Po śladach krwi…

Agata Ślusarczyk

|

Gość Warszawski 40/2020

publikacja 01.10.2020 07:38

Wolska Droga Krzyżowa to nietypowa lekcja historii. Kolejne stacje wyznaczają tablice pamięci ofiar Rzezi Woli. 25 września modlitewny marsz odbył się po raz 17.

▲	– Idę, żeby oddać hołd pomordowanym mieszkańcom miasta – mówi pan Piotr Chróściel (pośrodku), który w Wolskiej Drodze Krzyżowej bierze udział po raz 7. ▲ – Idę, żeby oddać hołd pomordowanym mieszkańcom miasta – mówi pan Piotr Chróściel (pośrodku), który w Wolskiej Drodze Krzyżowej bierze udział po raz 7.
zdjęcia Agata Ślusarczyk /Foto Gość

Jerzy Marian Zieliński urodził się, wychował i mieszka na Woli. Jego rodzice i dziadkowie na własne oczy widzieli rozgrywające się tu między 5 a 7 sierpnia w 1944 r. piekło, kiedy Niemcy rozstrzelali blisko 60 tys. mieszkańców dzielnicy. W Rzezi Woli zginęli wówczas dziadek pana Jerzego, Marian Zieliński, i jego wuj. – Dorastałem w klimacie rodzinnych wspomnień, a widok miejsc pamięci na każdym kroku uzmysławiał mi konieczność zrobienia wszystkiego, aby nigdy więcej nawet jednej kropli krwi nie przelano na próżno i bezsensownie – wyjaśnia Jerzy Marian Zieliński.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.