Tradycja sąsiedzkiego lania wodą przy ul. Narbutta ma kilkanaście lat. W tym roku, ze względu na pogodę, wodna bitwa będzie symboliczna. Potrwa przysłowiowe „dwie minuty”.
Piski, krzyki i głośne śmiechy. To znak, że mieszkańcy kamienicy przy ul. Narbutta właśnie obchodzą lany poniedziałek. Zaczęło się w rodzinnym domu państwa Onyszkiewiczów. - Kiedy młodszy brat wylał na materac wiadro wody, dostaliśmy zakaz lania się w domu - wspomina Wanda Onyszkiewicz.
Śmigus-dyngus przeniósł się więc na podwórko. Z biegiem czasu w zabawie organizowanej przez rodzinę państwa Onyszkiewiczów zaczęli uczestniczyć także okoliczni mieszkańcy. Po prawie kilkunastu latach lany poniedziałek stał się sąsiedzką tradycją mieszkańców kamienicy przy ul. Narbutta 17.
Do zabawy zachęca wywieszane na kilka dni przed Wielkanocą obwieszczenie: „Niezbadane są wyroki Boskie. Tego roku, Kraj nasz wraz z Krajami i Ziemiami sąsiednimi nawiedzany jest rozpasaniem okrutnego Boreasza, który z północnych krain dmie mrozem niespotykanym o tej porze roku. […] Tym niecnym praktykom, obliczonym na zachwianie nas w obserwowaniu wielowiekowej tradycji, należyty odpór dać się nie tylko godzi, ale wręcz należy. […] Nie zważając na rozmaite impedimenta obwieszcza się więc, że Wielka Bitwa Wodna odbędzie się, jak każe tradycja, mimo wszystko w pierwszy Poniedziałek po dniu Zmartwychwstania Pańskiego”.
O godz. 12 wszyscy ustawiają się w rzędzie na podwórku. Organizator zabawy tzw. „wodny mistrz” wyjaśnia zasady: - Lejemy się tylko na brukowej kostce. Trawnik to miejsce, gdzie można odpocząć i napełnić sprzęt. Dopuszcza się jedynie „nietłukącą się broń małokalibrową a więc butelki plastikowe, a także rozmaite psikałki”. - Chodzi o to, by zabawa za szybko się nie skończyła - wyjaśnia Wanda Onyszkiewicz.
Długość zabawy zależy od wyczerpania „amunicji” i… pogody. - W ciepłe dni laliśmy się nawet trzy godziny. W tym roku odbędzie się tylko jedno symboliczne starcie i to ciepłą wodą. Cała bitwa potrwa przysłowiowe „dwie minuty” - mówi Wanda Onyszkiewicz.
W sąsiedzkim śmigusie-dyngusie uczestniczy średnio kilkanaście osób - mieszkańcy kamienicy i dawni lokatorzy, którzy specjalnie na ten dzień dojeżdżają z różnych zakątków stolicy. Wiek nie gra roli. Wodą leją się zarówno dzieci jak i 30 i 40-latkowie.