„Pływających” kibiców ze Stadionu Narodowego bronią internauci, a nawet premier Donald Tusk.
Chodzi o pochodzącego spod Siedlec 41-letniego Adama D., który we wtorek wieczorem wdarł się na murawę Stadionu Narodowego. Nie tylko Polskę obiegły zdjęcia, na których widać jak pan Adam brodzi w wodzie. Przypomnijmy, że mecz Polska-Anglia został odwołany z powodu ulewy. Nie odbył się mimo, że stadion wyposażony jest w najnowocześniejszy rozkładany dach. Organizatorzy nie podjęli w porę odpowiednich decyzji.
- Nie sądziłem, że grożą mi za to aż takie konsekwencje – odpowiadał oskarżony przed sądem Praga-Południe. - Z tego co rozumiem, jestem oskarżony o wtargnięcie na murawę podczas imprezy sportowej. Chciałbym podkreślić, że w tym czasie impreza sportowa, co dwukrotnie słyszałem na własne uszy, została odwołana. Zrobiłem to pod wpływem chwili, adrenaliny. Może to śmiesznie zabrzmi, ale ten mój występ na murawie wręcz rozbawił ludzi i rozładował napięcie na trybunach – mówił oskarżony.
Adam D. dostał dwuletni zakaz stadionowy i musi zapłacić 110 złotych kosztów sądowych. Wyrok jest nieprawomocny. Na Twitterze premiera Donalda Tuska pojawiły się wpisy w obronie „pływających kibiców”: „Ich akcja nikomu nie zagrażała. Moim zdaniem nie zasługują na karę. Trzeba dbać o bezpieczeństwo na stadionach, ale to była wyjątkowa sytuacja” – podkreśla Donald Tusk.
Adam D. przyleciał na mecz specjalnie z Londynu, gdzie pracuje. Po schwytaniu przez ochronę, dwa dni spędził na dołku komendy przy Grenadierów. Jest rozgoryczony tym, że sprawa nabrała takiej rangi. Ma również pretensje do organizatorów, którzy nie przygotowali stadionu i odwołali mecz z powodu ulewy.
Na rozstrzygnięcie czekają jeszcze sprawy 40-letniego Mariusza W. oraz 37-letniego Mariusz S. Oni także weszli na murawę Stadionu Narodowego. Grozi im do trzech lat więzienia lub pięć tysięcy złotych grzywny.