Złamali porządek miłosierdzia, ocalili człowieczeństwo

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

publikacja 02.10.2020 21:49

Przygarnęli pod dach, podali kromkę chleba. To cała ich wina. Czasem ginęli za to z całą rodziną, czasem pozostawili wdowy z dziećmi. "Zawołani po imieniu" to Polacy zamordowani w czasie II wojny światowej za pomoc udzielaną Żydom.

Złamali porządek miłosierdzia, ocalili człowieczeństwo - Należy im się pomnik i miejsce w historii Polski, ale też w historii Niemiec i całej ludzkości. Nie rozumiem, i chyba żaden Polak nie rozumie, dlaczego tak długo czekamy we wspólnej Europie na Pomnik Polskich Ofiar Niemieckiego Terroru w Berlinie. Pomnik 6 mln ofiar, w tym 3 mln polskich Żydów i 3 mln Polaków i przedstawicieli różnych mniejszości narodowych - obywateli polskich - mówił w czasie wernisażu min. Piotr Gliński. Tomasz Gołąb /Foto Gość

„Zawołani po imieniu” to Polacy zamordowani w czasie II wojny światowej za pomoc udzielaną Żydom. Ich historie od marca 2019 r. zbiera Instytut Pileckiego.

– Moje serce krwawi całe życie. Nie da się tego pokonać i nie da się tego opowiedzieć, jak człowiek sam nie przeżyje – opowiada Cecylia Borkowska, córka Julianny i Stanisława Postków, którzy do sierpnia 1943 r. w Stoczku schronili 17 Żydów, uciekinierów z gett oraz obozu w Treblince.

Otwarta 2 października, w obecności przedstawicieli rodzin „Zawołanych po imieniu” przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego, ambasadora Niemiec Arndta Freytaga von Loringhovena oraz Monikę Krawczyk, przewodniczącą Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce, ekspozycja jest pierwszą wystawą opowiadającą przejmujące historie osób, które zapłaciły najwyższą cenę za dobro wyświadczone innym.

- Ratowali Żydów, choć groziła za to kara śmierci. Złamali porządek miłosierdzia. Przecież zawsze troszczymy się najpierw o rodziców i własne dzieci - jaki jest sens nie uratować nikogo? Jest tylko jedna odpowiedź, z Listu św. Pawła: wszyscy, którzy ponieśli śmierć, w dobrych zawodach wzięli udział, bieg ukończyli i wiary ustrzegli - mówiła min. Magdalena Gawin, wiceminister MKiDN, inicjatorka projektu "Wezwani po imieniu".

Do dziś Instytut Pileckiego odsłonił 14 kamieni z tablicami upamiętniającymi łącznie 36 osób w miejscowościach, od Podlasia po Małopolskę. „Zawołani po imieniu” to także historie rodzin, które po tragicznej śmierci najbliższych, przez całe dekady ponosiły niezwykle bolesne konsekwencje niemieckich zbrodni.

- Nasza, niemiecka, odpowiedzialność za barbarzyństwo narodowego socjalizmu nigdy nie przeminie. Niemcy przyznają się do swojej odpowiedzialności i nazywamy sprawców po imieniu. Pamięć musi trwać. Wiedza o tym, co się wydarzyło musi pozostać żywa. Rozliczanie zbrodni musi być kontynuowane. W ten sposób możemy przyczynić się do tego, że pamięć o ofiarach przetrwa. Tak jak pamięć o odważnych, którzy przeciwstawili się nieludzkiemu barbarzyństwu - mówił podczas odsłonięcia ekspozycji ambasador Niemiec Arndt Freytag von Loringhoven.

Na wystawie znalazły się zdjęcia współczesne i archiwalne, nagrania, skany dokumentów), jak i autentyczne przedmioty, które należały do zamordowanych, m.in. pasyjka z domu Franciszka Andrzejczyka, czy modlitewnik należący do rodziny Lubkiewiczów.

- Ci ludzie ocalili honor ludzkości. Tak jak trzeba zachowało się wówczas Polskie Państwo Podziemne i Kościół, ale przede wszystkim tysiące ludzi, których chcemy zawołać po imieniu – mówił w czasie wernisażu min. Piotr Gliński, podkreślając że rodziny zbyt długo czekały na ten moment sprawiedliwości. - Wszyscy Polacy czekamy zbyt długo na kwestię rozliczenia odpowiedzialności oraz rachunków moralnych i ekonomicznych, które nie zostały zamknięte po II wojnie światowej – dodał.

Wystawę można oglądać przy Krakowskim Przedmieściu 11, w siedzibie Instytutu Pileckiego, naprzeciwko pomnika kard. Stefana Wyszyńskiego.