Mówił podczas X Święta Dziękczynienia metropolita sycylijskiej archidiecezji Agrigento. W Mszy św. w Świątyni Opatrzności Bożej uczestniczyło 7-8 tys. pielgrzymów z całej Polski.
Liturgii przewodniczył kard. Francesco Montenegro, metropolita sycylijskiej archidiecezji Agrigento.
- "Dzień Dziękczynienia" zbiega się w tym roku z dwoma wydarzeniami łaski: Uroczystością Pięćdziesiątnicy, która pozwala doświadczyć mocy i świeżości Ducha Świętego, oraz setną rocznicą śmierci św. Alberta Adama, "brata Alberta" - zaznaczył na początku homilii.
Przypomniał także, że prowadzona przez niego archidiecezja jest jedną z pierwszych, która stawiła czoła napływowi tysięcy emigrantów przybywających z wybrzeży Afryki. To waśnie na położoną na terenie archidiecezji wyspa Lampedusa wybierają emigranci, którzy chcą wydostać się z terytoriów wojny, prześladowania czy klęsk żywiołowych.
- Ta przeprawa często dla wielu z nich kończy się śmiercią. Morze Śródziemne stało się cmentarzem. Papież Franciszek, kiedy przybył nas odwiedzić po tragedii 2013 roku, z mocą protestował przeciwko "globalizacji obojętności". Pozwalam sobie prosić Was, abyście w trakcie dzisiejszej celebracji byli w jedności z naszymi braćmi emigrantami - z tymi, którzy walczą o bardziej godne życie - zaapelował.
W homilii zatrzymał się na rozwinięciu dwóch obrazów z wieczernika zawartych w liturgicznych czytaniach: wiatru i ognia.
Zdaniem kaznodziei, apostołowie w wieczerniku "znaleźli się w sytuacji bez dobrego rozwiązania”. - Być może niektórzy z nich pomyśleli sobie: "Nie ma tu nic więcej do robienia, dosyć! Dajmy spokój!". A jednak, oto powiew Ducha stworzył pewną nową sytuację, nieoczekiwaną i nieprzewidywalną, bo od tego momentu historia ludzkości została przewrócona do góry nogami: tym, którzy Mu nie stawiali oporu, dał siłę do sprostania najtrudniejszym i najniebezpieczniejszym sytuacjom, nawet tym z pozoru nie do pokonania - powiedział włoski kardynał.
Kaznodzieja przypomniał, że ten powiew został ofiarowany wszystkim chrześcijanom podczas chrztu, a św. Brat Albert został nim niejako "powalony”.
- Jego życie nie było proste: problemy zdrowotne, więzienie, wojna... A jednak pozwolił się poprowadzić, krok po kroku, wiatrowi Ducha Świętego - powiedział.
Przytaczając historię życia św. Brata Alberta przypomniał, że „powiew Ducha św. najpierw dał mu zakosztować piękna przez sztukę, by później stopniowo odsłaniać przed nim to jakże inne piękno odbijające się od oblicza ubogich i chorych, którym następnie brat Albert poświęcił całe swoje życie”.
- Oto wielka przygoda brata Alberta, przeżyta całkowicie pod znakiem Ducha Świętego, aż do stania się samemu narzędziem pocieszenia - powiedział.
Dodał, że ten obraz wiatru zmusza do odpowiedzi także nas. - Czasami również i Kościół może się wydawać wspólnotą zmęczoną, wypaloną, a przez to niezdolną do podjęcia wielu wyzwań współczesnego świata. Dlatego tak ważne jest doświadczenie tego Powiewu Ducha, jeżeli chcemy wkroczyć na drogi współczesnego człowieka i być rzeczywiście Kościołem, który wychodzi, Kościołem poruszanym Mocą Boga – zwrócił uwagę.
Drugim obrazem przywołanym przez kaznodzieję był obraz ognia, który w formie języków spoczął na Apostołach w dniu Pięćdziesiątnicy. Kaznodzieja przypomniał, że ogień jest dawany także nam, „aby nasze działanie mogło od niego "zapłonąć".
- Chrześcijanin żyje miłością, ponieważ ma w sobie płomień boży. To jest doświadczenie zakochanych. I to jest także droga świadczenia o wierze, która nie jest jedynie przylgnięciem do jakiejś idei, lecz ukazywaniem przyjętej i oddawanej miłości. Płomień Ducha rozgrzewa to, co jest zamrożone - mówił.
W kontekście ognia, kaznodzieja przytoczył także historię brata Alberta, który kochał wszystkich, ale szczególnie ubogich.
- Główną troską Kościoła nie mogą być struktury, organizacja lub programy, ale Miłość. Ta Miłość pisana wielką literą; Miłość Boga, Miłość, którą mamy wnieść w życie cierpiących, samotnych, pogrążonych w rozpaczy, chorych lub opuszczonych. Kochać to nasza specjalność i nasza główna działalność, w której musimy być coraz bardziej skuteczni i od której nigdy nie możemy dać się odciągnąć - mówił.
Zwrócił uwagę, że tak jak św. Albert potrzebujemy Ognia Ducha Świętego, aby "wygrać z wszelką obojętnością i hipokryzją, aby pokonać rezygnację, gdy widzimy ludzkie życie deptane przez potęgi gospodarcze i finansowe”. - Potrzebujemy Ognia Ducha Świętego, aby ustrzec się przed wszelką formą zamknięcia, która prowadziłaby do uznania za święte tylko tego, co wewnątrz kościołów, i za nieświęte tego, co pozostaje na zewnątrz - powiedział kaznodzieja.
Na zakończenie, stawiając za wzór Brata Alberta, podkreślił "pilną potrzebę miłości wobec najbiedniejszych z biednych”.
- Syn Boży wcielił się w człowieka, dlatego każde ludzkie ciało jest święte, każda osoba zasługuje na miłość i przed każdym ubogim mamy obowiązek założyć szatę sługi, aby umywać mu nogi - powiedział.
Podczas liturgii kard. Kazimierz Nycz odczytał "Aktu zawierzenia i dziękczynienia”. Najświętszą Ofiarę koncelebrowało kilkunastu biskupów i kilkudziesięciu księży. Wzięli w niej udział przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, kancelarii prezydenta, episkopatu oraz liczni wierni.
X Święto Dziękczynienia odbywa się pod hasłem "Dziękujemy za chleb” i nawiązuje do obchodzonego w polskim Kościele Roku Świętego Brata Alberta, którego relikwie zostały wprowadzone do świątyni.
Po Mszy św. otwarte zostało miasteczko dla dzieci, w którym przygotowano dla najmłodszych gry i zabawy. Obchodom towarzyszył koncert "Moc dobra” w wykonaniu mi.in. Golec uOrkiestry i Maleo Reagge Rockers. Zwieńczeniem X Święta Dziękczynienia będzie modlitwa w godzinę śmierci Jana Pawła II, o godz. 21.37 oraz iluminacja świątyni.