Był odblaskiem głosu Jezusa, jak każdy kapłan być powinien

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

publikacja 21.03.2021 08:32

Rok temu zmarł ks. Piotr Pawlukiewicz, niezwykły rekolekcjonista.

Był odblaskiem głosu Jezusa, jak każdy kapłan być powinien

Odszedł po cichu. W innych okolicznościach żegnałyby go tłumy, a na jego grób przychodziłyby pielgrzymki tych, którzy zawdzięczają jego katechezom wiarę, miłość życia, nadzieję wieczności. Kursowi koledzy, którzy zgromadzili się przy jego trumnie dzień przed pogrzebem, podkreślali, powołując się zresztą na jego słowa, że teraz to oni umierają, a ksiądz Piotr Pawlukiewicz żyje. Kartka z takim cytatem znalazła się też wśród kilku wiązanek kwiatów, które złożone zostały na kapłańskim grobie na Powązkach. Tysiące osób uczestniczyły we Mszy św. pod przewodnictwem przez kard. Kazimierza Nycza i słuchały pożegnalnej homilii ks. Bogusława Kowalskiego.

- Był odblaskiem głosu Jezusa, jak każdy kapłan być powinien. Ale był szczególnym odblaskiem. Czy podawał ludziom tylko cukierki? Czy rozwadniał Ewangelię, by się przypodobać? Czy zachęcał do drogi na skróty, czy dawał łatwe recepty? Czy dlatego, że był fajny, że dowcipkował? Poczucie humoru, uśmiech, jego błyskotliwość to były tylko dodatki. Ale kochaliśmy go za to, że był odblaskiem głosu Jezusa Chrystusa - głosił proboszcz katedry św. Floriana na Pradze, dodając że ks. Piotr ruszył 35 lat temu z Panem Jezusem na Golgotę i nie uciekł od krzyża, choć nie lubił mówić o swojej chorobie.

- Ksiądz nigdy nie powinien zasłaniać Pana Boga, ale w dobrym księdzu łatwiej ukochać Pana Boga. Przez dobrego księdza łatwiej w Boga uwierzyć. Ksiądz nigdy do nieba nie idzie sam: idzie z tymi, których Bóg stawiał na jego drodze - stwierdził ks. Bogusław Kowalski.

Urodził się 10 kwietnia 1960 r. w Warszawie. Był doktorem teologii pastoralnej, ale przede wszystkim cenionym rekolekcjonistą, autorem książek i audiobooków o tematyce religijnej. Jego nauczanie było obrazowe, szczere, trafiające w czułe punkty. Zapadało w pamięć i serca tysięcy młodych ludzi. Największe aule uniwersyteckie pękały w szwach przez studentów, którzy chcieli słuchać o… Bogu, czystości przedmałżeńskiej, odpowiedzialności. 

"Być świętym to postawić na Pana Boga. Na Jego program, chociaż on się niekiedy wydaje absurdalny i szalony. Zaufać, że On zawsze mnie przyjmie z powrotem i nigdy nie powie: »No to klops, tak narozrabiałeś, że ja już nie wiem, co zrobić«. On zawsze ma dla nas pomysł, drogę wyjścia, oderwania się od zła" - odpowiadał na pytanie Szymona Babuchowskiego w wywiadzie udzielonym półtora roku temu "Gościowi Niedzielnemu".

"Miał dar. Był siewcą, a jego ziarno przynosiło owoc więcej niż tysiąckrotny. Pokorny, a jednak doskonale wiedzący, kim jest i po co jest. Potrafił opowiadać nam o Bogu tylko prawdę, bez zbędnego patosu i maniery. Był doskonale przygotowany do swojego powołania i wykorzystywał ten dar skwapliwie i sumiennie. Karmił tysiące" - napisał ktoś we wspomnieniu pod wiadomością o jego śmierci.

W latach 80. założył zespół Kontrast, wykonujący muzykę chrześcijańską w stylu soft rock. Głosił homilie w kościele Świętego Krzyża w Warszawie podczas transmitowanej przez radio Mszy św. o godz. 9 rano. Współpracował z Radiem Plus Warszawa, gdzie prowadził audycję "Katechizm poręczny", poświęconą przede wszystkim odpowiedziom na pytania słuchaczy o praktyczne aspekty wiary. Głosił kazania dla studentów w warszawskim kościele św. Anny. Był prefektem alumnów Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie i prowadził wykłady z homiletyki dla kleryków. Przez kilka był lat kapelanem kaplicy w Sejmie RP i duszpasterzem parlamentarzystów.

"Cokolwiek dziecko zrobi, rodzic będzie z nim do końca życia. Bóg zachowuje się tak samo. Choćbyś zawinił, On nigdy się ciebie nie wyprze. Ktoś powie, że to szaleństwo. Być może, ale taka jest Boża miłość" - pisał ks. Piotr Pawlukiewicz w wydanej już po jego śmierci książce "Życie. Instrukcja obsługi".

"Dzisiaj świat chce wszystkiego szybko. Ludziom brakuje cierpliwości. Nawet dżinsy kupuje się od razu wytarte. Po co czekać, aż czas się tym zajmie?" - mówił ks. Piotr Pawlukiewicz, próbując pokazać nam, jak bardzo Boża pedagogia różni się od naszych pragnień i wyobrażeń. "Jedno z największych nieporozumień świata polega na tym, że ludziom się wydaje, iż Pan Bóg chce nam ułatwić zgodne życie w rodzinie, w małżeństwie, dać skończone studia, zdrowie, chleb na stole, poczucie bezpieczeństwa. Kto wam tak powiedział? Pan Bóg ma zgoła inny cel. Doprowadzić nas do królestwa Bożego. On będzie robił wszystko tak i wszystko będzie tak ustawiał, żebyśmy mogli je osiągnąć. To oczywiście może niekiedy wejść w ostry konflikt z naszymi własnymi pragnieniami i marzeniami" - wyjaśniał.

Przez wiele lat zmagał się z chorobą Parkinsona. O chorobie dowiedział się w 2007 r. Nie kłopotał nią nikogo, choć musiał ją głęboko, po chrześcijańsku przeżywać. "Pan Jezus dał nam wolność, sam wytyczył sobie linię - jak sędzia na murawie, przez którą nie może przejść. Patrzy, jak idziemy w złą stronę, ale nie zostawia nas samych. Wymyśla w naszym życiu niesamowite historie, żeby nas z tej drogi zawrócić" - mówił rozchwytywany rekolekcjonista. Wielu pomógł zawrócić, innym przetrwać najtrudniejszy czas.

Ksiądz Piotr mówił o tym, że w jakimś stopniu musimy pozostać samotni, bo samotność to przedpokój, w którym czeka się na spotkanie z Chrystusem. O zakochaniu w emerytach, o tym, że narzekanie to wyraźny dowód na odcięcie się od Pana Boga, że najważniejsze to nauczyć dzieci kochać nie rodziców, ale Jezusa. Że męskość, to umiejętność powiedzenia "przepraszam" i odnoszenia moralnych zwycięstw, a prawdziwy chrześcijanin jest człowiekiem tańca. Że Jezus jest fanatycznym wyznawcą wolnej woli, więc bezradność Pana Boga polega na tym, że nie może nas zmusić do tego, żebyśmy doświadczyli dobra.

"Istnieje jedna umiejętność, która jest najwspanialszym prezentem, jaki można komuś dać. To cieszenie się z drobiazgów. Jeśli siedzimy cały czas z głową w chmurach, myśląc o tym, jak to nie realizują się nasze marzenia, możemy nie zauważyć tych najprostszych radości" - radził zmarły w marcu ubiegłego roku warszawski rekolekcjonista.

Ostrzegał, że szczęście na ziemi jest jedynie produktem ubocznym. Jeśli w pierwszej kolejności zajmiemy się produktem ubocznym, jakim jest szczęście, to nigdy go nie znajdziemy. "Ktoś celnie zauważył, że drzwi w niebie otwierają się na zewnątrz. Jeśli napierasz na te drzwi - ja chcę chłopaka, studiów, szczęścia, chcę urody, Panie Boże, daj - to Pan Bóg nie wpuści cię do nieba. Powie: »Ty weź się cofnij, bo drzwi nie mogę otworzyć«". Ale też ostrzegał, że "słodki stan wewnętrznego pokoju, równowagi jest często stanem, w którym szatan przygotowuje naszą duszę do piekła. […]. Pamiętajcie, dobre czasy dla Kościoła to złe czasy. Złe czasy dla Kościoła to dobre czasy".

W grudniu 2019 r. kilka tysięcy internautów zgłosiło chęć podjęcia postu w intencji ks. Piotra Pawlukiewicza. Jego homilie i nauki rekolekcyjne publikowane na YouTube notowały rekordowe liczby odsłon.

"Jeden z księży mówił o niebie kazanie. Mówił przekonująco, chociaż przecież Pan Jezus mówił, że »ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało«. Ksiądz jednak znalazł odpowiednie słowa i przedstawił to niebo w bajecznych kolorach" - opowiadał ks. Piotr w jednej z nauk. - Ludzie byli zachwyceni tym kazaniem, aż jedna pani westchnęła: »O, żeby to Bóg dał doczekać…«" - zakończył, wzbudzając salwy śmiechu.

Sam doczekał. I opowiada pewnie teraz te wszystkie historie, gromadząc wokół siebie starych i nowych znajomych. Oby tylko nie doprowadził ich do łez. Ze śmiechu.