W ośrodku werbistów na Pradze zakonnicy nie tylko pomagają cudzoziemcom. Umożliwiając kulturową i religijną wymianę doświadczeń, uświadamiają też polskim katolikom, jak wielki skarb posiadają. Widać to po ostatnim spotkaniu z młodymi Chińczykami, którzy przyjechali do naszego kraju na rekolekcje Ruchu Światło-Życie.
Budynek, w którym ojcowie werbiści we wrześniu 2005 r. utworzyli Ośrodek Migranta przy Domu Misyjnym Ducha Świętego, nie rzuca się w oczy. Przy Ostrobramskiej można zobaczyć takich wiele. Żeby trafić, trzeba znać dokładny adres. O dotarciu do celu informuje wisząca przy furtce tabliczka.
Szczęśliwy kapłan
Władze Polskiej Prowincji Zgromadzenia Słowa Bożego, czyli werbistów, do zorganizowania takiego miejsca zmusiła rosnąca liczna cudzoziemców, którzy zgłaszali się do nich po pomoc. Nazwa ośrodka „Fu-Shenfu” w języku wietnamskim oznacza „szczęśliwy kapłan”. Jego patronem został św. Józef Freinademetz, nazywany tak przez Chińczyków pierwszy misjonarz werbista w tym kraju. Ale oprócz zakonników pracują tam również świeccy, którzy pomagają imigrantom w legalizacji pobytu, w nauce polskiego i w znalezieniu pracy. Podejmują też różne akcje mające pomóc przybyszom w zaaklimatyzowaniu się w Polsce.
– Przychodzą do nas osoby wielu narodowości, jednak największą grupę stanowią Azjaci: Wietnamczycy i Chińczycy. Im też dzięki pomocy tłumaczy i doradców jesteśmy w stanie udzielić najszerszej pomocy – mówi pierwszy dyrektor ośrodka o. Antoni Koszorz. Podkreśla, że miliony przesiedleńców i uchodźców na całym świecie są dla Kościoła znakiem czasów. A przyjęcie migrantów jest przyjęciem Jezusa. – W Ewangelii czytamy, że Jezus prosił o gościnę napotkanych ludzi. Dzisiaj również to czyni. Utożsamia się z migrantami i uchodźcami potrzebującymi pomocy: „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie” – mówi o. Kosorz.
Migranci z innych krajów u werbistów nie tylko korzystają z pomocy. Poprzez ośrodek „Fu-Shenfu”, mogą podzielić się swoją wiarą oraz sytuacją Kościoła w ich ojczyźnie i pokazać w ten sposób Polakom, w jak uprzywilejowanej sytuacji się znajdują.
Chińskie odkrycia
Tak było podczas spotkania z młodymi katolikami z Chin, którzy już po raz szósty przyjechali do naszego kraju na rekolekcje oazowe. Czworo z nich w Krościenku nad Dunajcem wzięło udział w Kursie Oazowym dla Animatorów, a siedmioro uczestniczyło w rekolekcjach nowego życia pierwszego stopnia. Ta druga grupka, w ośrodku na Pradze przed wylotem do Azji opowiedziała o swoich przeżyciach z tego czasu.
Zwracali uwagę przede wszystkim na atmosferę religijną, której brakuje w ich kraju. – Jestem pod wrażeniem dostosowaniem w Polsce modlitwy, stylu życia chrześcijańskiego do różnych grup wiekowych. Młodzież ma do wyboru tyle grup, tak dużą liczbę ruchów, że każdy może znaleźć w Kościele swoje miejsce – mówi z nostalgią w głosie Ningning Chen.
Młodzi ludzie mówią, że w Eucharystii w Chinach uczestniczą mniej więcej raz na miesiąc. Więcej, nie mają możliwości, bo z taką częstotliwością dociera do nich kapłan. Na rekolekcjach w Krościenku nie dość, że Msz św. była codziennie, to jeszcze była możliwość adoracji Najświętszego Sakramentu.
– Podczas tej oazy odkryłam adorację. Gdy na zakończenie jednej z nich kapłan każdego indywidualnie pobłogosławił monstrancją z eucharystycznym Jezusem poczułam, że jeszcze nigdy nie byłam tak blisko Boga. Adoracja pozwoliła mi też doświadczyć Boga jako Ojca i przeżyć modlitwę jako prawdziwą rozmowę z Bogiem – opowiada Yadong Liu, studentka anglistyki. Dziewczyna ma duży słuch muzyczny. Zanim zaczęło się spotkanie zaśpiewała „Witaj Jezu królu naszych serc”, jedną z piosenek jakich nauczyła się w Krościenku. Nagrała na dyktafon trzydzieści śpiewów uwielbieniowych, których będzie chciała nauczyć chińskich rówieśników.
Ważna rzecz opowiadając o miesięcznym pobycie w Polsce powiedział Ruipeng Du, jedyny chłopak w tej siedmioosobowej grupie. – Przebywając z polskimi katolikami zrozumiałem, że Kościół chiński nie jest sam w cierpieniu, ale bardzo mocno wspiera nas Kościół powszechny. Taką troskę o nas zobaczyłem w waszym kraju – stwierdził.