Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz w wywiadzie dla RMF FM wykluczyła, by pomnik Braterstwa Broni mógł wrócić na Pragę.
- Wyraźnie widać, że nie ma woli politycznej - odpowiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz w porannym wywiadzie w RMF FM na pytanie, czy pomnik Braterstwa Broni, czyli słynni "Czterej Śpiący" wrócą kiedyś na Pragę.
- Myślę, że nie można tego rozpatrywać w kategoriach kompletnie ahistorycznych, tzn. to co robi dzisiaj Rosja. Pomnik kojarzy się z tym, co działo się w krajach tzw. demokracji ludowej, po przejściu wojsk radzieckich. Na pewno nie była to suwerenna decyzja narodu. W związku z tym nie ma takiej woli politycznej i uważam, że w związku z tym on tam już nie wróci.
Prezydent Warszawy stwierdziła, że umiejscowienie pomnika należy do kompetencji Rady Warszawy.
- Nie ma woli wśród radnych, a to jest przede wszystkim ich kompetencja. Ja też nie mam sentymentu do tego pomnika. Nie chcą też tego mieszkańcy. Pomnik w to samo miejsce i tak by nie wrócił - dodała.
Przed jesiennymi wyborami samorządowymi Hanna Gronkiewicz-Waltz i jej najbliżsi współpracownicy zapowiadali, że decyzję w sprawie lokalizacji pomnika Braterstwa Broni powinni podjąć radni kolejnej kadencji.
W 2011 r. radni, głosami samorządowców z Platformy Obywatelskiej, zdecydowali, że monument stanie kilkaset metrów od pierwotnego miejsca.
Jednak decyzja ta wywołuje protesty wielu środowisk, które podkreślają, że postawiony przez komunistów pomnik w rzeczywistości symbolizuje radziecką okupację Polski po II wojnie światowej. We wrześniu ub. r. list otwarty w tej sprawie podpisali naukowcy, artyści i dziennikarze.
"Dzielą nas poglądy polityczne i wybory ideowe. Łączy jednak sprzeciw wobec pomysłów na uczczenie najeźdźców i gwałcicieli. Na to naszej zgody nie ma" - podkreślają sygnatariusze listu. "Pomnik Braterstwa Broni jest jednym z symboli sowieckiej dominacji w naszym mieście. Inskrypcja na cokole głosi: »Chwała bohaterom Armii Radzieckiej, towarzyszom broni, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego«. Trudno o bardziej kłamliwy napis. Armia Czerwona nie przyniosła Polsce wolności i niepodległości, ale nowe zniewolenie" - napisali.
Pod listem podpisało się ponad 30 osób, m.in. ekonomista, powstaniec warszawski prof. Witold Kieżun, ekonomista prof. Ryszard Bugaj oraz dyrektor Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, b. minister kultury Joanna Wnuk-Nazarowa.
Wśród sygnatariuszy są też artyści: Kazik Staszewski, Adam Ferency, Edward Dwurnik, Redbad Klynstra, Jan Krzysztof Kelus, Antonina Krzysztoń i Paweł Kukiz, a także dziennikarze i publicyści: Bronisław Wildstein, Marcin Meller, Piotr Skwieciński, Piotr Zaremba, Marek Magierowski i Robert Mazurek.