Nowy numer 13/2024 Archiwum

Kicając do WC

Aura sprzyja częstszym kontaktom ze służbą zdrowia. Niestety.

„Misją Warszawskiego Szpitala dla Dzieci jest niesienie pomocy wszystkim potrzebującym dzieciom. Dążymy do tego wykorzystując całą naszą wiedzę, doświadczenie i życzliwość personelu” – reklamuje się szpital przy Kopernika. Reklama reklamą, ą życie życiem, zwłaszcza w mroźne dni, kiedy chirurgiczno-ortopedyczna izba przyjęć pęka w szwach. Dzieci połamane, zwichnięte, obolałe i te, które przyszły na planowe wizyty kontrolne. Wszystkie karnie czekają, kilka godzin, nawet wtedy gdy lekarz kończy dyżur, a jego zastępca przychodzi dopiero po godzinie.

Ale czekającym małym pacjentom czasem chce się do toalety i tu pojawia się problem. Jedyne na parterze WC, zresztą tuż przy poczekalni jest zamknięte na kluczyk - dostęp do niego ma tylko personel. Pacjenci muszą zejść do piwnicy, podwójnym ciągiem schodów. Także ci z urazami nóg, chodzący o kulach, z nogami w gipsie lub w usztywniaczach…

- Pani weźmie dziecko na ręce i zniesie – radzi pani w rejestracji.

Mojej 11-latki już nie udźwignę, choć chuda, ale ze zgrozą pomyślałam o tym, gdyby uraz przytrafił się jej starszemu bratu.

- A co ja pani zrobię… Tu jest toaleta tylko dla personelu – denerwuje się rejestratorka, kiedy proszę o kluczyk do „parterowego” WC. Denerwuje się jeszcze bardziej, gdy pytam o kierownika izby przyjęć.

I sama nie wiem, co bardziej mnie zdenerwowało: to, że w szpitalu dziecięcym chwalącym się „najwyższą jakością usług”, połamane dzieci muszą kicać po schodach do piwnicznego WC, a zdrowy bądź co bądź personel ma go pod nosem, czy też zwykła ludzka nieżyczliwość.

A drugiej pani rejestratorce, która w tajemnicy przed „panią-dobra rada” dała mi cenny kluczyk, bardzo dziękuję. Tylko że to nie rozwiązuje problemu.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy