Idą z krzyżem po śladach krwi

Agata Ślusarczyk Agata Ślusarczyk

publikacja 26.09.2020 23:36

Wolska Droga Krzyżowa to nietypowa lekcja historii. Kolejne stacje wyznaczają tablice pamięci ofiar Rzezi Woli. Uderza skala ludobójstwa. 25 września modlitewny marsz odbył się po raz XVII.

Idą z krzyżem po śladach krwi - Idę, żeby oddać hołd pomordowanym mieszkańcom miasta - mówi pan Piotr Chróściel (pośrodku), który w Wolskiej Drodze Krzyżowej bierze udział po raz 7. Agata Ślusarczyk /Foto Gość

Jerzy Marian Zieliński urodził się, wychował i mieszka na Woli. Jego rodzice i dziadkowie też. Na własne oczy widzieli rozgrywające się tu między 5 a 7 sierpnia w 1944 r. piekło, kiedy Niemcy rozstrzelali blisko 60 tys. mieszkańców dzielnicy. Zginął wówczas dziadek pana Jerzego - Marian Zieliński i jego wuj.

- Dorastałem w klimacie rodzinnych wspomnień, a widok miejsc pamięci na każdym kroku uzmysławiał mi konieczność zrobienia wszystkiego, aby nigdy więcej nawet jednej kropli krwi nie przelano na próżno i bezsensownie - wyjaśnia Jerzy Marian Zieliński.

Zadośćuczynieniem hitlerowskim zbrodniom i modlitwą za poległych jest odbywająca się pod koniec września Wolska Droga Krzyżowa, której inicjatorem jest właśnie pan Jerzy. Modlitewny marsz rusza w ostatni piątek września o godz. 17 spod pomnika "Polegli Niepokonani” (Cmentarz Powstańców Warszawy) i wiedzie przez miejsca upamiętniające ludobójstwo.

Pierwsza stacja (Pan Jezus na śmierć skazany) to pomnik przy kościele św. Wawrzyńca, gdzie 5 sierpnia 1944 r. u stóp ołtarza zginął ówczesny ks. proboszcz Mieczysław Krygier, a kilkuset parafian rostrzelano na placu przed świątynią. Kolejne stacje wyznaczane są przez gęsto utkane na ulicach dzielnicy miejsca kaźni - masowe egzekucje odbywały się nie tylko na ulicach, ale także w podwórzach kamienic, domach, fabrykach i szpitalach.

Idą z krzyżem po śladach krwi   Stacja VII ma miejsce przy kościele św. Wojciecha, w którym hitlerowcy dokonali masowych egzekucji. Agata Ślusarczyk /Foto Gość

Zatrzymujemy się m.in. przy cerkwi, gdzie dokonano mordu 60 osób - dzieci i personelu prawosławnego sierocińca św. Jana i spalono ok. 1500 ciał. Później w parku im. gen. Józefa Sowińskiego, w którym w sierpniu 1944 r. Niemcy rozstrzelali 1500 osób oraz spalili zwłoki ok. 6000 mieszkańców Woli. Następnie w parku Moczydło u zbiegu ulic Elekcyjnej i Wolskiej, w którym upamiętniono mord 4000 mieszkańców pobliskich domów i na osiedlu mieszkaniowym "Wola”, gdzie ofiarami było 2500 mieszkańców.

Idziemy wzdłuż Wolskiej. Stacja VI (Weronika ociera twarz Panu Jezusowi) zaplanowana jest przy kościele św. Wojciecha, gdzie w czasie Powstania Warszawskiego hitlerowcy urządzili obóz przejściowy dla ewakuowanej ludności oraz dokonywali masowych egzekucji. Naprzeciwko kościoła znajduje się odsłonięty w 2010 r. pomnik dedykowany pamięci 30 zakonników redemptorystów i ok. 2 tys. mieszkańców Woli zamordowanych 6 sierpnia na terenie dawnej fabryki Kirchmajera i Marczewskiego. Droga Krzyżowa zatrzymuje się także przy ul. Wolskiej 41/45, gdzie mieściła się dawna Fabryka Obić i Papierów Kolorowych Józefa Franaszka.

- Tu, razem z 4000 uczestnikami powstania i mieszkańcami okolicznych domów, został rozstrzelany mój dziadek - Marian Zieliński - pokazuje pan Jerzy.

Kolejna stacja i kolejne miejsce kaźni to róg ul. Wolskiej i Płockiej. 5 sierpnia 1944 r. na terenie fabryki "Ursus” w masowej egzekucji hitlerowcy rozstrzelali 7 tys. Polaków. Przy tej stacji modlimy się szczególnie za Wandę Lurie, ocalałego świadka Rzezi Woli, która ranna, z dzieckiem pod sercem, przeżyła pod stosem pomordowanych ciał.
Przystajemy m.in. przy Wojewódzkim Szpitalu Zakaźnym, modląc się także za chorych i cierpiących, na terenie pobliskiej zajezdni tramwajowej, gdzie 5 sierpnia z rąk hitlerowców zginęło ponad tysiąc tramwajarzy, przy kościele św. Klemensa, na terenie którego znajduje się plac Męczenników Warszawskiej Woli oraz miejscu upamiętniającym okrutny mord pacjentów i pracowników szpitala św. Łazarza i mieszkańców miasta.

Modlitwa kończy się przy Pomniku Ofiar Rzezi Woli znajdującym się na skwerze przy rozwidleniu ul. Solidarności i Leszno. W modlitewnym marszu co roku bierze udział kilkanaście osób. Od wielu lat uczestniczą w nim także ojcowie redemptoryści. - Ta uliczna modlitwa to forma świadectwa, znaku, że pamiętamy o tych najtragiczniejszych w historii naszego narodu wydarzeniach - mówi o. prof. Paweł Mazanka CSsR.