Boże miłosierdzie. „Paralityk” i były gangster. Jeżdżą od miejsca do miejsca i opowiadają o cudach, jakie Jezus uczynił w ich życiu.
Zygmunt kiedyś nie mówił i nie rozróżniał dźwięków. Teraz koncertuje i jest wirtuozem gitary
Joanna Jureczko-Wilk
Nazywał się już Józef, Tomek, Zbyszek i miał kilka dat urodzenia. Ostatecznie jako 24-latek przed urzędnikiem wybrał imię Zygmunt, nazwisko – z książki telefonicznej – Romanowski. Został więc Zygmuntem Romanowskim, który na świecie wziął się nie wiadomo jak i skąd. Był podrzutkiem, paralitykiem na skraju śmierci, niemową... Teraz jeździ po całym świecie i koncertuje na chwałę Boga, który „uczynił mu wielkie rzeczy”. Z dzieciństwa pamięta szpital, kroplówki i samotność, strach. Po wirusowym zapaleniu rdzenia kręgowego przez prawie trzy lata pozostawał sparaliżowany.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.