W Warszawie kilka tysięcy rodziców protestowało przeciwko deprawacji w szkole.
Na manifestację, zorganizowaną przez organizacje prorodzinne, rodzice, nauczyciele i wychowawcy przyjechali z całej Polski. Przywieźli ze sobą do Warszawy biało-czerwone flagi i transparenty: "Pozwólcie mi mieć czyste myśli i serce", "Deprawatorzy seksualni, ręce precz od naszych dzieci", "Ratujmy rodzinę w ostatnią godzinę". Manifestacja rozpoczęła się Mszą św. w kościele akademickim św. Anny, którą w intencji "obrony niewinności dzieci" odprawił warszawski biskup pomocniczy Michał Janocha. Potem uczestnicy przeszli na Rynek Mariensztacki. Plac nie pomieścił tłumów, które utknęły na Krakowskim Przedmieściu i w uliczkach wiodących na Mariensztat.
Rodzice są zaniepokojeni planami minister edukacji narodowej Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która zapowiedziała zmianę programu przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie. Powołując się na badania lipcowe badania Instytutu Badań Edukacyjnych (przeprowadzone na zlecenie MEN), dowodzą, że program nauczania WDŻ w obecnym kształcie jest dobrze oceniany zarówno przez uczniów, jak i rodziców. Pozytywną opinię o nim ma 75 proc. uczniów.
- Pani minister powinna docenić wysiłki ponad 20 tys. nauczycieli WDŻ i zacząć promować ten program także poza Polską, bo on się sprawdził - nawoływali organizatorzy manifestacji. Po co więc go zmieniać? - Pomimo wyraźnej aprobaty rodziców i uczniów, pani minister chce zmienić podstawę programową dotychczasowych zajęć wychowania do życia w rodzinie, przepisać na nowo podręczniki i wprowadzić do nich treści "antydyskryminacyjne", według standardów WHO. To grozi deprawacją naszych dzieci, które będą bombardowane ideologią gender. Na dodatek ministerstwo chce wprowadzić edukację seksualną już na poziomie przedszkoli. My, rodzice, nie wyrażamy na to zgody! Joanna Kluzik-Rostkowska chce, aby prowadziły je osoby z zewnątrz. Jest to otworzenie możliwości nieskrępowanego działania grupom zideologizowanych i reprezentujących interesy międzynarodowych korporacji proaborcyjnych czy lobby LGBQT - informowali organizatorzy manifestacji.
Odpowiadały im gromkie brawa. O zagrożeniach ideologią gender i kłamstwie światopoglądowej neutralności mówił Grzegorz Strzemecki. - Człowiek rodzi się kobietą lub mężczyzną. A jeśli jest inaczej, mamy do czynienia z zaburzeniem lub chorobą. Przy czym określenia nikogo nie obrażają, po prostu nazywają ludzką przypadłość. Natomiast ideolodzy gender chcą zaburzoną seksualność uczynić normą, rozpowszechnić i wmówić nam, że w ten sposób uszczęśliwią ludzkość, w tym nasze dzieci - podsumował G. Strzemecki. Mówca podkreślił, że presja jest ogromna, ale w kwestii wychowania seksualnego prowadzonego w szkołach nie można się wahać ani zrezygnować. Rodzice powinni mieć decydujący głos. - To jest nasza druga Bitwa Warszawska - o nasze dzieci i naszą przyszłość - podkreślał.
Antonia Tully z Towarzystwa Ochrony Dzieci Nienarodzonych (SPUC) - pozawyznaniowej organizacji, która działa na rzecz obrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci - opowiedziała o edukacji seksualnej w angielskich szkołach. Jej zdaniem, w Wielkiej Brytanii mamy do czynienia z najbardziej szkodliwą formą edukacji seksualnej na świecie, wręcz obsceniczną. - Rodzice mówią mi: "Moja mała córeczka jeszcze wierzy w św. Mikołaja, a już w szkole pokazują jej bajeczki ilustrujące stosunki seksualne". Powinniśmy byli zaprotestować przeciwko temu o wiele wcześniej. Liberałowie nawołują do intensyfikacji seksedukacji od najwcześniejszych lat, ponieważ rzekomo "dzieci mają prawo do edukacji seksualnej najwyższej jakości". Polsko, nie opieraj się na wzorcach angielskich! - wołała A. Tully. - Jednak świadomość rodziców powoli się zmienia. Uświadamiają sobie, że to oni są jedynymi ekspertami w wychowaniu swoich dzieci i to właśnie oni mogą przekazać dzieciom te treści w sposób najbardziej dla nich przyjazny. W Wielkiej Brytanii dokonuje się cicha rewolucja rodzicielska i są już widoczne pierwsze sukcesy. Otóż, mimo ogromnej presji, rząd niedawno ogłosił, że edukacja seksualna w szkołach nie będzie obowiązkowa. Udało się to dlatego, że silnie wybrzmiał głos rodziców! Polsko, Europa patrzy na ciebie, jako ten wzór podtrzymania i obrony wartości, które my już, niestety, utraciliśmy!
Kolejny gość - Antoine Renard, prezes Stowarzyszenia Francuskich Rodzin Katolickich oraz Stowarzyszenia Europejskich Rodzin Katolickich - przypomniał manifestację, która odbyła się 2 lutego 2014 r. w Paryżu w obronie rodziny, jako związku jednej kobiety z jednym mężczyzną, przeciwko antykoncepcji i nauczaniu gender w szkołach. A. Renard dodał ze smutkiem, że mimo tej i wcześniejszych manifestacji, mimo mobilizacji wielu środowisk prorodzinnych, Francja na razie przegrała walkę o małżeństwo. Powołując się na francuskich polityków, stwierdził, że legalizacja małżeństw homoseksualnych jest tylko fragmentem szerszego planu, który ma na celu zmianę cywilizacyjną idącą w kierunku cywilizacji śmierci. - Wasza walka jest słuszna, ponieważ jest to tak naprawdę walka o wolność - wołał gość z Francji.
Kolejni mówcy rozważali prawne i społeczne możliwości zatrzymania demoralizacji w szkołach. Zachęcali do tworzenia szkół przyjaznych rodzinie i wykorzystania rad rodziców, by wpływać na kształt treści i przekazu, jaki na lekcjach otrzymują uczniowie.
Na zakończenie manifestacji odczytano apel do minister Kluzik-Rostkowskiej (którego kopię otrzymają prezydent RP, premier i marszałek Sejmu). Dokument zostanie złożony w Ministerstwie Edukacji Narodowej 31,sierpnia br. W tym samym czasie, kiedy na mariensztackim rynku przemawiali eksperci, w Domu Literatury przy ul. Krakowskie Przedmieście 87/89 odbywały się dyskusje, panele i wykłady, poszerzające tematykę współczesnych zagrożeń dla rodziny i wychowania dzieci.