Dostać się do więzienia to prawdziwe nieszczęście. Ale nie dla wszystkich. Czasem to los wygrany na loterii.
Los wygrany dosłownie, bo Okręgowy Inspektorat Służby Więziennej w Warszawie wpadł na nietypowy pomysł świętowania Dnia Służby Więziennej. Organizuje "dni otwarte", zapraszając wszystkich chętnych w gościnne progi mazowieckich aresztów i zakładów karnych. Pomysł chwycił, bo w ciągu kilku dni zapisało się 5 tys. osób, co zdziwiło nawet samych organizatorów.
Przedsięwzięcie jest kontrowersyjne nie tylko ze względów logistycznych, bo przecież niełatwo będzie oprowadzać tłum przypadkowych ludzi po miejscach pilnie strzeżonych i zachować wszystkie środki ostrożności. Jaki właściwie będzie cel wycieczki? Po co mimochodem "reklamować" życie za kratkami? Być może służba więzienna chce skończyć ze stereotypami klawiszy i pokazać "ludzką twarz". Może czuje się w swojej pracy niedoceniona, wszak robota to ze wszech miar trudna i niewdzięczna. Tyle że zwiedzający bardziej ciekawi są więziennej egzotyki, zobaczenia na własne oczy miejsc, gdzie trzyma się najgroźniejszych gangsterów, niż tego, z czym na co dzień muszą borykać się funkcjonariusze.
Dla uczestników "dni otwartych" organizatorzy przygotowali jeszcze jedną atrakcję - loterię, w której główną wygraną jest dzień spędzony w więziennej celi. I w ten sposób to, co ma być karą, stało się nagrodą. Mam chociaż nadzieję, że będzie to niespodzianka mało przyjemna i niezachęcająca do kolejnych odwiedzin. Zapewne dodatkowym bonusem jest to, że zwycięzca loterii pójdzie siedzieć poza kolejką 40 tysięcy skazanych, którzy często latami czekają na wolne miejsce w zakładzie karnym.