400 lat od męczeńskiej śmierci

Tomasz Gołąb

|

Gość Warszawski 45/2023

publikacja 09.11.2023 00:00

Życie oddał w obronie jedności chrześcijan. Relikwie podarowane przez papieża przez prawie 100 lat były przechowywane na Pradze. Jego orędownictwo jest dziś bardzo potrzebne.

W 1861 r. obraz przedstawiający  chwilę narodzin dla nieba  namalował warszawski malarz  Józef Simmler. W 1861 r. obraz przedstawiający chwilę narodzin dla nieba namalował warszawski malarz Józef Simmler.
Muzeum Narodowe w Warszawie

Renata Kopeć obiecała sobie, że już więcej skupiać się na św. Jozafacie Kuncewiczu nie będzie. Z tą myślą jechała kilka miesięcy temu na Warmię. Zatrzymała się przy cerkwi w Pieniężnie, a tam… wielki baner z podobizną męczennika sprzed 400 lat. Zrozumiała, że chyba się jednak od niego „nie uwolni”. We wrześniu zadzwoniła do redakcji, by przypomnieć o okrągłej rocznicy śmierci męczennika.

Dzieje św. Jozafata są bardzo podobne do historii innego męczennika tamtych czasów, jezuity św. Andrzeja Boboli. Gdy urodzony w 1580 r. Jozafat Kuncewicz poznał w cerkwi znaczenie ofiary krzyżowej Chrystusa, miał dostrzec iskrę spadającą z krzyża i przenikającą do jego serca. W kolejnych latach nie opuścił żadnego nabożeństwa, a w wieku 24 lat wstąpił do bazylianów, zakonu obrządku greckokatolickiego. 14 lat później otrzymał święcenia biskupie w Wilnie, mieście, które na przełomie XVI i XVII wieku targane było gwałtownymi polemikami między prawosławnymi a zwolennikami unii brzeskiej.

Podobnie jak św. Andrzeja Bobolę, także Jozafata nazywano „duszochwatem”. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że przyszli święci mogli się znać: uczyli się w tych samych kolegiach, działali na podobnym terenie. Kuncewicz zasłynął jako wybitny kaznodzieja, dzięki czemu zwierzchnictwo papieża, przy zachowaniu bizantyjskiego rytu liturgicznego, przyjęła prawie cała archidiecezja połocka i nie tylko. Przeciwnicy unii brzeskiej organizowali zamieszki. 12 września 1623 r. w Witebsku rozwścieczona grupa fanatyków podburzanych przez prawosławnych w okrutny sposób zamordowała go toporem, a zbezczeszczone ciało wrzuciła do Dźwiny. Wyłowione niemal po tygodniu nie nosiło żadnych oznak rozkładu. Podobnie było 14 lat później, gdy otwarto grób. Jego kult zaczął się prawie natychmiast po męczeńskiej śmierci.

16 maja (dziś przypada tego dnia wspomnienie św. Andrzeja Boboli) 1643 r. odbyła się beatyfikacja Jozafata. Kanonizacji w 1867 r. dokonał papież Pius IX, ten sam, który beatyfikował 14 lat wcześniej św. Andrzeja Bobolę, zamęczonego w podobny sposób. Kult Kuncewicza próbowano na wszelkie sposoby wygasić, podobnie jak kult Boboli. Jego ciało zasypano nawet gruzem i śmieciami w 1873 r., ale – podobnie jak w przypadku jezuity – cudem je odnaleziono po kilkudziesięciu latach. O obydwu świętych powstała encyklika.

Podczas powstania styczniowego Jozafat otaczany był kultem jako jeden z głównych patronów Polski i jego proszono o wstawiennictwo. W 1916 r. zabalsamowane ciało świętego wyruszyło w wieloletnią „pielgrzymkę” przez Warszawę, Wiedeń, a potem Francję, Gibraltar i Afrykę, by w 1949 r. trafić do Rzymu. Papież Jan XXIII w 1962 r. zdecydował o umieszczeniu relikwii w przeszklonej trumnie w ołtarzu św. Bazylego Wielkiego w bazylice św. Piotra w Watykanie, w pobliżu konfesji pierwszego apostoła.

Kanonizacja Jozafata w 1867 r. była pierwszą, która dotyczyła kapłana obrządku wschodniego w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Pamiątką tej uroczystości jest dziś Świeca Niepodległości, przechowywana w Świątyni Opatrzności Bożej, wybudowanej jako wotum za Konstytucję 3 Maja i odzyskaną wolność Rzeczypospolitej. W ten sposób św. Jozafat Kuncewicz jest związany z obchodami 11 listopada, Pius IX kazał bowiem przewieźć tę świecę do Warszawy wtedy, gdy będzie już suwerenna. Papież był jednym z niewielu, którzy wierzyli, że to kiedyś nastąpi.

Szczątki Jozafata, uratowane przed gniewem cara Piotra Wielkiego, od 1706 roku znajdowały się w dzisiejszej Białej Podlaskiej. Przed kanonizacją przeniesiono je do nowej świątyni bazylianów, wcześniej odejmując ramię i składając je w relikwiarzu, który na początku XX wieku trafił z błogosławieństwem Piusa X do Warszawy, do powstającej bazyliki na Pradze. Tu relikwia zmumifikowanej lewej dłoni św. Jozafata, z pierścieniem z szafirem otoczonym diamentami spoczywała przez blisko 100 lat, a w 1996 roku została przekazana do katedry greckokatolickiej w Przemyślu. Z okazji 400. rocznicy męczeńskiej śmierci św. Jozafata relikwie na tydzień, do 12 listopada, trafiły ponownie do Warszawy, do klasztoru bazylianów przy ul. Miodowej, gdzie jego wizerunek obecny jest w ikonostasie. Piękny obraz świętego znajduje się również w parafii św. Jozafata na Powązkach.

– Święty Jozafat oddał życie za jedność chrześcijan, ale także jedność Słowian. Jego postać jest szczególnie ważna dziś, gdy toczy się wojna i to między słowiańskimi narodami wyznającymi tego samego Chrystusa. Chciałabym coś zrobić dla jego kultu. Dlatego wkrótce wraz z grupą jego czcicieli wydamy obrazki z jego wizerunkiem, a jeśli uda się zebrać fundusze, może nawet nakręcić film o tej niezwykłej postaci – mówi Renata Kopeć.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.