Uciszyć Wyszyńskiego? Dziś wielu krzyczy podobnie

tg/ archwwa.pl

publikacja 29.01.2021 09:02

- Powinniśmy mieć więcej roztropności i zbyt łatwo nie przyłączać się do pochopnych potępień czy to episkopatu, czy duchowieństwa - mówił o. Jacek Salij podczas Mszy św. w archikatedrze warszawskiej.

Uciszyć Wyszyńskiego? Dziś wielu krzyczy podobnie Przygotowanie Kościoła w Polsce do rocznicy millenium chrztu było - w ocenie wybitnego teologa o. prof. Jacka Salija OP - największą zasługą prymasa Stefana Wyszyńskiego. Wojciech Łączyński/ archwwa.pl

Comiesięcznej Mszy Świętej przewodniczył bp Michał Janocha, który dziękując dominikańskiemu kaznodziei, podkreślił, że ukazał on kard. Stefana Wyszyńskiego jako postać profetyczną. – To była wielka lekcja nie tylko przeszłości, ale i teraźniejszości – stwierdził, dziękując o. Salijowi OP za „słowa płynące z głębi serca, mądrości i własnego doświadczenia”.

Msza i modlitwa o owoce beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia.
Archidiecezja Warszawska

O. prof. Jacek Salij całe kazanie poświęcił prymasowi Wyszyńskiemu i Kościołowi. Mówiąc o jego największej zasłudze, przypomniał, że pomysł Wielkiej Nowenny dojrzewał na modlitwie prymasa, w czasie jego uwięzienia. Uroczysta inauguracja przygotowań do Milenium chrztu Polski miała miejsce 26 sierpnia 1956 r., gdy złożone zostały Śluby Jasnogórskie.

– Też wtedy byłem na Jasnej Górze i uczestniczyłem w tym wiekopomnym wydarzeniu, wśród miliona ludzi – wspominał dziś prawie 79-letni nestor polskiej teologii. Opowiadał, że właśnie wtedy zaczęły się wielkie dziewięcioletnie rekolekcje narodowe. – To dzisiaj jest nie do wyobrażenia, że dzień po dniu, przez 9 lat, kilka, a nawet kilkanaście tysięcy ludzi uczestniczyło w tych rekolekcjach. Cały naród! – podkreślił kaznodzieja.

Teolog przypomniał też, że prymas Wyszyński ze względu na dobro Kościoła wiele przecierpiał. W ówczesnej prasie – co można dziś sprawdzić w bibliotekach lub internecie – był przedstawiany jako "kompletny głupiec i ten, który szkodzi nie tylko polskiemu narodowi, ale Kościołowi". Przeciwstawiano go papieżowi Janowi XXIII.

– Warto to sobie uświadomić – mówił o. Salij OP, że powinniśmy mieć więcej roztropności i zbyt łatwo nie przyłączać się do pochopnych potępień czy to episkopatu, czy duchowieństwa. – Księdzem zostałem w roku 1966 i doskonale pamiętam, jak ludzie głęboko wierzący mówili wtedy kalkami z języka komunistów: "Czy nie dałoby się tego prymasa Wyszyńskiego uciszyć? Ile on szkody przynosi Kościołowi. Jak on kompletnie nie rozumie ducha Soboru!".

Dominikanin wyraził nadzieję, że kiedy kard. Stefan Wyszyński zostanie ogłoszony błogosławionym, to odnowi się nasza wdzięczność za to, co zrobił dla Kościoła i naszego narodu. Mówił też o typowej dla prymasa Wyszyńskiego postawie wiary: "Chrystus już zwyciężył, a Matka Boża jest naturalną gwarantką tego, że Kościół wyjdzie zwycięsko z wszelkich opresji".

– Nie wolno nam czekać na lepsze czasy. Dzisiaj jesteśmy wezwani do służby ludowi Bożemu, do głoszenia Ewangelii i sprawowania świętych sakramentów. To była szalenie ważna cecha pasterzowania prymasa Wyszyńskiego. On wiedział, iż w tej oto sytuacji – chociaż tak trudnej – po prostu jest powołany, by swoje powinności pasterskie pełnić jak najlepiej – mówił o. Salij OP. – Prymas wiedział, że z chwilą odcięcia go od ludu Bożego nie przestał być jego pasterzem. Wiedział, że zadaniem biskupa jest dać świadectwo Jezusowi, tak w okowach więzienia, jak poprzez głoszenie na ambonie i sprawowanie sakramentów – zaznaczył.

Po Mszy Świętej jak co miesiąc uczestnicy liturgii modlili się przy sarkofagu kard. Stefana Wyszyńskiego o owoce jego beatyfikacji.