To druga oficjalna edycja międzynarodowej kampanii „40 days for life” w Polsce. Pierwsza miała miejsce jesienią ubiegłego roku. Inicjatywa narodziła się w USA.

– Terminy modlitwy na całym świecie są takie same. Jej początki były właśnie w Wielkim Poście. Akcję rozpoczęliśmy w Popielec, bo kampania opiera się na trzech filarach: modlitwie, poście i działaniach społecznych. Zakończymy 24 marca w Narodowy Dzień Życia – mówi Eliasz Grubiński, koordynator kampanii w Polsce.

Celem modlitwy jest położenie kresu aborcji na poziomie lokalnym przez pokojową i publiczną manifestację poparcia dla każdego życia od poczęcia. – To jest język miłości, empatyczny i nieoceniający. Nasza modlitwa ma charakter ekumeniczny. Zapraszamy do niej chrześcijan różnych denominacji – dodaje E. Grubiński.

Choć w Polsce klinik aborcyjnych nie ma, to organizatorzy widzą potrzebę kampanii w naszym kraju ze względu na zapowiadane zmiany legislacyjne, coraz większą akceptację społeczną „zabiegów” oraz możliwość wykorzystywania furtki, jaką jest zalecenie psychiatryczne, powołujące się na zagrożenie zdrowia psychicznego kobiety.

Codziennie w godz. 18–20 będzie czas na modlitwę wspólną i indywidualną. W tym roku do modlitwy włączyło się Duszpasterstwo Akademickie św. Anny. Będzie obecne na Krakowskim Przedmieściu 4 w każdy wtorek razem z siostrami z Instytutu Słowa Wcielonego.

– Kwestia życia poczętego jest dla nas, młodych ludzi, niesamowicie istotna. Chcemy zrobić coś konkretnego w tej sprawie, przez modlitwę wyrazić sprzeciw wobec aborcji – mówi Magdalena Koperkiewicz, koordynatorka duszpasterstwa.

Organizatorzy liczą na włączenie się do akcji także innych wspólnot, parafii, ruchów i osób. Mają nadzieję, że modlitwa pomoże zapoczątkować oddolną przemianę w społeczeństwie.

– Nawet gdyby nas tu nie przychodziło wielu, to jestem przekonany, że post i modlitwa zmienią wiele. Pokazują to statystyki światowe: ponad 23 tys. zostało osób uratowanych, 145 klinik – zamkniętych, 251 aborterów zrezygnowało z pracy, z czego część dołączyła do ruchów pro-life. W czasie jednej kampanii w Niemczech przychodziło początkowo kilka osób, a na koniec było ich ok. 50 – dodaje Eliasz Grubiński.