Oddać hołd pomordowanym na Wschodzie pojechało około 70 motocyklistów. Przede wszystkim byli to Polacy, ale też po dwie osoby z Finlandii i Francji.
Powrót z Rajdu Katyńskiego
Na Janka Wiszniewskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza czekała dziewczyna. Być może za rok pojadą razem
Marcin Wójcik/GN
Uroczyste powitanie odbyło się 22 września po godzinie 18.00 przed Grobem Nieznanego Żołnierza, czyli w tym samym miejscu, gdzie 1 września żegnano uczestników Rajdu Katyńskiego. Oddać hołd pomordowanym pojechało około 70 motocyklistów, a wśród nich lekarze, rolnicy, biznesmeni, górnicy, żołnierze, mechanicy. Pokonali w sumie 6 tysięcy kilometrów.
– Uczestniczyłem po raz pierwszy w rajdzie, pojechałem z tatą – mówi 19-letni Janek Wiszniewski z Warszawy. – Na pewno wielkim przeżyciem były odwiedziny masowych grobów pomordowanych Polaków, ale nie zapomnę też jak na Wileńszczyźnie ludzie rzucali pod nasze koła kwiaty. Chyba były to goździki.
W czasie rajdu odbyły się dwa zloty motocyklowe – w Ponarach na Litwie i w Hucie Pieniackiej na Ukrainie. W Ponarach zginęło 25 tys. Polaków. Organizatorzy chcieli upamiętnić to miejsce, które według nich jest tematem tabu w relacjach polsko-litewskich. Natomiast Huta Pieniacka to wioska, w której 4. Pułk Policji SS przy udziale UPA wymordował polską ludność cywilną. W tym miejscu stoi dziś symboliczny pomnik z nazwiskami mieszkańców, którzy zginęli.
Uczestnicy rajdu zawieźli dary dla Polaków, między innymi przybory szkolne, książki i zabawki dla dzieci. Pieniądze na ten cel zbierane były wśród motocyklistów podczas częstochowskich zlotów im. Księdza Zdzisława Peszkowskiego. Zbierane były także dary rzeczowe i fundusze przez Stowarzyszenie Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński. Stowarzyszenie w ciągu kilku lat wsparło powstanie bibliotek z książkami w języku polskim, ufundowało kilka pomników Jana Pawła II na Białorusi i Ukrainie, dofinansowało działalność polskich harcerzy na Kresach.
W sobotę wracających ze Wschodu witali, między innymi, prymas senior kardynał Józef Glemp, rodziny motocyklistów i wielu mieszkańców Warszawy.
– Przyniosłam różę i dam ją temu motocykliście, który przyjedzie ostatni przed Grób Nieznanego Żołnierza – powiedziała Maria Drozdowicz z Żoliborza.