W ciągu miesiąca na ulice Warszawy aż czterdzieści tysięcy razy wyjechały rowery, które można wypożyczyć w kilku punktach miasta. Jednym słowem system Veturilo przeszedł oczekiwania pomysłodawców. Ale nie wszystkich cieszy popularność roweru.
Wielu warszawiaków ma już dość panoszących się na chodnikach cyklistów. Piesi muszą im ustępować miejsca i są narażeni na kolizję z rozpędzonym żelazem, które często nie posiada nawet dzwonka na kierownicy. A według Wikipedii chodnik to utwardzony pas terenu służący do poruszania się pieszych. Najczęściej wyłożony płytami betonowymi, kostką betonową lub kamiennym brukiem. Jego główna funkcja to zapewnienie bezpiecznej i wygodnej komunikacji pieszym i oddzielenie jej od komunikacji kołowej. Zgodnie z „Prawem o ruchu drogowym” żadnym pojazdem kołowym nie można jeździć po chodniku. Oczywiście są wyjątki. Na przykład można jechać rowerem, gdy spełnione są trzy warunki: nie ma drogi dla cyklistów, dopuszczalna szybkość poruszania się na drodze wynosi więcej niż 50 km/h, chodnik ma minimum 2 metry szerokości, jadąca osoba opiekuje się dzieckiem do lat dziesięciu, które także kieruje rowerem. Cykliści mogą również jechać chodnikiem w przypadku wystąpienia niekorzystnych warunków atmosferycznych, takich jak opady śniegu, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła.
Tymczasem wielu mieszkańców miasta ma wrażenie, że rowerzyści przy każdej pogodzie przenoszą się z dróg na chodniki. Z jednej strony nie ma się co dziwić skoro brakuje ścieżek rowerowych, a włączenie się do ruchu samochodowego to igranie ze śmiercią lub kalectwem. Jednak brak infrastruktury rowerowej nie powinien być problemem matek, które boją się wysyłać dzieci chodnikiem do szkoły. Trochę będzie lepiej, gdy Urząd Miasta zdecyduje się na pasy rowerowe, coś na wzór buspasów. Jednak czy wydzielenie kolejnych pasów na ulicach nie zmniejszy z kolei miejsca dla samochodów?