Od 75 lat znów pociesza Warszawę. Chrystus z Krakowskiego Przedmieścia

tg /archwwa.pl /IPN

publikacja 21.07.2020 16:16

"W górę serca!" - woła sprzed bazyliki Świętego Krzyża. We wrześniu 1944 r. figurę zrzucili na bruk hitlerowcy, chcąc przetopić ją na potrzeby wojny.

Od 75 lat znów pociesza Warszawę. Chrystus z Krakowskiego Przedmieścia Od siedmiu pokoleń niesie przez Warszawę swój krzyż. Choć pod nim upadał, razem z tym miastem podnosił się. Dlatego bez Chrystusa stolicy zrozumieć się nie da. W 1944 r. Niemcy przewrócili figurę na bruk i próbowali wywieźć wraz z pomnikiem Mikołaja Kopernika. Tomasz Gołąb /Foto Gość

19 lipca 1945 r. figura Chrystusa dźwigającego krzyż przed kościołem Świętego Krzyża w Warszawie została ponownie poświęcona. Wykonana z brązu postać umęczonego Chrystusa do dziś znajduje się na balustradzie schodów przed bazyliką Świętego Krzyża przy Trakcie Królewskim. W czasie Powstania Warszawskiego jej okolice były miejscem zaciętych walk polskiego podziemia z Niemcami.

We wrześniu 1944 r. Chrystus padł na bruk, stając się później jednym z symboli zagłady miasta. Zwalony z cokołu, leżący wśród gruzu na ulicznym bruku, Chrystus wyciągniętą do góry ręką nadal wskazywał niebo przechodniom. Po upadku powstania hitlerowcy zabrali figurę i wysłali ją do huty na Dolny Śląsk. Wiosną 1945 r. odnaleziono ją wraz z posągiem Kopernika na złomowisku, w rowie, obok odlewni metali kolorowych w Hajdukach Nyskich.

Oficjalnie przekazanie jej prawowitemu właścicielowi – parafii kościoła św. Krzyża w Warszawie – nastąpiło 22 lipca 1945 roku. Podczas ponownego poświęcenia obecny był także Bolesław Bierut.

– Znowu stanęli obok siebie ci, którzy stali "przez kilkadziesiąt lat: Chrystus i Jego kapłan. Kopernik – wskazujący niebo ziemskie, Chrystus – wskazujący niebo wieczne, nieziszczalne. Kopernik – głoszący nową prawdę o tym niebie doczesnym, Chrystus – głoszący nową prawdę o życiu człowieczym" – mówił w homilii ówczesny proboszcz ks. Leopold Petrzyk.

Głównym fundatorem figury był Andrzej hr. Zamojski, przyjaciel księży misjonarzy. Wykonał ją w 1858 r. młody adept Akademii Sztuk Pięknych, Andrzej Pruszyński – syn Antoniego, uczestnika powstania listopadowego, oraz Małgorzaty Katarzyny z Białkowskich. Dzięki temu dziełu otrzymał stypendium rządowe i w 1866 r. znalazł się w Rzymie. Tam kształcił się w Akademii św. Łukasza, którą ukończył w 1867 r., nagrodzony pierwszym złotym medalem w kategorii rzeźby.

Od 1858 r. figura Chrystusa z Krakowskiego Przedmieścia wlewała w serca warszawiaków wiarę i nadzieję. Pełne otuchy słowa: "W górę serca" miały w świecie pełnym trosk i kłopotów, zmartwień i cierpień, bólu i łez podnosić na duchu i podtrzymywać gasnące nadzieje w czasach niewoli, wojny, prześladowań i ucisku. W czasie carskiej niewoli była to pierwsza rzeźba-pomnik polskiego dłuta w Warszawie. Pomników poświęconych postaciom wybitnych Polaków lub wydarzeniom z naszej historii po powstaniu listopadowym w Warszawie wznosić nie było wolno. 40 lat później z popękanej u podstawy cementowej figury wykonano odlew z brązu.

Monumentalna, barokowa świątynia Zgromadzenia Księży Misjonarzy góruje dwiema wysokimi wieżami nad Krakowskim Przedmieściem. W kościele Świętego Krzyża modlili się królowie, prezydenci, kardynałowie i dowódcy, nuncjusz apostolski Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI, a w 1987 r. sam Ojciec Święty Jan Paweł II. W jednym z filarów znajduje się urna z sercem Fryderyka Chopina.

W czerwcu 1979 r. o tej figurze Jan Paweł II na ówczesnym pl. Zwycięstwa powiedział: "Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną, bez Chrystusa. Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu".