O. Matteo - zmarł, ale nadal egzorcyzmuje

- Film "Matteo" ma nas przemienić i rozszerzyć nasze myślenie - mówił przed premierą reżyser Michał Kondrat.

- Byliśmy poruszeni tym, co zobaczyliśmy we Włoszech. Ludzie przynoszą fotografie swoich bliskich i dotykają nimi grobu o. Matteo. Zdjęcia się przyklejają. Pan Bóg daje takie znaki, od kiedy został wszczęty proces beatyfikacyjny zakonnika. Film powstał za zgodą o. Cipriana de Meo, prezesa Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów. To dokument i właściwie nie wiedzieliśmy do końca, co się w nim będzie działo - zapowiadał przed pokazem, który odbył się 28 października w Kinie Wisła, reżyser Michał Kondrat. Wzięli w nim udział księża, siostry i bracia zakonni, dziennikarze, a także przedstawiciele świata kultury, m.in. Dorota i Radosław Pazurowie, Przemysław Babiarz oraz Jerzy Zelnik. Spotkanie prowadziła Anna Popek.

Film prezentuje życie włoskiego egzorcysty Matteo da Agnone, który żył na przełomie XVI i XVII w. Opowiada o jego dzieciństwie, zabiciu sześcioletniego chłopca w wieku młodzieńczym, ucieczce z miasta, studiach medycznych i filozoficznych, egzorcyzmowaniu trwającemu do dziś, a przed wszystkim o wielkiej pokorze i oddaniu modlitwie. Rejestruje kilka cudownych uzdrowień i uwolnień od dręczeń demonicznych, do jakich dochodzi w Agnone i Serracapriola. Opowieść ma też polski wątek, bo jak się okazuje, o. Matteo w niebie spotyka się ze św. Maksymilianem Kolbe. Muzykę do filmu skomponował Michał Lorenc. Zdjęcia wykonał Jan Sobierajski. Całość trwa 50 min.

Po pokazie na sali rozległy się gromkie brawa. Pytani o ocenę, pierwsi widzowie wyrażali się z uznaniem o "Matteo”. - To dobry dokument, który jednocześnie daje możliwość rozwinięcia kolejnych wątków na przyszłość. Zachęca do zadumy nad problemem opętania, które w dalszym ciągu jest jeszcze dla wielu ludzi tylko fantazją i zabobonem. Jako franciszkanina prowincji warszawskiej, z której również pochodził o. Maksymilian Kolbe, miło zaskoczył mnie fakt ustąpienia miejsca przez o. Matteo wielkiemu orędownikowi Miłości z Niepokalanowa - mówił o. Ryszard Koczwara OFMConv.

Michał Kondrat, pytany przez dziennikarzy o trudności przy pracy nad dokumentem, wskazał na wielkie wsparcie, jakiego doświadczała cała ekipa. - Czuliśmy ogromną pomoc przy realizacji filmu. Działał o. Matteo, ale też modliły się za nas siostry zakonne. Jednocześnie mieliśmy świadomość, że szatan będzie nam rzucał kłody pod nogi. Gdy wracaliśmy do Polski, nasz kolega bardzo źle się poczuł. Miał dreszcze. Chcieliśmy wstąpić do szpitala w Austrii, ale się nie zgodził. Wyjąłem obrazek z relikwiami o. Matteo i zaproponowałem, by się pomodlił. Nie był w stanie. Pocałował tylko obrazek, schował go do kieszeni i zasnął. Po 3 godz. obudził się całkowicie zdrowy - mówił reżyser. I dodał: mieliśmy przygotowane trzy kopie z filmem, na wypadek, gdyby komuś z nas coś się stało.

Film zostanie zaprezentowany szerokiej publiczności w Polsce i we Włoszech 31 października. - Ten dzień jest zgubny dla wszystkich uczestniczących w Halloween. Demon przez egzorcyzmowanych nieraz mówił, że to jego święto. Tego dnia zmarł o. Matteo. Gdy zostanie wyniesiony na ołtarze, prawdopodobnie jego wspomnienie będziemy obchodzić tego dnia. Demon już teraz wpada w panikę i krzyczy: "Ten drań zepsuł nam święto!” - mówił Michał Kondrat. Przyznał, że największym zwycięstwem szatana jest to, że we współczesnym świecie wiele osób nie wierzy w jego istnienie.

Czytaj także: Bojkotuj Halloween, przyjdź na Matteo.
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..