Nowy numer 11/2024 Archiwum

Moje powołanie to (nie) bajka

Choć jej pielgrzymkowe "Despacito” podbiło internet, s. Janina nie czuje się gwiazdą.

Po raz pierwszy głos powołania usłyszała podczas jednego ze spotkań Drogi Neokatechumenalnej z jej założycielem: Kiko Argüello. Potem do s. Janiny Kaczmarzyk ze Zgromadzenia Służebniczek NMP (Śląskich) coraz częściej wracało pytanie: Boże, jaki masz dla mnie plan?

Była studentką na polonistyce na UKSW. O Bogu rozmawiała z kolegą - świeckim misjonarzem, a on w odpowiedzi na jej rozterki opowiedział jej bajkę o ogrodzie i ogrodniku. Pewien ogrodnik miał wspaniały ogród, a w nim wiele kwiatów. Każdy z nich był wyjątkowy. Ogrodnik co dziennie przychodził do ogrodu i dbał o swoje rośliny. Do ogrodu zaglądał też złodziej. Przypatrywał się kwiatom, oswajał je, w końcu zapragnął, by jeden z nich stał się jego własnością. Wahał się, czy go zerwać, gdyż widział, że w ogrodzie kwiat jest bardzo szczęśliwy…

- I tak zakończył. Bez puenty – mówi s. Janina.

Podjęła decyzję o wstąpieniu do Zgromadzenia Służebniczek NMP.

- "Wybrałaś ogrodnika” - powiedział w odpowiedzi na moją decyzję kolega. Więcej już się nie spotkaliśmy - wspomina. I dodaje: - Pójście do zakonu to nie do końca był "mój” wybór, raczej świadoma odpowiedź na pragnienie, które Bóg złożył w moim sercu.

Ulotkę z adresem zgromadzenia nosiła w portfelu jeszcze od czasów szkolnych. Dostała ją od siostry, która mówiła o swoim powołaniu z okazji… Dnia Życia Konsekrowanego. To było jedyne zgromadzenie jakie znała. Jedyne, do którego w gruncie rzeczy zaprosił ją Bóg.

Pielgrzymkowe "Despacito" - pełna wersja (Piesza Pielgrzymka Wrocławska 2017)
Gosc Wroclawski

Pierwsze tygodnie w zgromadzeniu przyniosły w sercu pokój. I wewnętrzną pewność, że jest na dobrej, choć niełatwej drodze. Czas nowicjatu był nieustannym zmaganiem się ze swoim „ja” i umacnianiem więzi z Bogiem.

- Wymagało to ode mnie wielokrotnego działania wbrew swojej woli i wejścia w życie rytmem wyznaczonym przez zgromadzenie - wspomina.

Pokonać wszelkie trudności pomagała jej duchowa droga św. Jan od Krzyża. To na jego cześć obrała zakonne imię - Janina.
Pewnego razu od starszej współsiostry usłyszała słowa: "Ciekawe czy się siostra zmieści się w zakonne ramki”. Po tych słowach zaczęła głębiej zastanawiać się czym jest zakonne życie. I co to są te "zakonne ramki”.

- Odkryłam, że w każdym miejscu, nawet w zakonie grozi nam, przede wszystkim mnie - popadanie w schematy. Jeśli skupię się na zewnętrznych przejawach pobożności tzw. "ramkach” grodzi to teatralizacją mojego życia. Jeśli siostry zaczną żyć jak pszczółki robotnice to klasztory staną się korporacjami. Tymczasem nie jestem ani w teatrze ani w korporacji, lecz w misji samego Boga. Osoby świeckie także mogą wykonywać te same prace, co my - pracować w przedszkolach, szkołach, czy pomagać bezdomnym. Istotą powołania zakonnego jest motywacja, dla której to wszystko robię, a jest nią Bóg - mówi.

Kiedy po ślubach wieczystych założyła na szyję zakonny Krzyż nie podejrzewała, że będzie on tak wymownym znakiem… Któregoś dnia do s. Janiny podeszła muzułmanka i z wielką agresją chwyciła Krzyż i splunęła zakonnicy w twarz.

- Zdałam sobie sprawę, że bycie siostrą zakonną i noszenie tego Krzyża - to więcej niż czuję i myślę. Pan Jezus dał przecież poznać św. Faustynie, że "istnienie świata podtrzymują dusze wybrane, to jest zakony" - mówi siostra.

S. Janina uczy katechezy w liceum i gimnazjum w Komorowie.

- Jestem odpowiedzialna za to, co widzę, a widzę w młodzieży błądzące poszukiwanie spraw wyższych. Być może jestem jedyną osobą, z którą chcą rozmawiać o Bogu, która ma okazje powiedzieć im, że masturbacja jest grzechem, wyjaśnić że sens życia nie leży w sukcesie i skuteczności - mówi z przejęciem siostra.

Na serię pytań o dowody na istnienie Boga siostra zaprasza młodych do aktywności wolontariackiej wśród osób z niepełnosprawnościami. A podczas ubiegłorocznych wakacji odkryła jeszcze jedną drogę ewangelizacji. Jej pielgrzymkowe "Despacito” podbiło internet i komercyjne rozgłośnie. Do siostry rozdzwoniły się telefony z propozycją współpracy z katolickimi wokalistami i studiami nagrań. Ale nie tylko.

- Dostałam wiele maili i telefonów od osób, które poruszone utworem chciały podzielić się ze mną swoim doświadczeniem Boga - mówi s. Janina.

I jest przekonana, że jak w całym swoim życiu, także pielgrzymkowy hit to działanie Bożej Opatrzności.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy