- Rewolucja seksualna wybuchła, bo zrobiliśmy jej miejsce. Dziś stoimy nad przepaścią. Jeśli przetrwamy, to z powodu Bożego miłosierdzia - mówił ks. Piotr Kieniewicz, dyrektor Ośrodka Wsparcia Płodności w Licheniu, na sympozjum "Zagubiona drachma. Kościół wobec seksualności".
Według dyrektora Ośrodka Wsparcia Płodności, ma to także skutki w postaci niepłodności, spowodowanej stosowaniem antykoncepcji. - Na pewnym etapie, czując brak sensu i brak wsparcia państwa, młode małżeństwa odkładają poczęcie, a potem okazuje się, że dzieci mieć nie mogą. Dziś problem niepłodności może dotyczyć nawet 1,5 mln par - powiedział.
Ks. Kieniewicz stwierdził, że do ekspansji rewolucji seksualnej przyczyniła się prywatyzacja wiary. - To prawda, że wiara powinna być zinterioryzowana, ale jeśli porzucamy sakramenty i znaki religijne, zabraknie nam paliwa, z którego można czerpać. Dlatego rewolucja seksualna tak mocno dotknęła Kościół Chrystusowy. Zrobiliśmy jej miejsce - powiedział, dodając że rozpowszechnienie haseł rewolucji seksualnej było możliwe dzięki pigułce antykoncepcyjnej, która oderwała kwestię współżycia jako znaku jedności od jego konsekwencji, sprawiając, że seks stał się polem eksperymentów. - Efektem było rozpowszechnienie aborcji oraz in vitro, tworzących część seksbiznesu, ale także wzrost zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową, jak wirus HPV czy AIDS - dodał.
S. prof. Barbara Chyrowicz, kierownik katedry Etyki Szczegółowej KUL Tomasz Gołąb /Foto Gość Według ks. Kieniewicza, los rewolucji seksualnej będzie podobny do losu innych rewolucji. - Zje własne dzieci, ale odłamki polecą na nas wszystkich. Dziś stoimy na granicy upadku cywilizacji euroatlantyckiej. Nie dajemy sobie szansy, by przetrwać. Ale jeśli przetrwamy, to dzięki miłosierdziu Bożemu - stwierdził.
Wśród zaproszonych prelegentów sympozjum byli także m.in. s. prof. dr hab. Barbara Chyrowicz z KUL, o prof. dr hab. Zdzisław Kijas z „Seraficum” i ks. prof. dr hab. Piotr Mazurkiewicz z UKSW.