Gabloty, które już niebawem zawisną w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, uginają się od wotów. Korale, obrączki, srebrne serca czy różańce kryją setki ludzkich historii....
O. Aleksander Jacyniak SJ, rektor sanktuarium Matki Bożej Łaskawej, przynosi do zakrystii korespondencję. - Piszę w dość nietypowej sprawie. Gdy mąż opuścił mnie dla innej kobiety, postanowiłam zbadać ważność naszego małżeństwa. Kilka dni temu miałam jednak sen… - wyznaje w liście pani Anna.
Śniło jej się, że powinna jeden klejnot, który dostała kiedyś od męża, zanieść jako ofiarę dla Matki Bożej Łaskawej - właśnie do tego kościoła. - To był dość wymowny sen, bo chodziło o 2,5 cm serce z syntetycznego rubinu, które kiedyś podarował mi mój mąż, a wraz z nim, jak wówczas deklarował, oddał mi też swoje. Jakiś wewnętrzny głos powiedział mi, żebym przyniosła to rubinowe serce Matce Bożej Łaskawej, żeby Ona mogła zanieść je do swojego Syna Jezusa - kontynuuje.
Od tego czasu minęło już półtora roku. Rubinowe serduszko trudno wypatrzeć w gąszczu setek innych wotów, które ludzie przynoszą Matce Bożej Łaskawej.
Część wisi na specjalnej kracie zamieszczonej w ołtarzu zaraz pod obrazem. W większości to osobista biżuteria, która na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od bibelotów wywieszonych w drogerii. Tu jednak, każdy naszyjnik jest ludzkim wołaniem do Matki Bożej o łaskę lub dziękczynieniem. Najczęściej jednak jest tajemnicą.
- Wota, które otrzymujemy w ogromnej większości są anonimowe - wyjaśnia rektor. I dodaje: - Przez cztery lata mojej posługi do księgi wotów wpisaliśmy blisko 70 pozycji. W tym samym czasie anonimowych podarków dla Matki Bożej wierni przynieśli kilkaset razy więcej. Czasami tylko zdarza się, że ktoś dołączy świadectwo - mówi duchowny.
Więcej o wotach dla MB Łaskawej można przeczytać w nr 36 Gościa Niedzielnego, który 4 września ukaże się na rynku.