Mówił: "Naszym znakiem jest krzyż"

tg /KAI

publikacja 15.03.2021 07:43

Msza św. w intencji beatyfikacji Jánosa Esterházyego, węgiersko-polskiego kandydata na ołtarze.

Mówił: "Naszym znakiem jest krzyż" W czerwcu 2011 r. przed kościołem bł. Władysława z Gielniowa stanął pomnik Esterházyego. sejm.gov.pl

János Esterházy, w którym płynęła krew polska i węgierska, jako polityk zawsze starał się kierować zasadami Ewangelii, która łączy miłość do własnej ojczyzny z szacunkiem i miłością do ojczyzn, ludów i narodów historycznie położonych na wieki na jednej ziemi – mówił bp Michał Janocha w kościele pw. bł. Władysława z Gielniowa podczas Mszy św. z okazji 120. rocznicy urodzin i w intencji beatyfikacji sługi Bożego Jánosa Esterházy'ego.

W uroczystości wzięli udział m.in. ambasador Węgier w Polsce Orsolya Kovács, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP min. Adam Kwiatkowski, prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Jarosław Szarek, senator Jan Żaryn, dyrektor Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego, Gábor Lagzi, dyrektor Węgierskiego Instytutu Kultury w Warszawie, przedstawiciele rodziny Esterházych mieszkający na terenie parafii oraz posłowie z polsko-węgierskiej grupy parlamentarnej. Przed Eucharystią złożyli oni wieńce i kwiaty przed znajdującym się na dziedzińcu parafii pomnikiem sługi Bożego.

Na początku Eucharystii ks. prałat Jacek Kozub, proboszcz parafii bł. Władysława z Gielniowa, powitał zgromadzonych i odczytał okolicznościowy list metropolity warszawskiego kard. Kazimierza Nycza, w którym hierarcha podkreślił, że życie Jánosa Esterházyego jest dla nas „dzisiaj pięknym przykładem, jak można nawet w trudnych czasach wojennych, naznaczonych nienawiścią i przemocą, okazać chrześcijańską miłość i stać się świadkiem nadziei dla opuszczonych i prześladowanych”. „Całe jego życie było wypełnieniem słów, które często i chętnie powtarzał: »Naszym znakiem jest krzyż«. W tajemnicy krzyża Jezusa Chrystusa znalazł klucz do zrozumienia najgłębszego sensu ludzkiego istnienia oraz moc w znoszeniu prześladowań i cierpienia” – napisał metropolita warszawski.

Na początku homilii bp Michał Janocha porównał postacie Jánosa Esterházyego i kard. Stefana Wyszyńskiego, zaznaczając, że dzielił ich wielki dystans społeczny i polityczny. János urodził się w monarchii austro-węgierskiej, w rodzinie arystokratycznej o wielkich tradycjach. Był synem węgierskiego magnata i polskiej hrabiny. Z kolei Stefan przyszedł na świat w rodzinie chłopskiej jako syn organisty.

– Tak mogłaby się zaczynać książka o dwóch wielkich bohaterach narodów węgierskiego i polskiego. Może ktoś taką książkę napisze. Obu łączyła głęboka wiara w Chrystusa, zawierzenie Matce Bożej, wierność Kościołowi i głębokie umiłowanie ojczyzny – mówił bp Michał Janocha.

Nawiązując do Ewangelii, kaznodzieja przypomniał, że „krzyż dobrowolnie przyjęty przez Jezusa stał się znakiem zbawienia”.

– Ten krzyż po wiekach, po tysiącu lat od tamtej Golgoty stanął w tej części Europy, na polskiej i węgierskiej ziemi, a dzisiejsza intencja Mszy św. skłania, abyśmy na nowo odkryli nasze polsko-węgierskie pokrewieństwo pomimo całkowitego przeciwieństwa etnogenezy i języka – zaznaczył kaznodzieja.

Przypomniał o historycznych więzach łączących nasze narody, budowanej przez wieki jedności politycznej i kulturowej, wspólnych postaciach z historii, takich jak św. Wojciech, św. Władysław, król Węgier, liczne małżeństwa pomiędzy dynastią Arpadów i Piastów, wspólnych świętych: Kingę, Jolantę, bł. Salomeę, św. Ludwika, którego Polacy nazywają Węgierskim a Węgrzy Wielkim, Jadwigę. Przypomniał o wspólnej świetności panowania Jagiellonów w Polsce, Czechach i na Węgrzech. Wspomniał powstanie węgierskie w 1848 r. pod wodzą gen. Józefa Bema, węgierskiego bohatera narodowego, któremu Cyprian Kamil Norwid poświęcił wspaniały rapsod żałobny, oraz z udziałem polskiego legionu pod wodzą gen. Józefa Wysockiego.

– W ten kontekst społeczno-historyczno-religijny wpisuje się życie naszego bohatera Jánosa Esterházyego, w którym płynęła krew polska i węgierska. Jako polityk zawsze starał się kierować zasadami Ewangelii, która łączy miłość do własnej ojczyzny z szacunkiem i miłością do ojczyzn, ludów i narodów historycznie położonych na wieki na jednej ziemi – zaznaczył biskup.

Biskup Michał Janocha przypomniał, że jego proroczym zawołaniem były słowa: „Naszym znakiem jest krzyż”. Zacytował jedno z wystąpień Esterházyego, w którym wyznał: „Opieramy się na fundamencie Chrystusowej prawdy, chrześcijańskiej etyki, która nie uznaje różnic pomiędzy ludźmi i według której synom każdego narodu przynależy jednakowe prawo do wartościowego życia. Niczego bardziej wzniosłego, bardziej szlachetnego od tej prawdy nie jest w stanie stworzyć najbardziej wyrafinowany ludzki geniusz. Prawda Chrystusowa zawsze jest żywa i zwycięży”.

– Gdyby dzisiaj takie słowa powiedział polityk w Parlamencie Europejskim, to okrzyknięto by go fanatykiem, fundamentalistą i burzycielem ładu. Dzisiaj znowu Polska i Węgry stają w obronie godności ludzkiego życia, wartości związku mężczyzny i kobiety, rodziny, która jest fundamentem społecznego ładu, w obronie prawa rodziny rodzin, jaką jest naród, i w obronie prawa wielkiej rodziny narodów Europy. To się sprzeciwia wizjom budowy nowego wspaniałego świata na gruzach tradycyjnych wartości – powiedział bp Michał Janocha.

Podkreślił, że to „w łagrach i więzieniach ujawnił się najgłębszy wymiar osoby Jánosa Esterházyego jego jedności z Chrystusem”. – Wymiar, który zawsze podkreślał i proroczo przewidywał, znalazł klucz do człowieczeństwa w tajemnicy krzyża Chrystusa i ta tajemnica zajaśniała, gdy w czasie wojny pomagał Polakom, ratował Słowaków, Czechów i Żydów. Jego patriotyzm wtedy pokazał uniwersalistyczny, czyli najgłębszy wymiar. Jednocześnie wtedy zaczęło się objawiać jego głębokie zjednoczenie z Chrystusem, o czym zaświadczają wszyscy, którzy mieli okazję stykać się z nim czy to na Łubiance w Moskwie, czy w łagrach sowieckich, czy więzieniach na Słowacji. To wtedy w jego upokorzeniach i upodleniu ukazała się jego wielkość ducha, jego niezłomność, gotowość pomagania innym za każą cenę. Spoglądał na człowieka przez pryzmat jego człowieczeństwa – mówił bp Janocha.

Zwrócił też uwagę, że w tym roku przypadają 120. rocznice urodzin Jánosa Esterházyego i kard. Stefana Wyszyńskiego. Przypomniał, że wszyscy czekamy na rychłą beatyfikację Prymasa Tysiąclecia, a o rychłą beatyfikację Jánosa wszyscy się modlimy.

– Cierpienie przyjęte z miłości do Chrystusa przekształciło obu tych mężów stanu w mężów Bożych. Tutaj, na ziemi, nigdy się nie spotkali, ale spotkali się w niebie ponad zasiekami z kolczastych drutów, ale i ponad granicami państw, i ziemskich ojczyzn. Oby mogli też spotkać się na ołtarzach Kościoła jako orędownicy bratnich narodów pielgrzymujących obok innych narodów i wraz z innymi narodami do naszej wspólnej ojczyzny. Niech obaj – Stefan i János – przypominają nam, że naszym znakiem jest krzyż – zakończył bp Michał Janocha.

Proces beatyfikacyjny Jánosa Esterházyego rozpoczął się 25 marca 2019 r. w Krakowie, a jego postulatorem jest polski franciszkanin o. Paweł Cebula.

János Esterházy urodził się 14 marca 1901 r. w zamożnej rodzinie ziemiańskiej z arystokratycznego rodu Esterházych w miejscowości Nyitraújlak na tzw. Górnych Węgrzech (dziś jest to wieś Veľké Zálužie w powiecie nitrzańskim w zachodniej Słowacji). Jego matka – Elżbieta (Elisabeth) była córką hrabiego Stanisława Tarnowskiego, stąd w żyłach przyszłego sługi Bożego płynęła także krew polska, a on sam poczuwał się do związków z naszym krajem. Dało to o sobie znać szczególnie w latach II wojny światowej, gdy pomagał Polakom uciekać przez Węgry z okupowanego kraju. Przede wszystkim jednak był działaczem mniejszości węgierskiej w przedwojennej Czechosłowacji, a zarazem głęboko wierzącym katolikiem, kierującym się w swojej działalności publicznej wartościami chrześcijańskimi.

Szkołę średnią ukończył w swych stronach rodzinnych, a studia wyższe w zakresie handlu – w Budapeszcie. Wrócił następnie do majątku rodzinnego na terenie dzisiejszej Słowacji. W 1924 r. poślubił hrabiankę Lívię Serényi, z którą miał dzieci Jánosa i Alicję. Na początku lat 30. włączył się w działalność polityczną jako przedstawiciel mniejszości węgierskiej. Już w 1931 r. objął kierownictwo Ligi Węgrów w Czechosłowacji, a w rok później stanął na czele Krajowej Partii Chrześcijańsko-Socjalistycznej. W 1935 r. został posłem do Zgromadzenia Federalnego ówczesnej Czechosłowacji z okręgu koszyckiego i mandat ten pełnił do rozpadu państwa po Układzie Monachijskim w 1939 r. Przez cały ten czas bronił w parlamencie kulturalnych, gospodarczych i językowych praw swoich rodaków mieszkających w Słowacji. W pewnym okresie był zwolennikiem szerokiej autonomii Słowacji w ramach federalnego państwa czesko-słowackiego, zaproponowanej przez Słowacką Partię Ludową ks. Andreja Hlinki. W 1935 r. razem z nią poparł wybór Edvarda Beneša na prezydenta państwa. W 1936 r. wybrano Esterházyego na przewodniczącego Zjednoczonej Partii Węgierskiej, ale nie przyjął on wysuniętej przez Beneša propozycji wejścia w skład rządu. Odtąd – według źródeł czeskich i słowackich – działał na rzecz rozbicia federacji czechosłowackiej (był zarejestrowany jako agent „Szalma”) i włączenia Słowacji wraz z Rusią Zakarpacką w skład Węgier. W memorandum, wręczonym wówczas szefowi misji brytyjskiej w Pradze Walterowi Runcimanowi, domagał się w imieniu słowackich Węgrów prawa do życia we własnym państwie, powołując się na 14 punktów Deklaracji prezydenta USA Woodrowa Wilsona.

Gdy 2 listopada 1938 r., na mocy tzw. arbitrażu wiedeńskiego, południowa część Słowacji przypadła Węgrom, jako poseł uroczyście witał wojska węgierskie wkraczające pod wodzą Miklósa Horthiego do Koszyc. On sam pozostał jednak w Słowacji, zakładając tam Partię Węgierską w Słowacji. W Bratysławie zaczął wydawać dziennik „Új Hírek” (Nowe Wiadomości), a gdy miejscowe władze go zakazały – „Magyar Hírlap” (Wiadomości Węgierskie). Od 1939 r. był posłem do parlamentu słowackiego jako jedyny przedstawiciel mniejszości węgierskiej. Z zadowoleniem przyjął utworzenie 14 marca 1939 r. (w dniu swoich 38. urodzin) niezależnego państwa słowackiego. W 1941 r. założył w Bratysławie wydawnictwo „Madách”, rok później odnowił działalność związku kulturalnego „Szemle”.

15 maja 1942 r. jako jedyny poseł głosował przeciwko ustawie o wysiedleniu Żydów ze Słowacji, za co ostro skrytykowała go miejscowa prasa. W latach II wojny światowej pomagał Czechom, Słowakom i Żydom w ucieczce i przedostawaniu się na Węgry. Po klęsce wrześniowej 1939 r. organizował przerzuty polskich żołnierzy i cywilów na Węgry, wykorzystując przy tym swój immunitet parlamentarny. Między innymi osobiście przewiózł do Budapesztu gen. Kazimierza Sosnkowskiego. W 1944 r. protestował przeciw okupacji państwa węgierskiego przez wojska niemieckie.

Gdy pod koniec tegoż roku Bratysławę i całą Słowację zajęły wojska sowieckie, został aresztowany, ale po 12 dniach go zwolniono. Nie zapomniał o swoich rodakach w Słowacji i o ich losie rozmawiał m.in. z reprezentującym rząd Gustavem Husákiem, który zresztą przyczynił się do aresztowania go przez NKWD i wywiezienia go na Łubiankę. Kilka miesięcy spędził na Syberii (podczas gdy Słowacki Trybunał Narodowy w Bratysławie skazał go na karę śmierci), jednakże w 1949 r. powrócił do kraju. Tu wyrok śmierci zamieniono mu na dożywocie i zmarł w więzieniu w Mírovie na Morawach (a właściwie w szpitalu więziennym) 8 marca 1957 roku.

Przez wiele lat komuniści czechosłowaccy uważali go za zdrajcę, który jeszcze przed wojną dążył do rozpadu państwa i do przyłączenia Słowacji do Węgier, a w czasie wojny współpracował z Niemcami i separatystami słowackimi. Mimo że były dowody pomagania prześladowanym Żydom oraz Czechom i Słowakom, przeważał pogląd, że Esterházy bardziej szkodził niż pomagał Czechosłowacji. Ślady tamtych sporów i opinii dają o sobie znać jeszcze dzisiaj w rozbieżnościach ocen postawy tego polityka między historykami słowackimi (a także czeskimi) i węgierskimi.

Strona węgierska podkreśla jego głęboko katolickie przekonania i wierność wartościom chrześcijańskim, co kazało mu upominać się i bronić uciskanych i prześladowanych, a do tego grona należeli Węgrzy w państwie czechosłowackim. Stanowili tam mniejszość i to nawet tam, gdzie przeważali liczebnie, ale formalnie byli traktowani jak mniejszość, a ich prawa były często łamane. Z pism i przemówień, jakie pozostały po Esterházym, przebija z jednej strony duma z przynależności do narodu węgierskiego i troska o zachowanie jego tożsamości etnicznej, religijnej, kulturalnej i innej, z drugiej zaś szacunek dla innych narodów, zwłaszcza sąsiednich i dążenie do wspólnego budowania przyszłości na zasadach chrześcijańskich.

Władze polskie doceniły pomoc niesioną naszym rodakom w czasie II wojny światowej i 23 marca 2009 r. ówczesny prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Jánosa Esterházyego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. 25 marca 2019 r. w Krakowie abp Marek Jędraszewski otworzył oficjalnie proces beatyfikacyjny tego węgierskiego męża stanu i katolickiego działacza społeczno-politycznego. W czerwcu 2011 r. przed kościołem bł. Władysława z Gielniowa w Warszawie stanął pomnik Esterházyego, a 1 maja 2013 r. w Szczawnicy odsłonięto tablicę ku jego czci.