedł pomodlić się do kaplicy. Wiceminister sprawiedliwości Zenon Kliszko i poseł Władysław Bieńkowski oznajmili, że przybywają z polecenia towarzysza Wiesława, dla przedłożenia pewnych spraw do rozważenia.

- Ta rozmowa budziła w nas lęk, bałyśmy się i zastanawiałyśmy, z czym ci panowie przyjechali. Już trzy razy zmieniano Księdzu Prymasowi miejsce przymusowego pobytu, a teraz wyglądało na to, że wyślą go może gdzieś jeszcze dalej na wschód. Lękałyśmy się tego ogromnie - wspominała siostra Stanisława Nemeczek, nazaretanka, wówczas asystentka w domu sióstr nazaretanek w Komańczy, gdzie przeniesiono kard. Wyszyńskiego po pobycie w Rywałdzie Królewskim, Stoczku Warmińskim i Prudniku Śląskim.

Swoją niewolę Prymas Tysiąclecia traktował jako skromną cząstkę cierpienia, które stało się udziałem kapłanów - męczenników jego pokolenia, w tym kolegów z seminarium. W pożółkłym brewiarzu kard. Stefana Wyszyńskiego były dwie kartki. Na jednej miał zapisane nazwiska wszystkich księży, którzy odeszli z kapłaństwa. Na drugiej - nazwisko swego prześladowcy: Bolesława Bieruta. „Codziennie się za nich modlę” - mówił.

28 października ks. Prymas odprawił Mszę św. dziękczynną za uwolnienie, po czym udał się do Warszawy. Do Domu Arcybiskupów Warszawskich przy ulicy Miodowej wkroczył wieczorem. Najpierw poszedł do kaplicy. Chwilę później, w imieniu domowników przywitał go bp Zygmunt Chromański. Jeszcze w czasie kolacji przed rezydencją zgromadził się tłum wiernych. Prymas wyszedł na balkon i po raz pierwszy od trzech lat publicznie pobłogosławił. Następnego dnia przez cały dzień tłumy pod balkonem wyrażały swoją radość z powrotu umiłowanego pasterza, a on kilkanaście razy pojawiał się, za każdym razem entuzjastycznie pozdrawiany przez tłum. Jeszcze tego samego dnia wystosował do diecezjan swoje słowo: „Zaciągnąłem wielkie długi wobec Was wszystkich, Dzieci Boże, gdyż wspierałyście mnie nadprzyrodzoną mocą Waszej wiary, niezachwianą ufnością, miłością bezgraniczną, tragicznie wytrwałą modlitwą, wyrzeczeniami, a nawet gotowością do złożenia ofiary z życia za Kościół Boży. Ten wielki dar Wasz wyjednał mi u Ojca narodów, przez pośrednictwo zwycięskiej Pani Jasnogórskiej, łaskę powrotu do pracy. Przecież to Bóg tak kieruje sprawami ludzkimi, że wszystkie muszą służyć Jego opatrznościowym planom” - napisał po powrocie z więzienia do stolicy.

Pełna treść listu na kolejnej stronie

SŁOWO PRYMASA DO DUCHOWIEŃSTWA I LUDU BOŻEGO PO POWROCIE Z WIĘZIENIA DO STOLICY

W niedzielny wieczór uroczystości Chrystusa Króla powróciłem do stolicy i podjąłem pracę pasterza dwóch
archidiecezji, Prymasa Polski i Przewodniczącego Episkopatu, przerwane mi przed trzema laty. Stanąłem w granicach diecezji w piątą rocznicę poświęcenia Polski Sercu Bożemu, gdy cały Naród, rozradowany łaskami Roku Królowej Polski, trwał na modlitwie z różańcem w dłoniach.

Boski Nauczyciel prawdy dał nam wskazania, by przyłożywszy rękę do pługa, nie oglądać się wstecz. Idziemy więc naprzód całą duszą! Droga, przez którą przeszedł
Kościół i Naród, była ciężka i bolesna. Ale przebrnęliśmy przez nią w cierpliwości. Raz jeszcze okazała się wysoka kultura duchowa Narodu, bohaterska miłość prawdy i wolności, łaknienie wyższej sprawiedliwości i chrześcijańskiej czci dla człowieka. Te wielkie moce nakazały szukanie dróg pełniej odpowiadających kulturze Narodu polskiego.

Zaciągnąłem wielkie długi wobec Was wszystkich, Dzieci Boże, gdyż wspierałyście mnie nadprzyrodzoną mocą Waszej wiary, niezachwianą ufnością, miłością bezgraniczną, tragicznie wytrwałą modlitwą, wyrzeczeniami, a nawet gotowością do złożenia ofiary z życia za Kościół Boży. Ten wielki dar Wasz wyjednał mi u Ojca narodów, przez pośrednictwo zwycięskiej Pani Jasnogórskiej, łaskę powrotu do pracy. Przecież to Bóg tak kieruje sprawami ludzkimi, że wszystkie muszą służyć Jego opatrznościowym planom.

Pragnę spłacić swój dług wszystkim! Wam, małe Dziateczki, dziękując za paciorki w mej intencji szeptane.

Wam, Młodzieży polska, zwłaszcza spod znaków akademickich, która okazałaś mi tyle pamięci i serca.

Wam, Robotnicy, którzy wołając o poszanowanie swoich praw, z taką godnością i dojrzałym spokojem, nie zapomnieliście o tym, że nie samym chlebem żyje człowiek, ale wszelkim słowem płynącym z ust Bożych!

Wam, Rodzice katoliccy, którzy wraz z dziatwą Waszą każdego wieczoru na kolanach wołaliście do wspólnego Ojca naszego.

I Wam, najmilsi Bracia Kapłani, diecezjalni i zakonni oraz Siostry tylu rodzin zakonnych, których modlitwy
i umartwienia tak zwycięskie są w obliczu Boga.

I wszystkim Dzieciom Bożym w całej Polsce, których modlitwy znane są jedynie Ojcu niebieskiemu, patrzącemu
w serca ludzkie i oceniającemu uczucia miłości.

A spłacić mogę dług wdzięczności jedynie gorętszą miłością ku Wam, jeszcze gorliwszą służbą pasterską i oddaniem się dziełu jednoczenia wszystkich, których ożywia pragnienie miłości, sprawiedliwości i pokoju Bożego.

Radośnie witam wielką rodzinę Chrystusową, z ojcowskim uczuciem i oddaniem. Pójdziemy wspólnie dalej,
za przewodem Bogurodzicy Dziewicy, Matki i Królowej Polski, która poprowadzi nas ku Słońcu sprawiedliwości, ku Chrystusowi, Bogu naszemu. Na dalszą wspólną drogę przyjmijcie, Dzieci Boże, błogosławieństwo nasze pasterskie
i prymasowskie.

Warszawa, dnia 28 października 1956 r.