Co nam mówią nowi polscy błogosławieni?

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

publikacja 23.06.2021 09:36

Edukacyjna sesja wykładowa, poświęcona życiu i niezwykłej spuściźnie obojga kandydatów na ołtarze - matki Elżbiety Róży Czackiej i kard. Stefana Wyszyńskiego, odbyła się w Domu Arcybiskupów Warszawskich.

Co nam mówią nowi polscy błogosławieni? Kard. Stefan Wyszyński i m. Elżbieta Róża Czacka zostaną beatyfikowani w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie 12 września. koloryzacja: Tomasz Gołąb /Foto Gość

Sesja odbyła się w związku ze zbliżającą się beatyfikacją. Wśród gości byli m.in. prawosławny arcybiskup Jerzy Pańkowski, ordynariusz diecezji wrocławsko-szczecińskiej oraz Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich. Sesję otworzył kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski.

Kardynał podkreślił, że prymas Wyszyński przez lata posługi związany był z wieloma polskimi diecezjami, m.in. łomżyńską przez fakt urodzenia, włocławską i lubelską, gnieźnieńską oraz oczywiście archidiecezją warszawską, z której wyodrębniono w 1992 r. diecezję warszawsko-praską i łowicką.

- Ufam, że ta sesja odpowie na często i słusznie stawiane pytanie: "Dlaczego tych dwoje jest beatyfikowanych razem?". Powiedzieć, że to przypadek, zbieg okoliczności, to banał. Jest w tym głęboka myśl, przede wszystkim na poziomie wspólnej duchowości. Niewątpliwie kard. Wyszyński inspirował Laski i m. Czacką, ale i ks. Władysław Korniłowicz z m. Czacką inspirowali Wyszyńskiego, nie tylko na początku kapłaństwa, ale do końca jego życia.

Edukacyjna sesja wykładowa "Kardynał Stefan Wyszyński i Matka Elżbieta Róża Czacka".
Katolicka Agencja Informacyjna (KAI)

Abp Stanisław Gądecki podkreślił, że kard. Wyszyński był jednym z najwybitniejszych Polaków, najwybitniejszym prymasem. Pozostawił niezwykłą spuściznę zapisków, rozważań duchowych, ale także 67 tomów maszynopisów swoich kazań. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski zwrócił uwagę zwłaszcza na jedną niezwykłą cechę Prymasa Tysiąclecia: umiejętność przebaczania wrogom.

- Jego postawa wobec tych, którzy go uwięzili i zadawali inne cierpienia, była prawdziwie heroiczna – mówił, przywołując między innymi reakcję prymasa na śmierć Bolesława Bieruta, który wydał nakaz aresztowania kardynała Wyszyńskiego. – Natychmiast zaczął modlić się za niego, a w zapiskach napisał, że zamierza za niego odprawić Mszę św. i przebacza mu, ufny, że miłosierny Bóg znajdzie w jego życiu jaśniejsze czyny. Kardynał modlił się więc za tych, którzy przyszli go aresztować, za tych, którzy pilnowali go w kolejnych miejscach odosobnienia, do odprawianej Mszy św. włączał intencje za ludzi wyrządzających krzywdę narodowi: za państwowe służby, które utrudniały obchody Tysiąclecia Chrztu Polski i uwięziły obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Mówił bowiem, że nie ma takiej krzywdy, której nie można by przebaczyć – podkreślał abp Stanisław Gądecki, dodając, że jego reakcje na uwięzienie przypominały postawy męczenników pierwszych wieków Kościoła. - Na łożu śmierci przyznał też, że jego droga życiowa, kapłańska i biskupia była zawsze drogą Wielkiego Piątku. Całe życie prymasa dowodzi, że był to mocarz Boży, człowiek o niespotykanej głębi ducha, przywiązujący wielką wagę do modlitwy i prowadzący autentyczne życie duchowe.

Abp Gądecki mówił nie tylko o kard. Wyszyńskim jako świętym, ale także jako mężu stanu, choć nie był politykiem ani zawodowym dyplomatą i nie ubiegał się o udział w instytucjonalnej władzy.

- Odgrywał rolę autorytetu dla Polaków, publicznie artykułował ich oczekiwania. Mówił: "Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce". Ta miłość kazała mu, służąc Polsce, występować w jej imieniu, domagając się wolności religijnej, broniąc kultury, czy domagając się polityki pronatalistycznej. Przez 30 lat wygłaszał ok. 600 przemówień i kazań rocznie, z czego 75 proc. dotyczyło spraw społecznych - zauważył przewodniczący KEP. - Wiedział, że z komunizmem nie wygra się zbrojną walką, ale gigantyczną pracą duchową, Owszem rozmawiał z Bierutem i Gomułką, wiedział, kiedy trzeba zawrzeć kompromis, ale w sprawach zasadniczych nigdy się nie wycofywał. Umacniał wiarę, poczucie godności, tożsamość narodową, a gdy wybuchła Solidarność łagodził napięcia i mediował między związkowcami a władzą. Przeprowadził Kościół i naród przez jeden z najtrudniejszych momentów w jego dziejach - stwierdził abp Stanisław Gądecki.

Prof. Paweł Skibiński podkreślił, że od kilkunastu lat zajmuje się naukowo osobą kard. Wyszyńskiego.

- Ponieważ jednak jestem przekonany o świętych obcowaniu, to ten kontakt jest coraz bardziej osobisty. Czuję się zafascynowany osoba Prymasa Wyszyńskiego - wyznał, podkreślając, że zbliżająca się beatyfikacja ma wielki wymiar dla Kościoła powszechnego. - Mamy do czynienia z postacią zaiste heroiczną i proces beatyfikacyjny to potwierdził. Prymas Wyszyński był człowiekiem, który się nie bał, choć wielokrotnie był postawiony w sytuacji, gdy lęk powinien krępować jego sposób podejmowania decyzji. Mimo to był człowiekiem wolnym, bo był człowiekiem autentycznej wiary i głębokiej modlitwy - dodał, przypominając, że prymas Wyszyński pozostawił po sobie 11 tys. różnego rodzaju wystąpień.

Podczas popołudniowej sesji dr Ewa Czaczkowska dopowiedziała, że prymas Wyszyński przestał się lękać 8 grudnia 1953 r., kiedy złożył akt Osobistego Zawierzenia Maryi.

Prof. Paweł Skibiński stwierdził, że kard. Wyszyński podejmował heroiczne i udane akcje duszpasterskie, nie mając do dyspozycji mediów i przychylnych władz, ale jedynie struktury duszpasterskie. Jako ojciec narodu był opiekunem polskiej wolności. Widział polską wolność i wolność Kościoła w Polsce jako swoje podstawowe zadanie. Robił to w obronie podmiotowości Polaków. Tak rozumiał swoją rolę podczas Millenium Chrztu Polski. Myślał w kategoriach służby nie tylko Kościołowi partykularnemu, ale także Kościołowi na całym świecie. My jako Polacy jesteśmy mu zobowiązani, bo kard. Wyszyński jest jednym z elementów ciągłości kulturowej, której tak bardzo potrzebujemy. To obrońca wolności każdego z nas, naszych rodzin i narodu, nie tylko przez to, co robił, co mówił, ale przede wszystkim jak żył.

Metropolita lubelski abp Stanisław Budzik mówił o lubelskim okresie posługi kard. Stefana Wyszyńskiego, który spędził na Lubelszczyźnie ok. 9 lat, studiując prawo na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, broniąc tam doktorat, działając w organizacjach "Bratniak" czy "Odrodzenie" i zaprzyjaźniając się z ks. Władysławem Korniłowiczem, który był wówczas dyrektorem Konwiktu Księży Studentów.

Ks. prof. Ryszard Czekalski, rektor UKSW podjął się próby odpowiedzi o źródła świętości prymasa Wyszyńskiego.

- W dobrych zawodach wystąpił, bieg ukończył, wiary ustrzegł, a na ostatek odłożono dla niego wieniec sprawiedliwości. Przeżył 80 lat, jako kapłan 57, jako biskup 35, prymas Polski - 33, kardynał - 28, jako więzień komunizmu - 3. Jego działalność była ogromna, wieloaspektowa - mówił, przypominając słowa Prymasa Tysiąclecia, wypowiedziane na krótko przed śmiercią: "„Nigdy nie zgrzeszyłem żadnym aktem niewiary w moim życiu przeciwko Bogu, który jest Dawcą życia i ma do niego prawo. Zwłaszcza gdy tych lat dał wiele. Nigdy nie zgrzeszyłem przeciwko Jezusowi Chrystusowi, który jest – jako Wieczysty Kapłan – dawcą mojego kapłaństwa i ma do niego pełne prawo. Nigdy nie zgrzeszyłem przeciwko Kościołowi jako instytucji, chociaż bardzo często w mojej pracy musiałem przedstawiać stanowisko Episkopatu i Kościoła w Polsce, jako reprezentant właściwego rozumienia zadań Kościoła w skomplikowanej sytuacji Polski, którą trzeba było rozeznawać. I to czyniłem odważnie, chociaż zawsze z pokorą”. - Od młodości pielęgnował w sobie cnoty, jako pasterz Kościoła wykazywał się roztropnością i męstwem, dbał o wzrost pobożności sobie powierzonego ludu. Był przekonany, że tylko święci kapłani są w stanie wpływać na duchową odnowę Kościoła, rodziny i narodu. Stefan Wyszyński będzie beatyfikowany, ponieważ był człowiekiem, który w heroiczny sposób praktykował wiarę, nadzieję i miłość, ale i wszystkie cnoty kardynalne. Nie jego zaszczyty, godności, stopnie naukowe zdecydowały o beatyfikacji, ale to, jakim był człowiekiem na drodze do świętości - podkreślał rektor UKSW, dodając, że to pierwszy Prymas Polski, który będzie wyniesiony na ołtarze.

S. Radosława Podgórska FSK, zaangażowana przy procesie beatyfikacyjnym m. Elżbiety Róży Czackiej opisała założycielkę zgromadzenia Franciszkanek Służebnic Krzyża jako apostołkę ociemniałych i oddalonych od Boga.

- Straciła wzrok, gdy świat zaczął się jej podobać. To pierwsza chwila, gdy mogłaby się obrazić na Pana Boga, powiedzieć: "Non serviam", ale Róża na trzy dni (co ma wymiar symboliczny) zamknęła się w pokoju, by doświadczyć śmierci dla świata, wyjść i powiedzieć, że teraz będzie już żyć inaczej. To kompletne przewartościowanie: przejście od życia arystokratycznego do życia służebnego. Modliła się przy tym słowami z książeczki "Naśladowanie Chrystusa": "Panie, niech mi to będzie możliwe, przez łaskę Twoją, co mi się przez ułomność natury niepodobnym być wydaje". Gdy natura mówi „to niemożliwe”, łaska Boża obdarza mocą ducha i pozwala odnaleźć szczęście w nieszczęściu. Zmagała się z tym cała rodzina, ukrywała fakt utraty wzroku przez Różę. Ona natomiast pamiętała słowa dr. Gepnera: "Niech hrabianka zajmie się niewidomymi, którymi w Polsce nikt się nie zajmuje”. Nie zatrzymywała się więc na własnym krzyżu - relacjonowała s. Radosława Podgórska, podkreślając, że po części każdy z nas jest od strony duchowej niewidomy.

Utrata wzroku, która wydawała się nieszczęściem przekreślającym wszelkie plany, matka Czacka wykorzystała jako szansę. Przypomniał, że polska arystokratka przez 10 lat przygotowywała się do pracy z niewidomymi poprzez osobiste kształcenie się w kraju i za granicą. W 1908 roku rozpoczęła pracę z niewidomymi i zaangażowała się w pracę charytatywną w Warszawie. Matka Czacka nie chciała jednak tworzyć kolejnego przytułku. Nie chciała, by osoba niewidoma traktowana była przez siebie i innych jak żebrak, niezdolny do pracy, który oczekuje współczucia i pomocy. Pragnęła, by niewidzący mogli się uczyć i usamodzielniać, tak, by zdobyć wykształcenie, zawód i pracę.

- Matka po wielu latach mówiła: "Pragnęłam niewidomym dać szczęście wiary, której zawdzięczałam przyjęcie ślepoty z poddaniem się woli Bożej". Nie pozostawała tylko na etapie przyjęcia ślepoty w duchu wiary. Niewidoma apostołka zaprosiła osoby niewidome, aby stały się apostołami osób oddalonych od Boga, osób oddalonych duchowo. Były to często osoby, które przyjeżdżały do Lasek dzięki posłudze Sługi Bożego o. Korniłowicza. Widząc posługę Matki Czackiej pytały, skąd w tej niewieście jest tyle siły. Matka nie zrobiła, można powiedzieć, niczego spektakularnego, żadnego wielkiego działania na rzecz osób oddalonych od Boga, ale zawsze znalazła czas, nawet kosztem swojej modlitwy, by wysłuchać drugą osobę. Wiele osób wspomina, jak patrzyła na swojego rozmówcę swoimi niewidomymi oczyma: mieli wrażenie, że przez swoją ciemność i relację z Panem Bogiem, widzi człowieka o wiele jaśniej, niż wzrokiem fizycznym. Tą postawą, jak Maria Magdalena, przekazywała wiadomość o Zmartwychwstaniu Pana i jego obecności w życiu każdego człowieka. Swoim życiem ukazywała, że jeżeli pozwolimy, aby Jezus zmartwychwstawał w naszych ciemnościach fizycznych i duchowych, to otworzy On w nas perspektywę dostrzegania świata i wydarzeń w odnowionym świetle - mówiła s. Radosława Podgórska.

O beatyfikacji Matki Czackiej jako znaku dla Kościoła w Polsce i świecie mówiła z kolei m. Judyta Maria Olechowska, przełożona generalna Franciszkanek Służebnic Krzyża, następczyni m. Czackiej. Przypomniała słowa, którymi w czasie ostatniej choroby, na dwa lata przed śmiercią, m. Elżbieta Róża Czacka modliła się: "Wszystko w pełni dla Boga. Od świtu do nocy - wszystko dla Boga. Od urodzenia do śmierci - wszystko dla Boga".

- Właśnie w tych słowach widzę znak dla Kościoła i świata. Tym znakiem jest życie Matki, o której kard. Wyszyński powiedział w mowie pogrzebowej, że jej  testamentem jest jej życie, ukochanie i całkowite oddanie się Bogu. Bóg może czynić wielkie rzeczy poprzez to, co małe i słabe w oczach ludzi. Bóg nie potrzebuje nas mocnych. Gdy jesteśmy słabymi narzędziami, jeszcze lepiej widać Jego działanie - mówiła m. Judyta Maria Olechowska, dodając że niewidoma Matka pokazała nam drogę do prawdziwego światła, do Boga, ale też uczyła wierności Kościołowi, ofiarnej miłości bliźnim, wynagradzania Bogu za duchową ślepotę świata, prostoty i pokory franciszkańskiej oraz zawierzenia Opatrzności Bożej. To jest droga, którą Matka szła. Całe jej życie może być znakiem dla Kościoła w Polsce i na świecie. Dla każdego z nas. Matka Czacka zaprasza do bycia posłusznym narzędziem w ręku Boga, aby On mógł dokonywać swoich dzieł, poprzez tych, którzy Mu do końca zaufają.

Ks. prof. Andrzej Gałka opisał historię współpracy Matki Czackiej i kard. Stefana Wyszyńskiego. W referacie "Święci się zawsze gdzieś spotkają" podkreślił synowski stosunek Prymasa do założycielki dzieła Lasek.

- W wydarzeniu ich wspólnej beatyfikacji jest jakiś głęboki Boży zamysł. Bóg chce nam pokazać, jak dwoje ludzi może sobie wzajemnie pomagać w drodze do świętości. Nie byli rówieśnikami, Elżbieta Czacka była starsza od Stefana Wyszyńskiego o 25 lat. Oboje przeszli w młodości przez trudne doświadczenia. Niewidoma, młoda dziewczyna i młody, chory kleryk. Trudne początki, ale życie pełne ufności i błogosławiony koniec. Jak wielkich dzieł Bóg przez nich dokonał. Możemy pytać, jak to było możliwe? Po ludzku nie powinno się udać. Ale ich życie pokazuje, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Przez Krzyż do nieba mówiła swoim siostrom, niewidomym i świeckim współpracownikom Dzieła Matka Elżbieta Czacka. Soli Deo przypominał wszystkim w 1946 r. młody biskup lubelski, Stefan Wyszyński. Mogli uczynić tyle dobra, ponieważ całkowicie oddali swoje życie Bogu i na serio przyjęli słowa św. Pawła: nic nie może odłączyć nas od miłości Chrystusowej. Żeby naprawdę komuś pomóc, trzeba chociaż na chwilę zapomnieć o sobie. Żeby od kogoś przyjąć pomoc, trzeba uznać, że się jej potrzebuje i do tego potrzeba trochę pokory. W obu przypadkach jest to niezwykle trudne, dlatego rzadko się  to udaje. Siostrze Elżbiecie od Ukrzyżowania Pana Jezusa udało się tak dobrze, że światło z którego czerpała, świeci jasno do dziś. Księdzu Stefanowi również. Ani ślepota, ani brak zdrowia, w niczym im nie przeszkodziły - mówił ks. Andrzej Gałka, opisując wieloletnią przyjaźń obydwojga i synowską posługę kardynała w Laskach, zarówno przed, w trakcie, jak i po wojnie. Mówił też o 65 listach i kartkach, które wymienili między 1945 i 1952 rokiem. - Po śmierci Matki, ksiądz Prymas często będzie wracał do grobów założycieli. Przed wyjazdem do Rzymu, na sesje soborowe, przed każdym ważnym wydarzeniem, często, przed trudnymi rozmowami z ówczesną władzą komunistyczną, niepostrzeżenie, bez zapowiadania się, chociaż na chwilę, jedzie do Lasek, aby tam się modlić. Bóg złączył tych dwoje ludzi, którzy potrafili się szlachetnie różnić i mimo to, przez nich dokonywał wielkich rzeczy, często po ludzku niemożliwych. "Przez Krzyż do nieba" i "Soli Deo", jakże aktualne jest to i dzisiaj. Zostawili nam drogę. Innej szukać nie trzeba - mówił ks. Andrzej Gałka, który brał udział w procesach beatyfikacyjnych obydwojga Sług Bożych.

Referaty Bohdana Cywińskiego "Ogniem próbowane. Zmagania Kościołów w Europie Środkowo-Wschodniej w czasach komunizmu, wyjątkowość polskiej drogi" oraz "Prymas pięciu papieży: Piusa XII, Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła I i Jana Pawła II", wygłoszony przez dr. Andrzeja Grajewskiego przybliżyły kilkudziesięcioletnią posługę prymasa Wyszyńskiego na tle burzliwych wydarzeń historycznych drugiej połowy XX wieku. Z kolei w debacie zatytułowanej "Co nam dziś mówią nowi polscy błogosławieni?" wzięli udział: dr Ewa K. Czaczkowska (UKSW), bp Piotr Jarecki, Zbigniew Nosowski (Więź), Marcin Przeciszewski (KAI) oraz Anna Rastawicka (Instytut Prymasowski).

- Dla nas młodych kapłanów kardynał Wyszyński był wzorem kapłana, biskupa, patrioty. Wydawało mi się, że zasługuje, byśmy skoncentrowali się tylko na jego beatyfikacji. Patrząc jednak głębiej, odkryjemy sens tej wspólnej beatyfikacji z m. Czacką. Powołanie do świętości, choć dokonuje się na różnych drogach, jest zadaniem każdego człowieka. Ich dwie drogi doprowadziły do jednej świętości - mówił bp Piotr Jarecki, dodając, że beatyfikacja m. Czackiej i kard. Stefana Wyszyńskiego byłaby jeszcze bardziej symboliczna, gdyby dołączyć do niej także trzeciego Sługę Bożego z Lasek, ich wspólnego przewodnika duchowego, ks. Władysława Korniłowicza. Przyznał to samo kard. Kazimierz Nycz, zabierając głos na koniec sesji.

- W świętości nie ma równych i równiejszych. Gdyby jednak beatyfikacja kard. Wyszyńskiego odbyła się bez m. Czackiej, nowy błogosławiony mógłby nas przytłumić swoją wielkością, która wynikała ze wszystkich cech, o których mówili uczestnicy dzisiejszej sesji. Nie da się zbudować Kościoła na jednej tylko wrażliwości. Może po beatyfikacji znalazłoby się na Trakcie Królewskim miejsce pod pierwszy pomnik kobiety? - zastanawiał się Zbigniew Nosowski.

- Wspólna beatyfikacja nie przyćmi wielkości kard. Wyszyńskiego. Jestem pewna, że chętnie zrobi miejsce na piedestale dla m. Czackiej. To leży w jego charakterze, bo to był wielki normalnością kardynał, który bardzo doceniał kobiety, ich wrażliwość i geniusz - podkreślała Ewa K. Czaczkowska. Ta beatyfikacja pokazuje też komplementarność charyzmatów: daru przywództwa i wielkiej opieki charytatywnej i apostolstwa wobec najbardziej potrzebujących.

Red. Marcin Przeciszewski przyznał w trakcie sesji, że Hanna Iłowiecka, jego mama, była w młodości jedną z pierwszych współpracownic kardynała Wyszyńskiego, tzw. ósemką, która jednak wybrała inną drogę życia, w małżeństwie.

- Zostałem ochrzczony przez ks. Władysława Korniłowicza w kaplicy w Laskach, więc całe moje życie przy stole rodzinnym rozmowy dotyczyły kard. Wyszyńskiego, a w naturalny sposób przed obiadem lub wieczorem jechaliśmy na Mszę św. do Lasek. Dla mnie te dwie duchowości to jedność: pełnia Kościoła. Wspólna beatyfikacja matki Czackiej i kard. Wyszyńskiego ukazuje, czym w istocie jest Kościół: w jego centrum powinni być najsłabsi i przez nich idzie proces ewangelizacji. Z punktu widzenia duszpasterskiego to genialne rozwiązanie - wyznał prezes KAI.

Marcin Przeciszewski podkreślił też, że najważniejszymi wskazówkami, które zostawiają współczesnemu Kościołowi nowi błogosławieni, są: potrzeba opracowania dalekosiężnego programu, nawet na dziesięciolecia (bo sytuacja dziś jest podobna do tej sprzed kilkudziesięciu lat: zupełnie nie wiadomo, co będzie dalej, są liczne zagrożenia) oraz nacisk na działalność społeczną i upowszechnianie Katolickiej Nauki Społecznej. Z kolei matka Czacka, z jej wrażliwością i otwartością na wszelką biedę może być kluczem do zrozumienia obecnego pontyfikatu.

- Bez wątpienia dziełem matki Czackiej jest to, co papież Franciszek nazywa szpitalem polowym dla poszukujących i poranionych. Laski były i są takim szpitalem, a ślepota świata, o której mówiła matka Czacka, jest dziś może nawet bardziej widoczna niż wówczas. Ta ślepota to wyzwanie dla Kościoła. Prymas Wyszyński mógłby nas dziś uczyć etosu pracy, ale także odwagi i silnego, jasnego duchowego przywództwa. W życiu społecznym brakuje nam dziś umiejętności przebaczenia i umiejętności budowania jedności przez dialog nawet z nieprzyjaciółmi i wrogami.

Red. Zbigniew Nosowski, używając określenia św. Jana od Krzyża, zdiagnozował z kolei, że obecnie mamy do czynienia z nocą ciemną w dziejach Kościoła.

- Wyczerpała się dotychczasowa droga postępowania, nie można zaufać już dotychczasowym przewodnikom, nie widać dróg wyjścia. Trzeba wybierać nowe drogi, bo jak mówił św. Jan od Krzyża, idąc tymi, które znamy, dojdziemy do miejsca, które też już znamy. Czujemy lęk i tego doświadczała m. Czacka, która straciła wzrok. Musiała nauczyć się chodzić po omacku, szukać drogi. Dziś więc: potrzeba nam pracy nad wyobraźnią, nie możemy ufać zmysłom, dotychczasowym "podpórkom" kulturowym, obyczajowym, trzeba szukać nowych punktów orientacyjnych, bo rzeczywistość jest inna, niż się przyzwyczailiśmy. Ważna jest też sztuka zadawania pytań i trzeba dobrze wiedzieć, dokąd się zmierza. To wszystko umiała matka Czacka. To wszystko służy też temu, by pozostając w ciemnościach, widzieć jaśniej. Trzeba doświadczyć ciemności i śmierci, by doświadczyć też zmartwychwstania. Noc ciemna Kościoła służyć ma temu, by odkryć, że Pan Bóg w niej był, tylko w inny sposób, niż byliśmy przyzwyczajeni - mówił redaktor naczelny "Więzi".

Analizując przesłanie kard. Wyszyńskiego dla Kościoła początku XXI wieku, Zbigniew Nosowski wspomniał z kolei słowa prymasa z lutego 1981 r., gdy zastanawiał się: "a może trzeba było orać głębiej?".

- Może to też wskazówka dla dzisiejszej sytuacji? - pytał, sugerując, że Kościół żyje dziś w "międzyepoce". - Stąd ciemna noc, którą przeżywa, bo nie wiemy, co będzie nas czekać w przyszłości. To także wspólne doświadczenie matki Czackiej i Wyszyńskiego - dodał.

- Matka Czacka uczy nas przeżywać kryzysy, jako szanse wzrostu, a nie kryzysy załamania czy rezygnacji - stwierdził z kolei bp Piotr Jarecki, odnosząc się do sytuacji Kościoła, krytykowanego za grzechy swoich członków. - Jesteśmy na dużym zakręcie i m. Czacka uczy nas, byśmy byli w nim kreatywni. Uczy też profesjonalnego podejścia do podejmowanych dzieł  i syntezy między wiarą a kompetencjami profesjonalnymi. Uczy nas, że nie wystarczy sama wiara do prowadzenia działalności. Wypowiedziała także swoje "nie" dla szyldowego czy transparentowego chrześcijaństwa.

Także kardynał, zdaniem bp. Piotra Jareckiego, uczy nas głębokiego przeżywania wiary.

- On traktował Boga, Chrystusa, Trójcę św., Matkę Bożą osobowo, jakby z nimi przebywał. Uczył nas także niezawężania chrześcijaństwa do kultu i do rzeczywistości wewnątrzkościelnej. Troszczył się o każdego człowieka, niezależnie od tego, czy był wierzący. Interesował się światem. Był zwornikiem jedności w Kościele, o którą dzisiaj coraz trudniej - dodał.

- Nie wierzę, że ta beatyfikacja bezpośrednio przełoży się na życie naszej wspólnoty Kościoła, ale możemy ufać, że przełoży się na życie indywidualne. Suma zmian pod wpływem tych postaci może dopiero przynieść zmiany - podsumowała dr Ewa Czaczkowska. Dodała, że w nauczaniu prymasa Tysiąclecia była odpowiedź na wszelkie dylematy, nawet naszych czasów. Rola Kościoła polega zaś na aplikowaniu go do dzisiejszego życia. Gdyby choć tylko 10 punktów Społecznej Krucjaty Miłości przebiłoby się do świadomości ludzi, jakość naszego społecznego życia bardzo by się zmieniła. Byłby to owoc tej beatyfikacji.

Ewa Czaczkowska zacytowała też słowa, które uznaje za najważniejsze spośród wypowiedzianych przez matkę Czacką: "Moim największym szczęściem jest, że jestem niewidomą. Cóż by ze mnie było, gdybym nie była kaleką".

- W Polsce katolickiej proces sekularyzacji będzie postępować, więc hasło dialogu z niewierzącymi będzie coraz częściej aktualne. Kościół być miejscem dialogu i musi go inspirować. Tego musimy uczyć się od nowych błogosławionych. Jeśli kiedyś miejscem tego inspirującego dialogu były Laski, tak dziś widzę tę rolę dla tego miejsca, Domu Arcybiskupów Warszawskich. Potrzeba tu permanentnego Dziedzińca Dialogu - podsumował red. Marcin Przeciszewski.

- Dialog to DNA i duch Lasek. Spotykanie się z innymi światopoglądami wprowadza nas na drogę prawdy. Nie znajdziemy jej na innej drodze - dodał bp Piotr Jarecki.

- Atmosfera intelektualna Lasek jest do odtworzenia. Dziś zdecydowaliśmy też, że w 2022 r. odbędzie się w Domu Arcybiskupów Warszawskich kolejny Dziedziniec Dialogu. Oprócz rzeczy nowych muszą być ożywione rzeczy, które już istnieją. Po beatyfikacji mogą więcej robić m.in. szkoły imienia Prymasa Tysiąclecia czy Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego - stwierdził na koniec kard. Kazimierz Nycz.

Organizatorem sesji edukacyjnej była Fundacja na Rzecz Wymiany Informacji Katolickiej, a partnerem organizacyjnym Katolicka Agencja Informacyjna. Edukacyjna sesja wykładowa odbyła się pod Patronatem Honorowym Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Wydarzenie dofinansowano ze środków Programu Wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2022 w ramach Programu Dotacyjnego „Niepodległa”.

Program sesji:

10.00 - prof. Paweł Skibiński, UW: Kard. Stefan Wyszyński - nauczyciel wolności;
10.20 - abp Stanisław Budzik, metropolita lubelski: Lubelski okres posługi bp. Stefana Wyszyńskiego;
10.40 - abp Wojciech Polak, prymas Polski: Co Stolica Prymasowska (Prymasostwo) w Gnieźnie zawdzięcza Stefanowi Kardynałowi Wyszyńskiemu;
11.00 - ks. prof. Ryszard Czekalski, rektor UKSW: Prymas Wyszyński - dlaczego święty?;
11.20 - s. Radosława Podgórska FSK: Matka Elżbieta Róża Czacka, Apostołka ociemniałych i oddalonych od Boga;
11.40 - m. Judyta Maria Olechowska, przełożona generalna FSK: Beatyfikacja Matki Czackiej jako znak dla Kościoła w Polsce i świecie;
12.00 - ks. prof. Andrzej Gałka: Kard. Wyszyński i Matka Czacka: Święci się zawsze gdzieś spotkają;
12.40-13.30 - przerwa kawowa;
13.30 - Bohdan Cywiński: Ogniem próbowane. Zmagania Kościołów w Europie Środkowo-Wschodniej w czasach komunizmu, wyjątkowość polskiej drogi;
13.50 - dr Andrzej Grajewski: Prymas pięciu papieży: Piusa XII, Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła I i Jana Pawła II;
14.10 - Piotr Dmitrowicz: Jak opowiadać o kard. Wyszyńskim młodemu pokoleniu;
14.40 - zajęcia warsztatowe dla młodzieży: Założycielka zgromadzenia i kardynał z poprzedniej epoki - co mogą nam podpowiedzieć dzisiaj? Prowadzi Przemysław Fenrych;
14.40 - debata: Co nam dziś mówią nowi polscy błogosławieni? - dr Ewa K. Czaczkowska (UKSW), bp Piotr Jarecki, Zbigniew Nosowski (Więź), Marcin Przeciszewski (KAI), Anna Rastawicka (Instytut Prymasowski);
15.50  - wystąpienia młodych: Kard. Wyszyński, Matka Czacka i dzisiejsi młodzi - szukając drogowskazów.