Zabić legendę

Agnieszka Kurek-Zajączkowska

|

Gość Warszawski 03/2024

publikacja 18.01.2024 00:00

Po wojnie chciał żyć normalnie. Siał optymizm. Studiował i namawiał kolegów do spisywania wspomnień, dzięki czemu powstały pamiętniki żołnierzy AK batalionu „Zośka”. Teraz też inspiruje kolejne pokolenia.

Wojciech Rodowicz jest najstarszym żyjącym krewnym bohatera. Na zdjęciu prezentuje zegarek z XIX wieku. Wojciech Rodowicz jest najstarszym żyjącym krewnym bohatera. Na zdjęciu prezentuje zegarek z XIX wieku.
Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto Gość

Wojciech Rodowicz na każde spotkanie poświęcone „Anodzie” przynosi działający jeszcze zegarek z XIX w., który należał do jego ojca chrzestnego, prof. Kazimierza Rodowicza.

– Był marzec 1949 r. i mieliśmy remont mieszkania. Przebywałem u wujostwa, czyli u rodziców „Anody” na ul. Lwowskiej 7/10. Było u nich bardzo smutno. Skończyłem 9 lat i nie orientowałem się w sytuacji. Ten zegarek mi się wtedy spodobał i po śmierci profesora w 1951 r. przypadł mi w udziale. Traktuję go jak relikwię. Choć jestem stryjecznym bratankiem „Anody”, spotkałem go tylko raz po wojnie, to uważam go za brata, bo mój ojciec chrzestny to jego tata. Jesteśmy wszyscy z niego dumni i podziwiamy go – mówi, pokazując zegarek.

Celebrował życie

W tym roku przypada 75. rocznica śmierci Jana Rodowicza. Z tej okazji Muzeum Żołnierzy Niezłomnych i Więźniów Politycznych PRL zorganizowało 7 stycznia dyskusję i wieczór wspomnień z udziałem rodziny i historyków.

– Stryj chciał żyć i tworzyć nową, powojenną rzeczywistość. Namawiał kolegów, by gromadzili pamiątki z walki okupacyjnej i spisywali wspomnienia. Tak powstała bogata dokumentacja batalionu „Zośka”. Prawda historyczna o jego śmierci nie jest znana. Do tej pory cierpimy z tego powodu. Z prokuratury przyszła informacja o jego samobójstwie, ale nikt, kto go znał, w to nie wierzył. Był duszą towarzystwa. Opowiadał kawały. Lubił muzykę i taniec. Miał narzeczoną. Zniknął, ale swoją postawą przekazał nam afirmację życia – mówił Piotr Rodowicz, kontrabasista.

– W przypadku zachowanych dokumentów – mamy m.in. protokoły przesłuchania „Anody” i kolegów z oddziału. Wielu rzeczy się już nie dowiemy. Baza źródłowa nie zostanie poszerzona. Jedno jest pewne: to UB ponosi odpowiedzialność za śmierć Jana Rodowicza. Zginął oficer. Żołnierz wyróżniający się. Postać znana warszawianom. Tu nie zeznania były potrzebne, tylko jego śmierć: żeby zabić legendę – mówił Mariusz Olczak, dyrektor Archiwum Akt Nowych.

Spotkanie na Rakowieckiej 37 zgromadziło kilkunastu członków rodziny Rodowiczów, w tym nastolatków. – Od małego rodzice mówili mi o „Anodzie”. W naszym salonie jest jego portret. Z reguły moi koledzy nie wiedzą, że jestem z nim spokrewniony. Postanowiłem szerzyć pamięć o moim stryjecznym pradziadku. Opowiadam o nim w sposób najciekawszy, jak tylko umiem. Podziwiam go za odwagę, oddanie ojczyźnie, pomaganie innym i radość życia – mówił Stanisław Rodowicz, licealista.

– Ludzie jak „Anoda” żyją obok nas. Cechy, którymi się wyróżniał: prawość, odwaga, honor, odpowiedzialność, opieka nad słabszymi, empatia, pracowitość i koleżeństwo, są brane pod uwagę przy przyznawaniu nagrody jego imienia, zaproponowanej przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Staramy się kultywować postawy i sposób życia, które nasz przodek sobą reprezentował – przyznaje Jan Rodowicz, bratanek stryjeczny, członek kapituły nagrody im. Jana Rodowicza „Anody”.

Wpływ

Jan Rodowicz miał 16 lat, gdy wybuchła II wojna światowa. Działał w małym sabotażu i warszawskich grupach szturmowych. Szybko awansował. Dwukrotnie za wyróżniającą się służbę żołnierską w szeregach wojska w konspiracji został odznaczony Krzyżem Walecznych. Za walki powstańcze na Woli otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari V klasy. 1 czerwca 1945 r. awansował do stopnia porucznika. Po wojnie zajął się ekshumacjami i pogrzebami na cmentarzu Powązkowskim poległych towarzyszy broni. Tworzył kwatery powstańcze. Ujawnił się we wrześniu 1945 r. Został zatrzymany przez SB w Wigilię 1948 r. Zmarł 7 stycznia 1949 r. i potajemnie pochowano go na Powązkach. O śmierci syna rodziców poinformowano dopiero w marcu.

Jak podkreślano podczas spotkania, patriotyczna postawa Jana Rodowicza wynikała z miłości do Polski kultywowanej w rodzinie od pokoleń. Tak samo było z miłością do Boga. – Barbara Wachowicz dużo zrobiła na rzecz popularyzacji jego postawy. Ale i ona nie mogła powiedzieć wszystkiego w latach 80., na przykład o jego żołnierskim modlitewniku podpisanym przez niego samego, i obrazie Matki Bożej Częstochowskiej podarowanym mu przez rodziców – mówił Mariusz Olczak.

Wspomnienia o „Anodzie” są pielęgnowane także przez środowisko harcerskie. W dniach 22–24 marca 2024 r. Hufiec ZHP Warszawa-Mokotów organizuje 53. Rajd Arsenał w celu upamiętnienia akcji odbicia „Rudego”‘, w której też uczestniczył „Anoda”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.