Czy da się wierzyć w Boga, nie wierząc w Kościół?

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

publikacja 23.11.2022 22:48

Gdy M. Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej zapraszał do debaty nt. wiary, kilku zaangażowanych katolików odmówiło, argumentując, że wierzą w Jezusa Chrystusa, a nie w Kościół, który jest... "taki i owaki".

Czy da się wierzyć w Boga, nie wierząc w Kościół? - Może dziś Kościół trzeba bardziej kochać niż w niego wierzyć? - zastanawiał się Krzysztof Zanussi. Tomasz Gołąb/ Foto Gość

Dziś wielu ludzi woli omawiać swoje lęki z terapeutą niż podczas rozmowy duchowej z księdzem. Po raz pierwszy zaburzony zostanie proces międzygeneracyjnego przekazu wiary. Musimy przygotować się na to, że młodzi ludzie nie wrócą nawet do katolicyzmu kulturowego: nie ochrzczą swoich dzieci, nie poślą ich do pierwszej komunii - mówi socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego Kaja Kaźmierska.

Na progu nowego roku kościelnego, którego hasłem w Polsce wybrano słowa "Wierzę w Kościół Chrystusowy" Katolicka Agencja Informacyjna zaprosiła do dyskusji m.in. jednego z głównych autorów programu duszpasterskiego, bp. Andrzeja Czaję. Z ordynariuszem diecezji opolskiej, a zarazem przewodniczącym Komisji ds. Duszpasterstwa KEP dyskutowali: reżyser Krzysztof Zanussi, teolog i publicystka "Przeglądu Katolickiego" Monika Białkowska, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego Kaja Kaźmierska oraz Katarzyna Łukomska ze wspólnoty Chemin Neuf. Dyskusję, która ma być początkiem serii spotkań poświęconych tematowi roku duszpasterskiego, prowadził w siedzibie Sekretariatu Episkopatu Polski prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej, Marcin Przeciszewski.

- Gdy zapraszałem do udziału w tej debacie, otrzymałem kilka maili od zaangażowanych katolików, którzy podkreślali, że na tak sformułowany temat nie będą się wypowiadać. Stwierdzili, że wierzą w Jezusa Chrystusa, ale nie w Kościół, który jest... I tu padały rozmaite określenia - rozpoczął szef KAI. Mimo to zapowiedział, że podobne spotkania będą odbywać się mniej więcej co sześć tygodni. W kolejnym, tuż przed styczniowym Tygodniem Modlitw o Jedność Chrześcijan, będą uczestniczyć przedstawiciele innych Kościołów.

Pierwsze spotkanie poświęcono szukaniu odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego wierzę w Kościół”.

Bp Andrzej Czaja podkreślił, że trudno mówić o wierze w Boga, gdy odrzuca się wiarę w Kościół.

- Kościół wręcz domaga się wiary, bo jest rzeczywistością bosko-ludzką, nawet bardziej boską, choć częściej wychodzi na wierzch to, co nasz gorszy, to co ludzkie. Jest jak góra lodowa, której świat widzi jedynie wierzchołek. W tej górze jednak najważniejsze jest pod wodą, to co niewidzialne - mówił, mając nadzieję, że hasło nowego roku duszpasterskiego będzie okazją, by jak najwięcej wiernych zainteresowało się objawioną przez Boga prawdą o Kościele.

Według prof. Kai Kaźmierskiej, wydarzenia ostatnich lat, takie jak skandale seksualne w Kościele czy strajk kobiet stały się katalizatorami procesów, które już trwały w nim od lat 90.

- Wszystkie badania pokazują, że ludzie odchodzą od Kościoła, przestają się modlić i w końcu deklarują się jako niewierzący. Ta trwoga dzisiejsza jest jednak nieco spóźniona, bo wiary nie traci się z dnia na dzień, i nie wychodzi się z Kościoła nagle. To procesy długotrwałe - mówiła podkreślając, że już w latach 90. widać było, że coraz więcej katolików nie buduje swojej wiary na skale, ale na piasku, co było widać w coraz słabszej identyfikacji z kanonami wiary czy rzadko deklarowaną modlitwę i kontakt z Biblią. - Dziś duchowość odchodzi od transcendencji, nie potrzebuje zinstytucjonalizowanej wizji Boga. Zaczynamy w Polsce konfrontować się ze światem, który nie potrzebuje Kościoła, nie na zasadzie nawet kontestacji, ale coraz częściej obojętności.

Na pytanie o to, jak sprawa wiary wygląda z perspektywy świata kultury, reżyser i wieloletni konsultor Papieskiej Rady Kultury Krzysztof Zanussi odpowiedział krótko: "Czarno to widzę". Opowiadał o swoim doświadczeniu Kościoła instytucjonalnego, z którym zetknął się przed pontyfikatem Jana Pawła II w Rzymie. W pamięci ma do dziś tekst kard. Bolesława Kominka, w którym ten po przemianach październikowych 1956 r. pisał o tym, jak łatwo się zgorszyć w Watykanie.

- To było mądre, bo mieliśmy wyidealizowany obraz szczytów Kościoła - mówił, przytaczając także swoją rozmowę z kard. Agostino Casarolim, sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej, w którym ten zapewniał reżysera z Polski: "Najlepsi księża są na misjach, do Watykanu przychodzą najgorsi, tacy jak ja. Proszę się za mnie modlić". - Moi studenci widzą, że Kościół to instytucja zbrukana. Z tym, jako wierzący, musimy się zmagać. Nie mam myśli, by z Kościoła występować. To byłoby głupie i smutne - zapewnił Krzysztof Zanussi.

W dalszej części dyskutowano o tym, jak pogodzić świętość Kościoła, którą wyznajemy w Credo, z jego grzesznością. Uczestnicy dyskusji zgodzili się, że jednym z największych problemów w dotarciu z przekazem wiary jest sprawa języka, który nie jest zrozumiały dla dzisiejszego odbiorcy.

- Trzeba wyraźnie komunikować, co rozumiemy, mówiąc: świętość Kościoła. Mamy na myśli świętość ontyczną, bytową, a nie moralną. Struktury są słabe jak my. Moralnie Kościół jest grzeszny, bo stał się zgorszeniem dla wielu maluczkich. Trzeba szukać sposobów, by mówić o świętości Kościoła inaczej niż dotychczas, bo dzisiejszy odbiorca tak sformułowanej świętości nie rozumie - stwierdziła Monika Białkowska.

- My świętości Kościołowi nie dajemy, bo jej nie mamy. Mamy dorastać jednak do świętości ontologicznej, walcząc ze swoim grzechem. To on najbardziej odstręcza od Kościoła - dodał bp Czaja.

Katarzyna Łukomska z Chemin Neuf podkreśliła, że najlepsze programy pastoralne nie zmienią Kościoła, jeśli nie zmienią jego członków.

- Jacy jesteśmy jako uczniowie Chrystusa? Czy jestem wiarygodna? Jakie jest świadectwo miłosierdzia, cierpliwości, uczynności, tego, czego tak bardzo potrzebujemy dziś w świecie - pytała, dodając że wielu młodych ludzi skarży się, że w Kościele są albo niewidzialni albo jedynie instruowani. Tymczasem potrzebują oni autentycznej wspólnoty parafialnej, do której mogą przyjść ze swoimi potrzebami i problemami.

Według Moniki Białkowskiej Kościół jest dziś na progu olbrzymiej zmiany.

- Wydaje się niemożliwe, by wrócił do formy sprzed 30 lat. Co musiałoby się stać, by młodzież poszła na procesje fatimskie albo różaniec? - pytała, zwracając uwagę, że gdy kilka dni temu spadła rakieta w Przewodowie, nikt z mieszkańców tej podlubelskiej wsi nie pojawił się na wieczornej Mszy św. w miejscowej świątyni. - Co musi się jeszcze stać, jaka pandemia, w jakim zakonie kolejny skandal, jaka wojna wybuchnąć? Być może wiele form naszej religijności nie przetrwa, ale jeśli ocalimy jej sedno i treść, nowe pokolenia znajdą swoje sposoby jej wyrażania - podsumowała.

- Jeśli Kościół próbuje ratować status quo albo bierze wzór z przeszłości, to zmiana nie może się udać. Kryterium może być tylko jedno: Ewangelia - zgodził się bp Andrzej Czaja.

Według prof. Kaźmierskiej warunkiem zmian w Kościele jest przekształcenie jego doświadczania z instytucjonalnego na wspólnotowe.

- Trzeba odejść od klerykalizmu, zbudować na nowo relacje między kapłanami a wiernymi. Doświadczenie synodu pokazało, że może się to udać: pokazaliśmy, że można prowadzić dialog nawet w niesłychanie spolaryzowanym społeczeństwie. Nie powinniśmy tego stracić - mówiła, dodając, że uczestnicy synodu powinni stać się teraz ewangelizatorami. - Nie naprawimy Kościoła, jeśli nie będziemy świadkami wiary. Mamy wielki zasób wspólnot, ale one nie mogą być "silosami duchowości", zamykać się i koncentrować na realizacji własnych potrzeb. Często bowiem widzimy w tych wspólnotach ludzi, którzy są święci i chwalą Pana, ale są zamknięte na innych - mówiła.

- Może dziś Kościół trzeba bardziej kochać niż w niego wierzyć? - zastanawiał się Krzysztof Zanussi.