Prezydent B. Komorowski odsłonił wystawę zdjęć polskich fotoreporterów. Są na niej fotografie J. Szymczuka.
Wystawa, przygotowana we współpracy z Press Club Polska, ukazuje wydarzenia sprzed roku na Majdanie w Kijowie, udokumentowane przez polskich fotografów i fotoreporterów. Wśród pokazanych zdjęć są również te, które zrobił dziennikarz "Gościa Niedzielnego" Jakub Szymczuk.
- Każdy z autorów robił te zdjęcia z pewnością nie tylko jako fotoreporter z talentem i pasją, ale też z polskim sercem. I za to im dziękuję - mówił prezydent Komorowski. Podkreślał jak ważna jest pamięć o takich wydarzeniach. Na uroczystości otwarcia wystawy był również ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca.
Na każdej planszy, obok zdjęcia zawarty jest krótki opis sytuacji i momentu wydarzeń, jakie odbywały się na Majdanie, a także krótka refleksja autora danej fotografii. Napisy są w języku polskim i angielskim. - "Kijów. Padają martwi. Przepraszam nie mam siły pisać składnie. Ręce mi się trzęsą, przy mnie zginął ten człowiek. Widziałem jak jego mózg bryznął na bruk. To jest wojna" - czytamy na jednym ze zdjęć J. Szymczuka.
Naszego fotoreportera nie było na otwarciu wystawy, razem z innymi autorami, ponieważ przebywa obecnie na Ukrainie, gdzie również jest otwierana wystawa z jego zdjęciami. Spotka się tam również z ojcem chłopaka, który zginął obok niego i którego uwiecznił na słynnych zdjęciach.
Podczas protestów na Majdanie, J. Szymczuk był dwa razy w Kijowie. Po raz pierwszy w spokojnym okresie między 11 a 17 lutego – był to czas oczekiwania i nadziei na pokojowe rozwiązanie konfliktu. Kolejny raz przyleciał do Kijowa dzień po rozpoczęciu walk, 19 lutego. Następny dzień, nazwany „czarnym czwartkiem” i stanowiący przełomowy moment w ukraińskiej rewolucji, spędził na barykadzie na ul. Instytuckiej, gdzie padło najwięcej ofiar. Jak mówi, nie jest fotoreporterem wojennym, choć przez trzy godziny musiał nim być.