Organizacja płatnego koncertu może ratować sytuację finansową parafii. Ale przeczy jej misji.
24 kwietnia w kościele Wszystkich Świętych w Warszawie zaplanowano koncert galowy Międzynarodowego Festiwalu „Wiosna Chórów na UW”. Zabrzmi słynna „Messa di Requiem” Giuseppe Verdiego w wykonaniu blisko 250 artystów Polskiej Orkiestry Radiowej, Chóru Akademickiego Uniwersytetu Warszawskiego, Chóru Centrum Myśli Jana Pawła II i Corale Quadriclavio z Włoch pod dyrekcją Iriny Bogdanovich. Koncert będzie pierwszym od dłuższego czasu wykonaniem tego utworu w Warszawie, więc melomani zacierają ręce. Ale tylko ci, którzy otworzą portfel i wyłożą 25 zł. Niedużo, ale jednak. A pozostali koncertu nie posłuchają.
To problem, bo kościoły nie powinny być miejscem imprez komercyjnych, w tym nawet najbardziej pobożnych koncertów. Watykańska instrukcja z 1987 r. nie pozostawia wątpliwości: wstęp do kościoła na koncert powinien być wolny. A może to trochę nieżyciowy i przestarzały przepis? Nic podobnego, przypomnieli gokardynałowie Stanisław Dziwisz i Kazimierz Nycz. Kardynał krakowski podkreślił nawet, że „pobieranie opłat za organizację koncertów w świątyni i biletowanie tychże należy zaliczyć do wielkich nadużyć”. Metropolita warszawski skierował list do proboszczów w styczniu ubiegłego roku, zaznaczając że wynajęcie kościoła na jakąkolwiek imprezę nie może być sprzeczne z zapisami kodeksu prawa kanonicznego oraz instrukcji Kongregacji Kultu Bożego „O koncertach w kościele", a więc powinno być bezpłatne.
- To nie parafia organizuje ten koncert. My użyczamy tylko przestrzeni - zastrzega proboszcz parafii Wszystkich Świętych, ks. Piotr Waleńdzik, liturgista. Sam wolałby, żeby Chór Akademicki Uniwersytetu Warszawskiego, organizator koncertu, znalazł sobie sponsora na pokrycie olbrzymich kosztów. Ale rozumie, jakie to trudne, bo sam ma do utrzymania zabytkowy kościół, na którego utrzymanie i remonty wciąż brakuje pieniędzy. - Samo ogrzanie jego gigantycznej przestrzeni to kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. A każdy remont to setki tysięcy, których w starzejącej się parafii nie sposób wymagać od wiernych.
Watykańska instrukcja dopuszcza organizację koncertów w świątyniach pod jeszcze jednym warunkiem: że grane będą utwory kościelne. Za niezgodne z prawem uznaje zaś wykonywanie w kościele muzyki, „która nie zrodziła się z inspiracji religijnej". Ten warunek słynna „Messa di Requiem”, utwór niezwykle poruszający, o wielkiej duchowej głębi, z pewnością spełnia. Ale instrukcja zastrzega także, że impreza nie może odbywać się w prezbiterium, a na jej czas Najświętszy Sakrament powinien zostać przeniesiony do bocznej kaplicy.
Problem opłat w kościołach jest zresztą znacznie poważniejszy. Choć w Polsce na razie ledwie dostrzegalny. Wie o tym, każdy turysta, który podróżował po Włoszech, Hiszpanii, Francji czy Wielkiej Brytanii. Wejście do katedry w Sewilli dla zwiedzających to wydatek ok. 30 zł, ale już do opactwa Westminsterskiego i katedry św. Pawła w Londynie - ok. 80 zł.
W Polsce na razie jest tanio: za wejście na cmentarz na Pęksowym Brzyzku i do Starego Kościółka przy ul. Kościeliskiej w Zakopanem proboszcz od roku pobiera złotówkę lub dwa złote na utrzymanie obiektów. Od 26 marca do końca listopada otwarta jest dla zwiedzających wieża bazyliki Mariackiej z punktem widokowym, z którego można podziwiać panoramę Gdańska. Bilet na wieżę obejmujący także zwiedzanie bazyliki Mariackiej kosztuje 3 lub 6 zł. Za zwiedzanie kościoła Mariackiego przy krakowskim Rynku trzeba zapłacić już 5 lub 10 zł.
Na szczęście druga część kościoła wraz z głównym wejściem przeznaczona jest na osobistą modlitwę przed wystawionym w monstrancji Najświętszym Sakramentem i możliwość przystąpienia do spowiedzi. Tu wejście nie wymaga żadnych opłat.