Baraniak, ty się nie możesz ześwinić

Tomasz Gołąb

|

Gość Warszawski 44/2021

publikacja 04.11.2021 00:00

Amarantowa linia prowadzi wprost do ciemnego karceru i do podziemi X Pawilonu więzienia na Rakowieckiej, gdzie bohaterski arcybiskup katowany był w pokoju przesłuchań i piwnicy wypełnionej odchodami. Komunistom nie udało się go złamać.

Mokry karcer to jedna z najbardziej wyrafinowanych tortur. Więzień zanurzony w fekaliach, słysząc odgłosy egzekucji,  tracił wszelką nadzieję. Mokry karcer to jedna z najbardziej wyrafinowanych tortur. Więzień zanurzony w fekaliach, słysząc odgłosy egzekucji, tracił wszelką nadzieję.
Tomasz Gołąb /Foto Gość

Obraz Matki Bożej Częstochowskiej widać od samych drzwi. Tu można wziąć czerwony lub biały różaniec, by rozpocząć zwiedzanie niezwykłego muzeum z modlitwą na ustach. – Obecność Ikony Jasnogórskiej, najcudowniejszego obrazu dla Polaków, podarowanego przez ojców paulinów, odmieniła to miejsce. Od tej pory zło, obecne tu przez dziesięciolecia, które boleśnie dotykało wchodzących skazańców, nie ma tu już miejsca. Cierpienie ustąpiło kontemplacji. Miejsce kaźni stało się miejscem sprawowania Najświętszej Ofiary i przebłagania za krzywdy – mówi Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, stojąc nad gablotą z medalikami wydobytymi z dołów śmierci, z powązkowskiej „Łączki”. 26 października w muzeum przy ul. Rakowieckiej otwarto nową wystawę, poświęconą abp. Antoniemu Baraniakowi. Sekretarz prymasa kard. Augusta Hlonda i kard. Stefana Wyszyńskiego był więziony w tej dawnej ubeckiej katowni przez 27 miesięcy. W latach 1953–1956 poddawany był bestialskim torturom i psychicznym szykanom.

Sanktuarium męczeństwa

Uroczystość poprzedziła Msza św. sprawowana przez współbraci arcybiskupa, księży salezjanów, dzięki którym muzeum wzbogaciło się o pamiątki po niezłomnym duchownym. Mszy św. w intencji wszczęcia procesu beatyfikacyjnego abp. Antoniego Baraniaka przewodniczył ks. Tadeusz Itrych, przełożony Salezjańskiej Inspektorii pw. św. Wojciecha w Pile, a homilię wygłosił ks. Jarosław Wąsowicz, historyk i od 25 lat badacz dziejów bohaterskiego arcybiskupa. Kapłan, który od kilku lat odprawia regularnie Mszę św. w intencji rychłej beatyfikacji swojego współbrata, podkreślił, że bez postawy abp. Baraniaka nie byłoby powrotu z internowania kard. Wyszyńskiego, a zatem także pontyfikatu Jana Pawła II. – Wierzę, że oni pociągną go teraz do chwały ołtarzy – powiedział ks. Jarosław Wąsowicz. Urządzona w dawnej sali widzeń mokotowskiego więzienia ekspozycja pokazuje m.in. korespondencję bohatera, oryginalne krzesło do wykonywania zdjęć więźniom, typowe wyposażenie celi, a nawet narty arcybiskupa. Nie zabrakło czczonych szczególnie przez niego ikon Matki Bożej: Wspomożycielki Wiernych z Oświęcimia oraz Matki Bożej Czerwińskiej. – Ekspozycja prezentuje artefakty ze zbiorów Salezjańskiej Inspektorii w Pile i naszego muzeum. Są wśród nich przedmioty osobiste i liturgiczne, a także największa pamiątka: oryginalna szafa z zakonspirowanym ołtarzem, służąca przetrzymywanemu w areszcie domowym biskupowi – mówi Jacek Pawłowicz. Cienka amarantowa linia w kolorach szat arcybiskupa prowadzi po podłodze dalej, do X pawilonu. To tam w progu piwnicy strzelano więźniom w potylicę albo wpychano ich do karceru. W wypełnionym fekaliami pomieszczeniu, z małym okienkiem otwartym zimą i powodującym, że wszystko wokół zamarzało, i zamkniętym latem, by parujący fetor dusił więźniów, przetrzymywano także przykutego do ściany niezłomnego biskupa. Zza ścian musiał słyszeć krzyk przesłuchiwanych i rozstrzeliwanych niepodległościowych działaczy.

Pałac cudów

W gablotach Pawilonu X znajduje się niemal 200 przedmiotów będących zarówno artefaktami archeologicznymi, relikwiami, jak i dowodami zbrodni. Zaprezentowane publicznie po raz pierwszy na korytarzach dawnego więzienia na Rakowieckiej – miejscu kaźni wielu z odnalezionych ofiar – dosłownie otaczają obraz Matki Bożej. Wokół słychać jedynie ciszę, choć jeszcze kilkadziesiąt lat temu brzmiały tu przeraźliwe krzyki torturowanych. Tuż przy Jasnogórskiej Ikonie znajduje się cela rtm. Witolda Pileckiego, który po ciężkim śledztwie na Mokotowie został stracony 25 maja 1948 r. Do dziś nie odnaleziono jego szczątków. 64 miesiące później do tego aresztu trafił bp Antoni Baraniak, którego aresztowano razem z kard. Stefanem Wyszyńskim, w nocy z 25 na  26 września 1953 r. Piętro niżej znajdowała się cela „więźnia Baraniaka”. Budowana dla jednej osoby, często musiała zmieścić nawet 20 osób. Cały budynek nazywany był „Pałacem cudów”, bo pod wpływem brutalnych tortur niewinni ludzie przyznawali się tam do fałszywie przypisywanych im zbrodni. Torturami, biciem i głodzeniem, sadzaniem na odwróconym stołku czy gaszeniem papierosów na gołym ciele śledczy z UB chcieli wymusić na biskupie Baraniaku zeznania pozwalające na zorganizowanie pokazowego procesu internowanego kard. Wyszyńskiego. Za hasło swojego biskupiego posługiwania przyjął słowa „Daj mi dusze, resztę zabierz”. Bóg zrealizował jego pragnienie także w odniesieniu do jego duszy – dał mu duszę niezłomną.

Oprawcom przebaczał

„Zabrano moją teczkę z bielizną [liturgiczną], wszystkie insygnia biskupie i wszystko, co miałem w kieszeniach, z różańcem włącznie, oraz pieniądze, które ubowcy zabrali z mojego pokoju i sypialni. Zaprowadzono mnie do pustej, betonowej celi, w której była prycza, taboret, dzban wody z miednicą i kibel. Groźnie zaskrzypiał potężny klucz w żelaznych drzwiach i wreszcie nastała cisza. Przez zakratowane okno i matowe grube szybki z góry zaglądał ponury poranek 26 września 1953 roku”. Ten fragment wspomnień jest jedynym, które pozostawił abp Baraniak. O swoich cierpieniach późniejszy arcybiskup poznański nie mówił nawet najbliższym. Jedną z nielicznych osób, które widziały ich ślady, była s. Cecylia Muńko ze Zgromadzenia św. Elżbiety, która pracowała w sekretariacie abp. Antoniego Baraniaka od 1957 r. do jego śmierci w 1977 r. Tak rozpoczęły się trzy lata jego kaźni. Świadectwa jego bohaterstwa zbierała m.in. Jolanta Hajdasz, autorka filmów dokumentalnych o abp. Baraniaku: „Zapomniane męczeństwo” i „Żołnierz Niezłomny Kościoła”. Wśród wypowiadających się w nich kilkudziesięciu osób są przedstawiciele jego rodziny, bliscy współpracownicy oraz ci, z którymi miał kontakt rzadszy, ale którzy uważają, że wywarł na ich życie ogromny wpływ, np. ministranci i księża przez niego wyświęceni. Dzięki ich wspomnieniom możemy próbować odtworzyć to, co przeżył abp Baraniak w czasie 27 miesięcy uwięzienia (od 26 września 1953 r. do 29 grudnia 1955 r.) i kolejnych 10 miesięcy internowania (od 30 grudnia 1955 r. do 1 listopada 1956 r.). Ślady jego cierpień można odnaleźć także w dokumentach Urzędu Bezpieczeństwa, w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Opublikował je w 2009 r. bp Marek Jędraszewski, ówczesny biskup pomocniczy Poznania, w dwutomowej publikacji „Teczki na Baraniaka”. Dzisiejszy metropolita krakowski czuje się szczególnie zobowiązany do świadectwa świętości arcybiskupa: z jego rąk przyjął w 1973 r. święcenia kapłańskie.

Lojalki nie podpisał

Do końca życia miał na plecach kilka kilkunastocentymetrowych blizn, będących, jak to sam nazywał, „pamiątką po pobycie w więzieniu”. Jedno ze świadectw zebranych przez Jolantę Hajdasz pochodzi z ust ks. Henryka Grześkowiaka: „Chodziło tu o ten czas, kiedy za wszelką ceną chciano biskupa Baraniaka w więzieniu złamać, więc nagiego wrzucano go do takiej celi, w której z góry płynęły fekalia, co jakiś czas go wydobywano, on nie wi[e]dział, jak długo to trwało – godziny, dziesiątki godzin – i czekali z kartką, żeby podpisał lojalkę. A on – powiada – był tak wykończony, że mówił do siebie tylko jedno: »Baraniak, ty się nie możesz ześwinić«. I nie podpisał”. – Wytrzymał 27 miesięcy stalinowskich tortur, z których wyrywanie paznokci było jedną z najlżejszych – opisuje Jacek Pawłowicz. – Wziął na siebie fizyczne i psychiczne cierpienie, ratując Prymasa i polski Kościół przed całkowitą dominacją komunistycznego reżimu – dodaje dyrektor muzeum przy ul. Rakowieckiej. Abp Antoni Baraniak przez wiele dni i nocy trzymany był nagi w zimnej, wilgotnej celi, z której sufitu kapała woda i fekalia. Przeszedł 24 wielogodzinne przesłuchania, w trakcie których zmieniali się oficerowie śledczy. Nie zdołano go złamać. Prymas Tysiąclecia po latach napisał: „Domyślałem się, że mój względny spokój w więzieniu zawdzięczam jemu, bo on wziął na siebie jak gdyby ciężar całej odpowiedzialności za prymasa Polski”. On sam dowiedział się o aresztowaniu swojego współpracownika dopiero w 1955 r. – Od ponad trzech lat w X Pawilonie sprawujemy co miesiąc Eucharystię w intencji zamordowanych, więzionych i walczących o niepodległą Polskę. Modlitwa w tym miejscu uczy nas pokory, przemienia nasze serca, bo wyzwala od gniewu i nienawiści, o którą nietrudno, gdy z tych ścian dotrze do nas to, co nazywamy misterium nieprawości – mówi ks. Tomasz Trzaska, kapelan Muzeum.

Kandydat na ołtarze

Gdy bp Baraniak opuszczał w 1956 r. katownię na Rakowieckiej, ważył 40 kg. Władze zaczęły się obawiać jego śmierci w więzieniu, więc przewieziono go do Domu Salezjańskiego w Marszałkach, miejsca internowania. 2 lipca 1957 r. objął funkcję metropolity poznańskiego, uczestniczył w obradach Soboru Watykańskiego II. W stolicy Wielkopolski – mimo sprzeciwu władz – zorganizował obchody tysiąclecia Chrztu Polski. Do końca życia borykał się z poważnymi problemami zdrowotnymi, będącymi wynikiem tortur. Zmarł 13 sierpnia 1977 r. po długiej chorobie. Cztery lata temu metropolita poznański abp Stanisław Gądecki poinformował o rozpoczęciu jego procesu beatyfikacyjnego jako męczennika systemu komunistycznego. 19 czerwca 2017 r. prokuratura wznowiła umorzone w 2011 r. śledztwo w sprawie prześladowania abp. Baraniaka.

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.