W niedzielę "ad gentes" abp H. Hoser modlił się za polskich misjonarzy.
W II niedzielę Wielkiego Postu arcybiskup warszawsko-praski modlił się w katedrze św. Michała Archanioła i św. Floriana za polskich misjonarzy. W gronie 2040 z nich największą grupę stanowią zakonnicy i siostry zakonne, drugą co wielkości są kapłani „fidei donum” (diecezjalni), zaś trzecie miejsce zajmują misjonarze świeccy, których z roku na rok przybywa. – Potrzebują oni naszej modlitwy i naszego wsparcia materialnego, bo na co dzień mają do czynienia z ogromnymi potrzebami, niekiedy wręcz skrajną nędzą materialną i duchową – powiedział w homilii abp Henryk Hoser SAC, nawiązując do swoich osobistych doświadczeń jako pallotyńskiego misjonarza w Rwandzie.
Zwrócił uwagę, że w posługę misjonarza wpisana jest Droga Krzyżowa, a więc ogromne cierpienie, a często nawet i śmierć. – Te niekiedy tragiczne ich odejścia są swego rodzaju posiewem wiary dla lokalnego Kościoła. Misjonarzy tacy stają się również kamieniem węgielnym dla misji kontynuowanej przez ich następców w kolejnych pokoleniach – powiedział kaznodzieja.
Stwierdził, że zaangażowanie misyjne Kościoła w Polsce to niejako spłata długu, jaki zaciągnęliśmy, przyjmując chrześcijaństwo. – Nie zapominajmy, że św. Wojciech z pochodzenia był Czechem, podobnie jaki pięciu innych męczenników pierwszej ewangelizacji, wśród których byli Włosi – przypomniał arcybiskup warszawsko-praski.
Powiedział, że uczynki miłosierdzia są niejako programem działalności każdego misjonarza. – Głoszenie Ewangelii jest ściśle związane z otwartością na ludzkie potrzeby, a więc nakarmienie głodnych, napojenie spragnionych, przyjęcie w dom przybyszów, pocieszanie więźniów, nawiedzanie chorych, grzebanie umarłych, upominanie grzesznych, pouczanie nieumiejętnych, czy w końcu radzenie wątpiącym. - To także program życia każdego z nas, którzy pozostajemy w kraju. Z tego bowiem będziemy sądzeni na Sądzie Ostatecznym – podkreślił abp Hoser SAC.
Na zakończenie wspomniał o misji, jaką w Sierra Leon prowadzi diecezja warszawsko-praska. – Jest to bardzo biedny kraj Afryki Zachodniej, w którym pierwsza ewangelizacja miała miejsce dopiero w połowie XIX w. i była rozpoczęta przez misjonarzy Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. Ze względu na bogactwa naturalne (diamenty) na przełomie XX i XXI w. miała tam miejsce inspirowana z zewnątrz wojna domowa, która spustoszyła kraj, pociągając za sobą śmierć tysięcy ludzi. Wieli z nich to dziś kaleki – ubolewał arcybiskup warszawsko-praski. Wspomniał, że w najbliższych miesiącach do kapłanów diecezjalnych i osób świeckich tam posługujących dołączą siostry ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, która zajmą się pomocą kobietom.