Przeprowadził polski Kościół przez Morze Czerwone. 10. rocznica śmierci kard. Józefa Glempa

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

publikacja 23.01.2023 11:38

Mówił za św. Pawłem, że Pan Bóg wybiera sobie to, co słabe i głupie. I cała mądrość jest w tym, by po prostu chcieć być narzędziem woli Bożej. "A resztę to jakoś Pan Bóg musi zrobić" - dodawał.

Przeprowadził polski Kościół przez Morze Czerwone. 10. rocznica śmierci kard. Józefa Glempa Był niezwykle pracowity. Wciąż niedocenione zostają jego zasługi na polu ekumenicznym, czy troski o emigrację. Lubił podróżować. W bogatym archiwum fotograficznym są wizyty u Papuasów czy na Syberii. Prowadząc przez ćwierć wieku archidiecezję warszawską, erygował 120 nowych parafii, konsekrował 60 nowych kościołów, powrócił do zapomnianej już idei budowy Świątyni Opatrzności Bożej, co także nie przysporzyło mu zwolenników. Tomasz Gołąb/ Foto Gość

Przy boku wielkiego Prymasa Tysiąclecia uczył się miłości do Maryi i Kościoła. I to on przed śmiercią prosił Jana Pawła II o wyznaczenie bp. Józefa Glempa jako następcy, co było odebrane z zaskoczeniem.

Od początku na wszystkich robiła wrażenie jego skromność. Pytany przez dziennikarzy tuż po ingresie do katedry warszawskiej, jak zamierza wprowadzić wiernych w XXI wiek, nowy prymas odparł: "Wcale nie przypuszczam, bym miał wprowadzać Kościół polski w następne tysiąclecie. Pragnę tylko kontynuować to, co zrobił wielki Prymas. Ja, mały prymas, chciałbym pójść jego śladem, o ile można, w nowych warunkach". I poszedł, choć Pan Bóg miał dla niego własny, niełatwy plan.

Jan Paweł II mianował go prymasem Polski 7 lipca 1981 r. Kilka miesięcy później, 13 grudnia, kard. Józef Glemp musiał już zdawać pierwszy wielki egzamin. I zdał go celująco, tonując rewolucyjne nastroje, wzywając do obrony przed rozlewem krwi.

"To nic, że ktoś może Kościół oskarżać o tchórzostwo, o kunktatorstwo, o rozładowywanie radykalnych nastrojów. Kościół broni każdego życia ludzkiego, a więc w stanie wojennym będzie wołał, gdzie tylko może, o spokój, o zaniechanie gwałtów, o zażegnanie bratobójczych walk" - mówił w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, dodając że będzie o to prosił, nawet gdyby boso i na kolanach miał błagać.

19 lat później w Roku Wielkiego Jubileuszu prymas Polski, wprowadzając polski Kościół w XXI wiek, wyraził skruchę, że mimo podejmowanych wysiłków nie zdołał ocalić życia ks. Jerzego Popiełuszki. Choć wcale nie jest pewne, czy mógł.

Pod jego auspicjami w czasie stanu wojennego Kościół zorganizował sieć ośrodków pomocy dla internowanych, więzionych, represjonowanych i ich rodzin. Bezpośredni i serdeczny, a przy tym prawy, życzliwy i skromny, do końca pozostał wierny biskupiej dewizie: Caritati in iustitia, Miłosierni w sprawiedliwości.

Umiarkowanie Prymasa, a jednocześnie jego wierne realizowanie posłannictwa Kościoła, rzeczywiście nie przynosiły mu popularności. Ale z dzisiejszej perspektywy dały błogosławione owoce. Nie po raz ostatni. Przeprowadził Kościół w Polsce - jak Mojżesz - przez Morze Czerwone komunizmu, od dyktatury do wolności. Mówił za św. Pawłem, że Pan Bóg wybiera sobie to, co słabe i głupie. I cała mądrość jest w tym, by po prostu chcieć być narzędziem woli Bożej. "A resztę to jakoś Pan Bóg musi zrobić" - dodawał.

czytaj także:

Zobacz także:

Ale nowy prymas znał Kościół w Polsce i w świecie. W Rzymie, gdzie odbył studia prawnicze, był świadkiem przemian dokonujących się w Kościele za pontyfikatu św. Jana XXIII i związanych z przebiegiem Soboru Watykańskiego II. Spotykał się z największymi tego świata, a jednocześnie nie wahał się zjechać w rynsztunku górnika do podziemi kopalni, czy pokazać się na rowerze.

Był niezwykle pracowity. Wciąż niedocenione zostają jego zasługi na polu ekumenicznym, czy troski o emigrację. Lubił podróżować. W bogatym archiwum fotograficznym są wizyty u Papuasów, czy na Syberii. Prowadząc przez ćwierć wieku archidiecezję warszawską, erygował 120 nowych parafii, konsekrował 60 nowych kościołów, powrócił do zapomnianej już idei budowy Świątyni Opatrzności Bożej, co także nie przysporzyło mu zwolenników.

Pasjonat literatury i historii nie podchodził jednak do rzeczywistości koniunkturalnie. I miał wielką wiarę. Pytany, czemu Świątynia w Wilanowie jest taka wielka, mówił z uśmiechem, że pewnie okaże się jeszcze za mała. 40-tysięczne osiedle wokół rosnącego dzięki zaangażowaniu jego następcy sanktuarium i wielotysięczne tłumy na uroczystościach religijno-patriotycznych muszą dziś Go cieszyć, a przeciwników Wotum Narodu - pewnie zawstydzać. Choć podobnie było z diecezjalnym seminarium misyjnym Redemptoris Mater, które wysłało w świat już grubo ponad setkę nowych kapłanów, i także miało swoich przeciwników, także wśród kapłanów. Tak było też z Unią Europejską, dla której nie wahał się użyć swego autorytetu, mówiąc, że wejście w jej struktury "traktujemy jako swego rodzaju konieczność historyczną". Z roztropnością dodając, że pytaniem pozostaje, w jakim kierunku zmierza zjednoczona Europa. Wierzył jednak, że "duchowość weźmie górę nad czystym, wąsko rozumianym interesem". Bo wierzył w Opatrzność.

W 10. rocznicę śmierci, 23 stycznia o godz. 17 w Domu Arcybiskupów Warszawskich rozpocznie się konferencja pt. "Zrobiłem, co mogłem. Jak Prymas Polski Józef Glemp zostanie zapamiętany?". Słowo wprowadzenia wygłosi metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz, natomiast w panelu dyskusyjnym wezmą udział: abp Wojciech Polak, metropolita gnieźnieński i prymas Polski, bp Andrzej Dziuba, kierownik sekretariatu prymasa Józefa Glempa, ks. prof. Krzysztof Pawlina, wieloletni kapelan kard. Józefa Glempa oraz redaktor Grzegorz Polak, konsultant biografii Prymasa Glempa. Poprowadzi go Milena Kindziuk. 

Sali Konferencyjnej Kurii Metropolitalnej Warszawskiej zostanie nadane imię Kardynała Józefa Glempa Prymasa Polski.

Po konferencji, o godz. 19 w archikatedrze warszawskiej metropolita warszawski będzie przewodniczył Mszy świętej, a homilię wygłosi abp Wojciech Polak, prymas Polski. 

czytaj także:

Zobacz także: