Były wielogodzinne kolejki do lokali wyborczych, a komisje musiały dostawiać kolejne urny. Wszyscy chętni zdążyli zagłosować.
W wielu komisjach trzeba było dostawiać urny wyborcze.
Tomasz Gołąb /Foto Gość
Wybory 15 października przejdą do historii m.in. z powodu niezwykłej mobilizacji wyborców. W całej Warszawie i okolicach zostały pobite frekwencyjne rekordy. Gdy w niedzielny wieczór o 21.00 ogłoszono pierwsze wyniki sondażowe, przed wieloma lokalami wyborczymi stali jeszcze ci, którzy chcieli oddać swój głos. W komisji na Woli ostatnie osoby otrzymały karty wyborcze dopiero przed północą. Mimo niskiej temperatury ludzie zdecydowali się stać do skutku. Widać to było już w niepełnych wynikach frekwencji.
W niedzielę o godz. 17 frekwencja w całym mazowieckiem sięgnęła 60,7 proc., a w samej Warszawie – 63,17 proc. W poniedziałek, po podliczeniu danych z blisko połowy komisji, frekwencja wskazywała na wyborczy rekord: około 80 proc. w komisjach w Warszawie i na całym Mazowszu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.