Warszawa ma nowe miejsce: galerię „DeBeK” stworzoną przez Instytut Pileckiego. Jej działalność zainaugurowała nowoczesna wystawa, opowieść o grupie Ładosia.
Na ekspozycji po raz pierwszy pokazano publicznie odręczne notatki, korespondencję i źródła, na podstawie których wypisywano Żydom fałszywe paszporty.
Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto Gość
Galeria znajduje się w Domu Bez Kantów przy Krakowskim Przedmieściu 11. – Było to miejsce opustoszałe, nieużytkowane i zdewastowane. Nie mogliśmy się pogodzić z tym, że tak wygląda przestrzeń w samym sercu historycznej Warszawy. Postanowiliśmy to zmienić i przywrócić tę przestrzeń mieszkańcom stolicy i turystom – mówił na wernisażu 13 października minister Piotr Gliński.
Siatka dyplomatów
Ekspozycja „Decyzja: ratować ludzi!” to pierwsza tak duża wystawa poświęcona wysiłkom polskich dyplomatów w czasie II wojny światowej na rzecz ratowania Żydów w okupowanej Polsce i innych krajach Europy. Przedstawia sylwetki polityków, którzy z narażeniem siebie i rodzin, walkę z Niemcami toczyli nie na frontach, a przy biurkach, wykorzystując własny podpis i pieczęć. W większości działali pod przewodnictwem Aleksandra Ładosia, szefa poselstwa RP w Bernie, i we współpracy z organizacjami żydowskimi. Zajmowali się wydawaniem europejskim Żydom nielegalnych paszportów krajów latynoamerykańskich. Oprócz Ładosia siatkę tworzyli: Juliusz Kuhl, Stefan Ryniewicz, Konstanty Rokicki, Chaim Eiss i Abraham Silberschein.
– To jest przede wszystkim opowieść o strukturach polskiego państwa, które daje narzędzie do systemowego ratowania nie jednostki, ale tysięcy istnień ludzkich. Polscy dyplomaci, chociaż Polski nie było na mapach świata, działali i byli reprezentantami polskiego państwa. Ci ludzie nie musieli ryzykować, a jednak zrobili to. To też jest opowieść o solidarności narodów opartej o solidarność ludzką. To również opowieść o sile jednostki, która jest uparta, twarda i działa. Na tę wystawę długo czekałem, ale warto było – mówił na wernisażu prof. Gliński.
Ekspozycję, rozlokowaną na dwóch kondygnacjach, można oglądać do października 2024 r. Składają się na nią prywatne przedmioty, osobiste notatki, korespondencja, fotografie i dokumenty przekazane przez rodziny i odkryte w archiwach. Udostępnione są oryginały i reprodukcje. Były niełatwe do pozyskania ze względu na trudne losy powojenne i rozproszenie żyjących potomków po świecie.
– Najcenniejszym przedmiotem jest księga pamiątkowa rodziny Rychlewiczów prowadzona w Stambule, która obejmuje zapisy nie tylko z czasów wojennych. Jest tam m.in. wpis Mariana Hemara. Można powiedzieć, że ta wystawa to zapis jasnych punktów w naszej historii dyplomacji i podróż dookoła świata, bo są tu rzeczy z różnych kontynentów. Ludzie w różnych krajach, w różnych warunkach pomagali Żydom. Żyli pełnią życia, bo dostali zadanie do wypełnienia i oddali się mu w pełni, a efekty widzieli od razu – mówił w trakcie pierwszego oprowadzania Tomasz Słomski, kurator.
Ekspozycja prezentuje głównie życie zawodowe dyplomatów, ale są też wątki rodzinne i osobiste. Można je poznać przez m.in. mapy, miniatury budynków, wywiady w języku polskim i angielskim z potomkami, film J. Bryana z września 1939 r. czy informacje na ekranach dotykowych.
Skromni do końca
Wystawa jest wstępem do planowanych przez Instytut Pileckiego wydarzeń przypominających szlachetność i odwagę polskich dyplomatów. Jednocześnie „Lista Ładosia” jest cały czas uzupełniana. Instytut zbiera wspomnienie, wiadomości i przedmioty, które dotyczą sprawy, bo z roku na rok ubywa osób, które pamiętają dyplomatów.
– Wojciech Rychlewicz zmarł w 1964 r., kiedy miałam kilka lat. Przypominał mi o manierach. Zabraniał trzymania łokci na stole. Nigdy nie wspominał o swoich osiągnięciach w czasie II wojny światowej. Był skromnym człowiekiem. Dorastałam w powojennym Londynie. Czułam się Polką i Brytyjką jednocześnie. Dziadkowie i rodzice działali na rzecz Polonii w Wielkiej Brytanii. Od króla Karola otrzymałam Order Imperium Brytyjskiego – mówiła Anna Whity, wnuczka polskiego ambasadora w Turcji.
– W 2016 r. zacząłem badać wspomnienia Aleksandra Ładosia w archiwum wojskowym w Rembertowie. Intrygowało mnie, jaką był osobą. Okazał się bezkompromisowy. Wychował się we Lwowie i dla niego Żydzi byli braćmi, więc nie zadawał pytania, czy ich ratować, ale raczej: kiedy i jak – mówił Sebastian Ładoś, prawnuczek Aleksandra Ładosia, podczas otwarcia ekspozycji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.