Słowa: „nigdy więcej wojny” nadal niewiele znaczą. Ale musimy powtarzać, że życie ludzkie jest święte. Może kiedyś ludzkość usłyszy - powiedział Symcha Ratajzer-Rotem, powstaniec z getta po ceremonii odznaczenia go Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
"Gdy wyprowadzałem grupę żydów kanałem z getta, nie zobaczyłem wokół siebie nikogo. Wyobraziłem sobie, że jestem ostatnim żydem w getcie. Ale stał się cud, bo wkrótce otoczyła mnie grupa kompanów walki. Dziś ten cud się nie wydarzy. Jestem jednym z trzech żyjących powstańców, nie ma wśród nas tego, który odszedł rok temu, strażnika pamięci - Marka Edlemana. Ludzie odchodzą, taka jest kolej rzeczy, ale ważne by pozostała pamięć.
Myśl o powstaniu podyktowała nasza determinacja; chcieliśmy wybrać rodzaj śmierci. Ale do dziś dręczy mnie myśl, czy wolno nam było decydować o wybuchu i skróceniu tym samym życia ludzi o dzień, tydzień czy dwa. Z tymi wątpliwościami muszę żyć.
Nie ma języka, by opisać okrucieństwo bestialstwo Niemców. Przez wiele lat milczałem świadomy, że kto tego nie przeżył, nie będzie mógł zrozumieć. Ale mimo okrucieństwa, nie udało się złamać moralnie Żydów. Mimo wtłoczenia pół miliona ludzi do jednej dzielnicy, mimo głodu, chorób i stałego upokorzenia, wciąż nowych mordów i represji, ludzie getta zorganizowali niezwykłą samopomoc, szkoły i życie kulturalne.
Jeżeli mówimy dziś o bohaterstwie, trzeba oddać hołd dzieciom getta, które utrzymywały całe rodziny, bo łatwiej przedostawały się za mur. Wiele z nich straciło życie. W lipcu 1942 r.dzieci były pierwszymi ofiarami likwidacji getta. 300 tys. Żydów zostało wywiezionych do Treblinki i zginęło w komorach gazowych. Pół roku później, w styczniu 1943 r. Warszawa miała być czysta od żydów. To wówczas opór Żydów powstrzymał hitlerowskie plany. W w kwietniu ponowiono próbę i wybuchło powstanie.
Dom za domem Niemcy użyli przeciwko nam samolotów, czołgów gazów trujących i miotaczy ognia. Po dziesięciu dniach, 80 proc. bojowników nadal żyło i trzeba było opuścić getto, by nie spłonąć żywcem. Prosiliśmy AK o znalezienie kryjówek po aryjskiej stronie, ale pomoc nie nadeszła. W tamtych dniach poczułem, jak bardzo jesteśmy sami. W wyniku rozpaczliwych wysiłków udało mi się zorganizować ewakuację grupy 50 osób. Miałem dużo szczęścia i pomoc Polaków, którzy narażali życie swoich rodzin i swoje. Ja to niezmiernie cenię. Często zastanawiam się, czy ja bym był gotów narazić swoje życie, by tak komuś pomóc.
Niech wolno mi będzie wymienić nazwiska tych, którzy pomogli najwięcej. Takich ludzi wśród Polaków udało mi się spotkać. Ci ludzie też byli samotni. Wykazali się odwagą i determinacją, na równi kobiety i mężczyźni, działali na własny rachunek i reprezentowali tylko siebie. Niestety byli też i tacy, którzy bez potrzeby, dla przyjemności, jednym wskazaniem palca skazywali Żyda na śmierć. Tych ludzi nie mogę i nie chcę zrozumieć. Podobnie jak tych, którzy po wojnie dokonali pogromów na ocalałych Żydach.
Po hekatombie okupacji i zagłady osiedliłem się w Izraelu.Wiele czasu upłynęło zanim zacząłem normalnie żyć. Hitler zamordował 6 mln Żydów, ale nie zwyciężył. Zakładając rodzinę, pamiętałem o nich.
Dzisiejszy dzień należy do tych, którzy zginęli. Bohaterów, ludności, która stawiała opór w getcie. Ciszy po nich nie zatrze i nie wypełni nic.
Z tragicznych doświadczeń wojny i zagłady wyniosłem, że nie ma nic droższego niż ludzkie życie, nikt nie ma prawa go odbierać. Świat nie wyciągnął wniosku z historii XX wieku. Słowa: „nigdy więcej wojny” nadal niewiele znaczą, ale musimy powtarzać, że życie ludzkie jest święte. Może kiedyś ludzkość usłyszy. Po nas niech przyjdą tu nasze dzieci i ich dzieci i powtarzają do skutku: nigdy więcej wojny. Bo życie ludzkie jest święte".