100 tys. podpisów zebrano pod obywatelską inicjatywą zniesienia finansowania religii. 5 października zostaną złożone w Sejmie.
- Opłacanie księży i katechetów pozostawmy instytucji, która za katechezę odpowiada, która układa program lekcji i wyznacza, kto ma ich udzielać, czyli Kościołowi. Dziękuję blisko 100 osobom, które w całej Polsce zbierały podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o zniesieniu finansowania religii z budżetu. To nasz wielki sukces, choć wielu w niego nie wierzyło - mówił na tzw. patelni, przed wejściem do metra Centrum Leszek Jażdżewski, inicjator akcji i redaktor naczelny portalu "LIBERTÉ!". - Spotkaliśmy się z zaskakująco dobrym odzewem. Polacy okazali się daleko bardziej tolerancyjni niż politycy i Kościół. Nie chcą, żeby lekcje religii były finansowane z podatków - dodał, ogłaszając że w ciągu kilku miesięcy udało się zebrać ponad 100 tys. podpisów pod inicjatywą ustawodawczą. 5 października złoży je w Sejmie.
- Gdybyśmy jeszcze mieli miesiąc, to chyba byśmy tych podpisów zebrali milion - mówi z kolei Bożena Przyłuska, która koordynowała akcję zbierania podpisów w centrum Warszawy. Według niej partie w Polsce, także lewicowe, są zakładnikami Kościoła. Sama ma dwóch synów w renomowanym gimnazjum w Warszawie. - Musiałam ostro walczyć o to, by mieli możliwość uczęszczania na etykę. To niesprawiedliwe, że na dzieci wywiera się presję, by chodziły na religię. Przecież to podwyższa im średnią na świadectwie - dodaje.
Autorzy obywatelskiego projektu chcą by w ustawie o systemie oświaty znalazł się zapis: "Publiczne przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja organizują naukę religii na życzenie rodziców, publiczne szkoły ponadgimnazjalne na życzenie samych uczniów; Kosztów związanych z organizacją nauki religii nie można w części ani w całości finansować ze środków publicznych w rozumieniu przepisów o finansach publicznych".
- Od samego początku byłam przeciwna przeniesieniu religii z salek katechetycznych do szkół - mówi Teresa Centkowska, która zbiera w centrum Warszawy podpisy pod . Choć przyznaje, że sama chodziła na religię, jeszcze nauczaną w kościelnej nawie. - Pamiętam barczystego kapucyna. Mi religia krzywdy nie zrobiła, ale robię to, jak wiele innych osób, dla innych. Sama do kościoła nie chodzę. I to wina samego Kościoła. Bo religii krzywdę zrobiono, że ją wyprowadzono z katechetycznych salek - mówi, dodając że i córkę, do końca podstawówki, posyłała na religię.
Na religię w szkole chodził także inicjator akcji.
- I nie wspominam jej źle, chociaż uczęszczałem na religię do 18. roku życia. Dziś nie walczę z krzyżem, ani z religią. Ale przecież trudno oceniać wiarę stopniem. Religia powinna być przedmiotem nadobowiązkowym. A nie jest skoro ocena z niej liczy się na świadectwie, a same lekcje odbywają się w środku szkolnego dnia - dodaje.
Według Leszka Jażdżewskiego lekcje religii w szkole rocznie kosztują budżet 1 miliard 350 milionów złotych. - My chcemy przeznaczyć je na szkołę: dodatkowe lekcje języków obcych, pracownie informatyczne czy wsparcie dla dzieci z ubogich rodzin. Oczekujemy od partii w kampanii wyborczej, że zajmą w tej sprawie jednoznaczne stanowisko - zaznacza redaktor naczelny „LIBERTÉ!”.
Według Krzysztofa Kasprzaka z Fundacji Pro – prawo do życia, organizatorzy inicjatywy "Świecka szkoła" złamali prawo, zbierając podpisy pod obywatelskim projektem ustawy jeszcze przed utworzeniem komitetu. Prowadzili kampanię promocyjną akcji i liczne zbiórki, czego zabrania ustawa o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli.
czytaj także: