Powinna dostać order od Jezusa i Maryi

15 lutego na warszawskich Powązkach została pochowana Jadwiga Sobol, założycielka Akcji Bezpośredniej Pomocy Głodującym. Dla wielu była "aniołem chodzącym po ulicach stolicy".

Pogrzeb odbył się 15 lutego w kościele św. Karola Boromeusza na warszawskich Powązkach. Mszę świętą koncelebrował pierwszy dyrektor Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej ks. prałat Krzysztof Ukleja, z którym współpracowała śp. Jadwiga Sobol. W uroczystościach żałobnych uczestniczyła rodzina - córki: Anna i Teresa oraz syn Marian, a także wolontariusze, przedstawiciele instytucji z którymi współpracowała, znajomi oraz osoby, które doświadczyły pomocy.
 
Po złożeniu ciała do grobu, Anna Sobol w imieniu rodziny podziękowała wszystkim za obecność. – Dla mamy byliście jak rodzina, więc i my traktujemy was jak braci i siostry – powiedziała i zachęciła zabranych do podzielenia się osobistym wspomnieniem.

- Dzięki niej żyję. Kiedy dowiedziałam się, że mam raka, straciłam sens życia. Ona wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do hospicjum. Przestałam użalać się nad sobą. Włączyłam się w Akcję i zaczęłam pomagać innym – mówiła przez łzy jedna z wolontariuszek.

- Pani Jadwiga uratowała moją rodzinę. Pomogła mężowi wyjść z alkoholizmu, wydobyć się z finansowego dołka i założyła nam wodę – wspomina jedna podopiecznych.
- Powinna dostać order od Jezusa i Maryi. To był chodzący anioł. Dla mnie była mamusią – wspomina nad grobem zmarłej ktoś inny.

Na zakończenie głos zabrał jeden z wolontariuszy - Tomasz Głażewski. Dzień przed śmiercią obiecał pani Jadwidze, że dalej pokieruje Akcją. – Zależało jej, żeby w pomocy potrzebującym nie było przerwy. Obecnie zbieram dane od potrzebujących rodzin i szukam wolontariuszy – powiedział. I dodał: - Chciałbym, żeby ta idea czynienie dobra drugiemu człowiekowi przetrwała.

Jadwiga Sobol miała 90 lat i do ostatniej chwili niosła pomoc potrzebującym – bezrobotnym, zagrożonym eksmisją, pogorzelcom, powodzianom i żyjącym w nędzy. Odkąd w 1997 r. założyła Akcję Bezpośredniej Pomocy Głodującym z jej pomocy skorzystało 5 tys. osób z całej Polski.

Nie zbierała pieniędzy, ani nie założyła fundacji. Starała się kontaktować osoby w potrzebie z darczyńcami. – Mama wielokrotnie powtarzała, że pomysł Akcji podsunęła jej Matka Boża – mówi Anna Sobol, córka.

Biuro mieściło się w jej mieszkaniu na Białołęce. Telefon, przedwojenna maszyna do pisania i stos segregatorów z dokumentami. Na początku stycznia za pośrednictwem mediów pani Jadwiga apelowała o dodatkowych wolontariuszy, chętnych zaangażować się w akcję. Telefon się rozdzwonił. – Mama nie mogła dać sobie z tym rady. Jej serce nie wytrzymało – wspomina córka.

Za swoją działalność Jadwiga Sobol otrzymała wiele nagród. M.in. w 2010 r. została uhonorowana Nagrodą im. św. Brata Alberta – Adama Chmielowskiego – przyznawaną za wybitne osiągnięcia w dziedzinie działalności charytatywnej.
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..